Oszczędzanie na dzieciach - foteliki samochodowe
Można zaoszczędzić na ubrankach dziecięcych, na zabawkach, na jedzeniu, lecz jest coś, na czym nie wolno oszczędzać w aspekcie dzieci. Jest to bezpieczeństwo.
Jak to jest, że ludzie są w stanie wydać kilka - kilkadziesiąt tysięcy złotych na mechaniczną zabawkę na kołach z mega wyposażeniem, poduszkami, kurtynami, wszelakimi czujnikami i piszczkami, a tak lekceważą bezpieczeństwo swych najmłodszych pasażerów?
Wciąż zdarzają się rodzice, którzy dokonują zakupu wyłącznie z obawy o wysoki mandat i:
I doprawdy - czy przy kwotach wydawanych na utrzymanie auta, na paliwo, wydanie 150 zł na najtańszy bezpieczny fotelik to naprawdę tak dużo? Słownie: sto pięćdziesiąt złotych.
Zwłaszcza jeśli tę cenę się podzieli na ok. 4 lata, na które może wystarczyć mądrze dobrany produkt. To raptem jakieś 3 złote miesięcznie!
Przykłady:
Nania Beline SP (9-36 kg) za 139 zł na Allegro, czy tego samego producenta Fisher Price Safe Voyage infant carrier (0-13 kg) lub sygnowany przez Ferrari ich odpowiednik za ok. 300 zł z lepszą tapicerką (ten posiadam osobiście).
A fotelik z wyższej półki, taki za 1300 zł, to ok 27 zł miesięcznie - czy to dużo za życie dziecka?
Zawsze też taki lepszy model można kupić używany - ale wyłącznie z dobrze znanego źródła, gdzie mamy pewność, że fotelik nie brał udziału w wypadku i nie ma więcej niż 4 lata, gdyż po tym czasie może już dokonać się naturalne zużycie materiału niewidoczne gołym okiem.
Najważniejsze jednak, by nie sugerować się ceną i marką (nawet najbardziej znane i już sprawdzone firmy, miewają modele, które w crashtestach zostały uznane za niebezpieczne), ale przejrzeć aktualne zestawienia na przykład na stronie www.fotelik.info. I nawet kupując przez internet, należy postarać się przedtem przymierzyć wybrane modele w sklepach stacjonarnych.
Jeśli nie jest to możliwe - warto wejść na forum specjalistyczne i podając model samochodu, rodzaj kanapy i zamka, wiek i rozmiary dziecka, dopytać o najlepsze dla nas foteliki.
Polecić mogę na przykład forum.gazeta.pl (dział e-dziecko -> e-rodzice -> foteliki samochodowe), gdzie eksperci Ilhenny, Mrukumaster i Paweł Kurpiewski pomagają na bieżąco rozwiązywać dylematy i mają kolosalną wiedzę o tym jaki fotelik, gdzie będzie pasował oraz jakie produkty mogą się ukrywać w testach pod innymi markami (licencje).
I warto czytać, szukać aktualnych informacji. Wiedza nie kosztuje. Za to może oszczędzić zdrowie i życie.
Jak to jest, że ludzie są w stanie wydać kilka - kilkadziesiąt tysięcy złotych na mechaniczną zabawkę na kołach z mega wyposażeniem, poduszkami, kurtynami, wszelakimi czujnikami i piszczkami, a tak lekceważą bezpieczeństwo swych najmłodszych pasażerów?
Wciąż zdarzają się rodzice, którzy dokonują zakupu wyłącznie z obawy o wysoki mandat i:
- nie mają pojęcia o wynikach wybranych fotelików w crash-testach i interpretacji tychże
- wystarcza im informacja, że fotelik ma atest/homologację, ale kompletnie nie interesują się co to właściwie oznacza i że homologacja to tak jak dopuszczenie do jazdy po drogach fiata 126p - z bezpieczeństwem nie ma wiele wspólnego. Homologacja ECE R44 nie obejmuje na przykład testów zderzeń bocznych - a to takie są najczęściej spotykanymi na drogach. Urazy ocenia się też głównie "na oko", bez badania rzeczywistych przeciążeń dla organów wewnętrznych.
