Dawno przeczytane już książki, bibeloty, nieużywana elektronika, meble, kolekcje, które się nam już zupełnie znudziły – to wszystko zagraca nasze mieszkanie, obrasta kurzem i zabiera cenną przestrzeń (cena m2 mieszkania nie należy chyba do najniższych), a przecież można sprzedać nasze graty, albo zamienić na coś równie cennego? Dobre relacje cenniejsze niż złoto? Taki pogląd nie raz pojawił się w kilku dyskusjach na moim profilu FB i rzeczywiście, pomyślmy ile firmy wydają na promocję, gadżety i upominki firmowe, kolacje dla kontrahentów… wszystko po to, aby utrzymać dobre relacje. Owszem, sprzedałem w necie niektóre z moich książek, czy oryginalnych DVD, ale też zrobiłem z nich nie raz upominek dla kontrahentów: -… tak przy okazji, słyszałem, że lubi Pan gatunek Science Fiction? – A tak, w rzeczy samej. – Tak się składa, że z powodu przeprowadzki po prostu rozdaję moją kolekcję książek rodzinie i dobrym znajomym , proszę niech Pan zerknie, mam tu na półce kilka pozycji, proszę sobie
Skorzystam sobie dzisiaj z luksusu posiadania własnego bloga i skopiuję swoje komentarze z jednej z peakoilowych dyskusji (aby na wszelki wypadek mieć je wygodnie w komplecie w jednym miejscu). W towarzystwie okołoagepowym jakoś średnio ostatnio się znajduję, niektórym czasem moje komentarze średnio pasują, co w sumie mnie nie dziwi, bo ani nie jestem jakimś nobliwym profesjonalistą, który by tam jakoś pasował, ani dobrym kolegą który rzuca och... ach... przy byle pierdółce gorliwie przytakując, a w ogóle to ja jestem z prowincji i gdzie mi tam kulturą i obyciem do kolegów (i koleżanek)... młodych (pięknych) wykształconych z wielkich miast :) No... ale starczy tych nudnych analiz i przejdźmy do rzeczy: Otóż niektórzy wierzą, a przynajmniej biorą jako ewentualność, że jeśli nie zaradzi się czegoś konkretnego na Peak Oil to będzie SHTF (czyli po naszemu wielkie społeczno-ekonomiczne bam-bam z dozą Mad Maxa i Teksańskiej Masakry...). Jeden z wielce szanownych Autorów dawnego agepo.
Na wstępie czytelnikom oburzonym tytułem wyjaśniam - osobiście unikam wyrażania się o kobiecie per "d**a" - nawet prywatnie, w męskim gronie, przy kuflu czegoś złocistego i aromatycznego, gdzie takie słowa padają - co prawda polityczną poprawność mam w "głębokim poważaniu", ale akurat są ciekawsze określenia na dziewczynę, która się człowiekowi podoba, więc czemu z nich nie skorzystać? Tak czy inaczej znane studenckie przysłowie, które za moich czasów na uczelni starsze roczniki klepały jak mantrę brzmi właśnie: "Nie bierz d**y z tej samej grupy." i na tym się skupimy. Najprostszym tłumaczeniem tego przysłowia, z którym się spotkałem, jest to, że związki rówieśnicze są przerąbane i przynoszą kupę kłopotów, frustracji i nerwów, a wzięcie sobie dziewczyny z tej samej uczelni, z tego samego/analogicznego kierunku, a w szczególności z tej samej grupy to pomysł w gruncie rzeczy szczególnie głupi. Z perspektywy czasu i obserwacji wielu związków widzę, że
Komentarze
Prześlij komentarz