Oszczędzanie na dzieciach - foteliki samochodowe

Można zaoszczędzić na ubrankach dziecięcych, na zabawkach, na jedzeniu, lecz jest coś, na czym nie wolno oszczędzać w aspekcie dzieci. Jest to bezpieczeństwo.


Jak to jest, że ludzie są w stanie wydać kilka - kilkadziesiąt tysięcy złotych na mechaniczną zabawkę na kołach z mega wyposażeniem, poduszkami, kurtynami, wszelakimi czujnikami i piszczkami, a tak lekceważą bezpieczeństwo swych najmłodszych pasażerów?

Wciąż zdarzają się rodzice, którzy dokonują zakupu wyłącznie z obawy o wysoki mandat i:
  •  nie mają pojęcia o wynikach wybranych fotelików w crash-testach i interpretacji tychże
  •  wystarcza im informacja, że fotelik ma atest/homologację, ale kompletnie nie interesują się co to właściwie oznacza i że homologacja to tak jak dopuszczenie do jazdy po drogach fiata 126p - z bezpieczeństwem nie ma wiele wspólnego. Homologacja ECE R44 nie obejmuje na przykład testów zderzeń bocznych - a to takie są najczęściej spotykanymi na drogach. Urazy ocenia się też głównie "na oko", bez badania rzeczywistych przeciążeń dla organów wewnętrznych.
  •  nie interesują się komfortem dziecka, rodzajem tapicerki, czy dziecko będzie się pocić, ślizgać - ot, byle kolorki i wzorki pasowały do auta
  • nie dbają o właściwe dopasowanie fotelika do rodzaju kanapy i wysokości zamka (klamry) pasów
  • nie dopasowują fotelika do gabarytów dziecka, a przecież dzieci w tym samym wieku mogą się znacznie różnić długością ciała, wagą, szerokością
  • nie dociągają ściśle pasów do ciała dziecka (bez grubych kurtek), w całkowicie nie trafionej obawie, że dziecku będzie niewygodnie (żadne dzieci od początku dopinane prawidłowo nie skarżą się na ucisk), a przecież nie chodzi o wygodę, a bezpieczeńswo! Dziecko nie ma elastycznie naciągających się pasów jak rodzic, a każdy centymetr luzu, to w razie wypadku dodatkowe przeciążenie działające na organizm malucha. Nie wspominając o możliwości wysunięcia dziecka spomiędzy luźnych pasów.
    Eksperci mówią: dociskaj tak mocno, jak mocno kochasz. Pod pas dziecka powinny mieścić się maksymalnie dwa palce.
Widuje się opinie, że foteliki są za drogie, że jeździ się spokojnie i tylko "za róg" do sklepu lub szkoły. Lecz nigdy nie możemy przewidzieć, czy na naszej drodze nie pojawi się akurat pijany idiota, który rąbnie w nasz bok, powodując wypadnięcie niezabezpieczonego dziecka, zmiażdżenie go przez luźny fotelik, złamanie kręgów szyjnych przy braku zabezpieczeń bocznych i tym podobne "piękne" urazy.

I doprawdy - czy przy kwotach wydawanych na utrzymanie auta, na paliwo, wydanie 150 zł na najtańszy bezpieczny fotelik to naprawdę tak dużo? Słownie: sto pięćdziesiąt złotych.
Zwłaszcza jeśli tę cenę się podzieli na ok. 4 lata, na które może wystarczyć mądrze dobrany produkt. To raptem jakieś 3 złote miesięcznie!

Przykłady:
Nania Beline SP (9-36 kg) za 139 zł na Allegro, czy tego samego producenta Fisher Price Safe Voyage infant carrier (0-13 kg) lub sygnowany przez Ferrari ich odpowiednik za ok. 300 zł z lepszą tapicerką (ten posiadam osobiście).
A fotelik z wyższej półki, taki za 1300 zł, to ok 27 zł miesięcznie - czy to dużo za życie dziecka?

Zawsze też taki lepszy model można kupić używany - ale wyłącznie z dobrze znanego źródła, gdzie mamy pewność, że fotelik nie brał udziału w wypadku i nie ma więcej niż 4 lata, gdyż po tym czasie może już dokonać się naturalne zużycie materiału niewidoczne gołym okiem.

Najważniejsze jednak, by nie sugerować się ceną i marką (nawet najbardziej znane i już sprawdzone firmy, miewają modele, które w crashtestach zostały uznane za niebezpieczne), ale przejrzeć aktualne zestawienia na przykład na stronie www.fotelik.info. I nawet kupując przez internet, należy postarać się przedtem przymierzyć wybrane modele w sklepach stacjonarnych.

Jeśli nie jest to możliwe - warto wejść na forum specjalistyczne i podając model samochodu, rodzaj kanapy i zamka, wiek i rozmiary dziecka, dopytać o najlepsze dla nas foteliki.
Polecić mogę na przykład forum.gazeta.pl (dział e-dziecko -> e-rodzice -> foteliki samochodowe), gdzie eksperci Ilhenny, Mrukumaster i Paweł Kurpiewski pomagają na bieżąco rozwiązywać dylematy i mają kolosalną wiedzę o tym jaki fotelik, gdzie będzie pasował oraz jakie produkty mogą się ukrywać w testach pod innymi markami (licencje).

I warto czytać, szukać aktualnych informacji. Wiedza nie kosztuje. Za to może oszczędzić zdrowie i życie.


Zdjęcie poglądowe z Wikipedii, widać na nim jednak, że pasy są nieprawidłowo naciągnięte :)

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Oszczędny przepis: serca drobiowe dla smakoszy

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?