- nie interesują się komfortem dziecka, rodzajem tapicerki, czy dziecko będzie się pocić, ślizgać - ot, byle kolorki i wzorki pasowały do auta
- nie dbają o właściwe dopasowanie fotelika do rodzaju kanapy i wysokości zamka (klamry) pasów
- nie dopasowują fotelika do gabarytów dziecka, a przecież dzieci w tym samym wieku mogą się znacznie różnić długością ciała, wagą, szerokością
- nie dociągają ściśle pasów do ciała dziecka (bez grubych kurtek), w całkowicie nie trafionej obawie, że dziecku będzie niewygodnie (żadne dzieci od początku dopinane prawidłowo nie skarżą się na ucisk), a przecież nie chodzi o wygodę, a bezpieczeńswo! Dziecko nie ma elastycznie naciągających się pasów jak rodzic, a każdy centymetr luzu, to w razie wypadku dodatkowe przeciążenie działające na organizm malucha. Nie wspominając o możliwości wysunięcia dziecka spomiędzy luźnych pasów.
Eksperci mówią: dociskaj tak mocno, jak mocno kochasz. Pod pas dziecka powinny mieścić się maksymalnie dwa palce.
I doprawdy - czy przy kwotach wydawanych na utrzymanie auta, na paliwo, wydanie 150 zł na najtańszy bezpieczny fotelik to naprawdę tak dużo? Słownie: sto pięćdziesiąt złotych.
Zwłaszcza jeśli tę cenę się podzieli na ok. 4 lata, na które może wystarczyć mądrze dobrany produkt. To raptem jakieś 3 złote miesięcznie!
Przykłady:
Nania Beline SP (9-36 kg) za 139 zł na Allegro, czy tego samego producenta Fisher Price Safe Voyage infant carrier (0-13 kg) lub sygnowany przez Ferrari ich odpowiednik za ok. 300 zł z lepszą tapicerką (ten posiadam osobiście).
A fotelik z wyższej półki, taki za 1300 zł, to ok 27 zł miesięcznie - czy to dużo za życie dziecka?
Zawsze też taki lepszy model można kupić używany - ale wyłącznie z dobrze znanego źródła, gdzie mamy pewność, że fotelik nie brał udziału w wypadku i nie ma więcej niż 4 lata, gdyż po tym czasie może już dokonać się naturalne zużycie materiału niewidoczne gołym okiem.
Najważniejsze jednak, by nie sugerować się ceną i marką (nawet najbardziej znane i już sprawdzone firmy, miewają modele, które w crashtestach zostały uznane za niebezpieczne), ale przejrzeć aktualne zestawienia na przykład na stronie www.fotelik.info. I nawet kupując przez internet, należy postarać się przedtem przymierzyć wybrane modele w sklepach stacjonarnych.
Jeśli nie jest to możliwe - warto wejść na forum specjalistyczne i podając model samochodu, rodzaj kanapy i zamka, wiek i rozmiary dziecka, dopytać o najlepsze dla nas foteliki.
Polecić mogę na przykład forum.gazeta.pl (dział e-dziecko -> e-rodzice -> foteliki samochodowe), gdzie eksperci Ilhenny, Mrukumaster i Paweł Kurpiewski pomagają na bieżąco rozwiązywać dylematy i mają kolosalną wiedzę o tym jaki fotelik, gdzie będzie pasował oraz jakie produkty mogą się ukrywać w testach pod innymi markami (licencje).
I warto czytać, szukać aktualnych informacji. Wiedza nie kosztuje. Za to może oszczędzić zdrowie i życie.
Zdjęcie poglądowe z Wikipedii, widać na nim jednak, że pasy są nieprawidłowo naciągnięte :) |
Warto też zainteresowac się niezbyt jeszcze u nas popularnymi fotelikami tyłem do kierunku jazdy dla starszych dzieci.
OdpowiedzUsuńWielu rodziców nie wie, że takie istnieją, a jest coraz więcej modeli dostępnych w Polsce.
Poza tym warto wiedzieć, że tzw. "poddupniki" nie są bezpieczne i nie powinniśmy ich używać. Są pełne foteliki do 36 kg, a nawet niedawno w USA pojawiły się foteliki do bodajże 54 kg.
Czytałam już o nich, na pewno w końcu i do nas dotrą, ale nie rozumiem zapaleńców, którzy ściągają sobie przez internet z USA, bez gwarancji, że będzie pasował im do auta... Nawet najlepszy fotelik nie gwarantuje bezpieczeństwa jeśli jest niestabilnie zamontowany...
UsuńFoteliki tyłem do kier. jazdy są legalnie dostępne w PL bez większego problemu. Tylko nie każdy o nich wie.
UsuńNatomiast o ściąganiu z USA... no cóż... sama tak zrobiłam i nie żałuję. Przeczytałam masę informacji na ten temat i na pewno nie był to zakup w ciemno :)
hmm ale ile to wychodzi $ ścięgnąć produkt z USA?
UsuńNie pamiętam już dokładnie. Za fotelik, który płynął do mnie statkiem zapłaciłam około 1300 zł bodajże. Płaciłam pośrednikowi w złotówkach wg kursu dolara na określony dzień.
UsuńŚciągałam przez pośrednika znalezionego na pewnym forum, ale wiem, że sprzedawał tez produkty z USA na Allegro. Wszystko właściwie "na paszczę", ale się udało, choć z pewnymi komplikacjami ;)
Warto ściagać przez kogos, kto zna procedury, dzięki czemu udaje się unikać cła ;)
Za to powiem wam ciekawostkę. Chciałam kupić dla Młodej wózek. Okazało się, że ten konkretny model, na którym mi zależało ściągnięty z USA pocztą lotniczą wyniósł by mnie mniej, niż kupiony w PL.
W końcu jednak kupiłam w PL, bo zależało mi wtedy na czasie i udało się znaleźć w atrakcyjnej cenie tylko ciut drożej niż z USA.
dziękuję za tak szczegółowe wyliczenie, muszę zerknąć na produkty z USA, zwłaszcza, że nie problem mi się dogadać
UsuńSam mam sporo wątpliwości jeśli chodzi o foteliki - szczególnie dotyczy to drogich modeli. No bo tak - czy fotelik za 1000 zł jest naprawdę 5 razy lepszy niż ten za 200 zł? A czy ten, który jeszcze 5 lat temu był najlepszy, teraz już jest niebezpieczny i koniecznie trzeba kupić najnowszy i oczywiście najdroższy model? Spotykam się z mocnym "przeginaniem" jeśli chodzi o dzieci w ogólności - wydaje mi się, że w bardzo wielu przypadkach rodzice starają się kupić swój własny spokój wewnętrzny, a producenci rozmaitego sprzętu bardzo wykorzystują tą sytuację, grając na ich emocjach i namawiając na absurdalnie drogie przedmioty.
OdpowiedzUsuńMasz sporo racji, choć zazwyczaj w tych droższych są rzeczywiście lepsze materiały, staranniejsze przeszycia, różne gadżety, schowki na zabawki, trzymaki na napoje, półeczki, poręczniejsze może sposoby zmiany pozycji i mocowania. Lecz to wszystko też nie stanowi o bezpieczeństwie, a jedynie wygodzie w czasie podróży.
UsuńA jeśli kogoś nie stać na te gadżety, nie tłumaczy go to z braku dbałości o owo bezpieczeństwo - bo można naprawdę niskim kosztem zapewnić choć minimum i przede wszystkim dbać o pozostałe czynniki, o to napięcie pasów, o unikanie pochylania się nad dzieckiem, czy chowanie luźnych przedmiotów w aucie...
Co do nowości - technologie idą naprzód i na pewno obecnie są coraz lepsze rozwiązania, lecz nawet taki starszy fotelik, jeśli raz przeszedł pozytywnie testy - wciąż to bezpieczeństwo zapewnia.
Z tymi 5 latami chodzi o to, że materiały się zużywają, tracą swoje właściwości. Dlatego dobre foteliki mają date ważności, z tego, co pamiętam.
UsuńPrzede wszystkim warto kupowac te fotele, które pomyslnie przeszły niezależne testy zderzeniowe, a nie styropianowe skorupy za 20 zł.
A ja polecam wszystkim komentujacym i autorowi przeczytanie jednej pozycji:
OdpowiedzUsuńSteven D.Levitt Stephen J.Dubner Freakonomia
Rozdziału poświeconemu wlasnie fotelikom dla dzieci
No i troche rozsadku z wydawaniem takich kwot na foteliki.
Juz lepiej kupic tanszy a nadwyzke przekazac bardziej potrzebujacym a nie sponsorowac producentów fotelikow i ich marketing.
Sprowadzanie specjalnie z US fotelika dla dziecka to jak dla mnie juz chore
Anonimowy - sama bym nie sprowadzała jakichś wydumanych, jeśli na rynku polskim można dostać wystarczająco bezpieczne - ale jeśli ktoś to sobie przekalkulował i ma możliwość sprowadzić taniej niż za produkt krajowy - tak jak z dżinsami, czy sprzętem komputerowym - czemu nie.
UsuńProblem tylko w ewentualnych reklamacjach, gdy np. producent znajdzie wadę i wycofa produkty z rynku...
Również uważam, że wystarczy fotelik w rozsądnej cenie, ale w tym poście chodziło mi o nie przeginaniu w drugą stronę - nie kupowaniu byle badziewia z marketu, ze stryropianu, czy używanego z niewiadomego źródła, gdy można zapewnić minimum bezpieczeństwa nawet za te sto złotych z hakiem :)
"Juz lepiej kupic tanszy a nadwyzke przekazac bardziej potrzebujacym a nie sponsorowac producentów fotelikow i ich marketing."
UsuńOK. Mam podać numer konta bloga R-O?
Ale czemu chore?
UsuńMamo, anonimom zawsze łatwiej wydawać takie radykalne opinię - gdybyś się poczuła czymś takim kiedykolwiek obrażona - kontakt do mnie na FB i robimy porządek.
UsuńNie no spoko, bez przesady. Obrażona się nie czuje, tylko tak radykalna opinie warto uzasadnić, no ale cóż...
UsuńMoje dzieci kilkanaście lat temu były wożone na dłuższe wyjazdy w bagażniku. Serio. W 1996 dojechałem tak z jednym swoim i jednym nie swoim dzieckiem do Francji. Inaczej się nie dało, bo samochód miał 5 foteli i wszystkie były obsadzone większymi ludźmi. Nikt nie panikował na granicach, policja wyprzedzała mnie wiele razy, nawet machali we Francji dzieciakom.
OdpowiedzUsuńFotelika nigdy nie miałem. :)
no i jak to się zmienia przez te lata :)
Usuńw sumie sam pamietam niewiele rożniące się akcje, np. wożenie dzieci na pace, itp.
co jak co ja teraz bym tak nie woził :)
A jaka wówczas była średnia prędkość (nie mówię o przepisowej) i zagęszczenie na drogach? :p
UsuńNie ma co przywoływać tamtych czasów...
Tak szczerze, to jestem w szoku, czytając Twoją opowieść.
UsuńJakoś tak czytając wczesniej nie dotarło do mnie, że piszesz o latach 90-tych :O Myślałam, że piszemy tu o głębokim PRL-u, dlatego też poszedł mój tekst o Panu Samochodziki ;)
W każdym razie... no cóz... wg mnie mieliście szczęście, że dojechaliście w całosci i w komplecie. Może jestem dziwna, ale przenigdy nie zgodziłabym się na przewóz tylu osób i w aucie do tego nie dostosowanym.
A dzieci w bagażniku, to brzmi jak kiepski żart, naprawdę... :/
Wiele razy widziałem wtedy dzieci w bagażnikach kombi, VAN-ów i terenówek, nikomu to nie przeszkadzało. Oczywiście na długich trasach, nikt chyba tak nie woził dzieci do szkoły.
UsuńTeraz często wozi się w ten sposób psy. Może za 10lat będzie można przewozić psa wyłącznie w psim foteliku. :)
Prędkość była o niebo wyższa, bo było mniej konkurencji na drogach. Zresztą nie mówiło się o wypadkach, o zagrożeniach na drodze, a jak miśki złapały (nie było ITD, SM i fotoradarów), to zawsze można było się dogadać. Poza tym drogi były bardziej przyjazne. Mniej było ograniczeń, świateł, wysepek, a paliwo było tanie.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że zdarzało mi się przekraczać 200km/h na krajówkach i nikogo to nie raziło, tak jak teraz.
Nie było to do końca mądre, ale mimo wszystko szkoda że minęło.
A czym Ty jeździłeś te 200 km/h? No, chyba, że jesteś Panem Samochodzikiem :D
UsuńMoje wszystkie samochody miały prędkość max. pow. 200km/h (pierwszy dużo powyżej) z wyjątkiem astry 1.6, której brakło chyba 10km/h.
UsuńDo osiągnięcia 200km/h wystarczy przeważnie silnik 1.8, czasem nawet 1.6 w benzynie, także nie widzę w tym nic dziwnego.
A filmowy Pan Samochodzik miał chyba jakiś wynalazek z NRD.
Phi, filmowy to może i miał z NRD, ale książkowy to miał automobil z silnikiem Ferrari :P
Usuń@Admin
OdpowiedzUsuńNo ja też nie, czasy się zmieniły, choć nie wiem czy na lepsze, to trzeba się dostosować. :(
Pierwsza sprawa. Nie można traktować sklepów stacjonarnych jak przymierzalnie. Nie zapominajmy ze w sklepie stacjonarnym mamy możliwość kontaktu ze sprzedawcą, skorzystania z jego wiedzy i przymierzenia fotelika. Nie spodziewajmy się że tego typu kompleksowa obsługa będzie za darmo. Tego nie ma na allegro. Moje zdanie jest takie: kupujesz na allegro pytaj o wszystko sprzedawcę na allegro.
OdpowiedzUsuńDruga sprawa dotyczy akapitu "Polecić mogę na przykład forum.gazeta.pl (dział e-dziecko -> e-rodzice -> foteliki samochodowe), gdzie eksperci Ilhenny, Mrukumaster i Paweł Kurpiewski pomagają na bieżąco rozwiązywać dylematy i mają kolosalną wiedzę o tym jaki fotelik, gdzie będzie pasował oraz jakie produkty mogą się ukrywać w testach pod innymi markami (licencje). "
Paweł Kurpiewski nie doradza i nigdy nie doradzał na forum. Była jedynie burzliwa dyskusja na kilka tematów w której wziął udział. Skąd wiem? Do niedawna byłem modem na tym forum. Dla ścisłości adminem jest ilhenny a moderują kwap666 i mrukumaster. Mój nick na forum to bitabob. Nadal tam pisuję, jednak zrezygnowałem z moderacji. Pozdrawiam.
dobra opinia - szanujmy sprzedawców - ktoś nam poświęca pół godziny to nie lećmy z zakupem na allegro, tylko wynagródźmy mu jego wysilek
UsuńMasz rację. Też uważam, że należy szanować pracę sprzedawców, o ile są kompetentni.
UsuńJacku Chmurzyński - dziękuję za doprecyzowanie, korzystałam z pomocy pierwszych dwóch panów, Paweł Kurpiewski pojawił się jakiś czas temu i nie śledziłam na ile się udziela, w każdym razie jest specjalistą od fotelików, nieprawdaż? :)
UsuńCo do przymierzania - nie spotkałam się z żądaniami opłat za to i nie ma to nic wspólnego z brakiem szacunku. Jeśli nie znajdę w ofercie fotelika, który pasuje, to przecież i tak nie kupię, tak jak nie kupuję butów, które mierzę i źle leżą na stopie. Sprzedawcy są zazwyczaj uprzejmi i pozwalają sprawdzać wybrany model (nie mówię o przymierzaniu całego sklepu ;) )- jeśli ktoś chce, przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by od razu dokonać zakupu :)
Podkreślam - ten post ma na celu walkę z tymi, którzy twierdzą, że "te dobre są za drogie" i tym sposobem zrzucają sobie z sumienia kwestię bezpieczeństwa...
Wystarczy samo Jacku. Chodzi mi o sytuacje gdy ktoś przymierza w sklepie a kupuje online. Jeśli wg tej osoby online jest taniej, lepiej to niech też online przymierza. Dokładnie to miałem na myśli. Nie spotkałaś się z opłatami bo nikt za możliwość przymiarki nie pobiera dodatkowych opłat, ale jeśli nadal część ludzi będzie traktować sklepy stacjonarne jak przymierzalnie, dokonując zakupów w sieci to sprzedawcy albo przestaną udostępniać fotele do przymiarki albo nie będzie już gdzie przymierzać. Wiem kim jest i czym zajmuje się Paweł Kurpiewski, spotkałem się z nim osobiście. Chodziło mi tylko o to że nie doradza i nie doradzał na wspomnianym forum. A przedstawiam się z imienia i nazwiska ponieważ w wielu miejscach w sieci wypowiadam się na temat bezpieczeństwa dzieci w samochodzie, to wyklucza anonimowość.
UsuńUżyłam pełnego brzmienia, gdyż wystąpiłeś tu jako osoba bardziej oficjalna, związana z konkretną branżą i tak też Cię potraktowałam, a nie jak typowego blogowego komentatora :) Dziękuję, z imienia jest sympatyczniej :)
UsuńCzy coś jeszcze mógłbyś do tekstu dodać, coś zweryfikować? Wypowiedziałam się w nim jako zaangażowany rodzic, nie ekspert, więc każda uwaga mile widziana.
Ja również jestem zwyczajnym rodzicem, nie jestem żadnym ekspertem, a moja praca zawodowa nie ma nic wspólnego z branżą fotelikową. Dobranie fotelika zapewniającego optymalną ochronę wcale nie jest takie proste i wg mnie nie jest możliwe przez internet. Nie mam nic przeciwko rodzicom którzy pytają na forach, ale powinni oni zdać sobie sprawę że tylko przymiarka w samochodzie daje 100% pewności i niezaleznie od opinii na forum to oni ponoszą odpowiedzialność za swoja decyzje i ewentualny zakup. Tak więc nie moge zgodzić sie ze zdaniem:
UsuńJeśli nie jest to możliwe - warto wejść na forum specjalistyczne i podając model samochodu, rodzaj kanapy i zamka, wiek i rozmiary dziecka, dopytać o najlepsze dla nas foteliki.
Jacku, jeśli jest wybór między poradzeniem się na forum, gdzie wypowiadają się sprzedawcy fotelików, którzy niejedne już przymierzali, a zakupieniem w ciemno, bo rodzic nie ma możliwości czasowych, by pojeździć i poprzymierzać lub mieszka w takim miejscu, że w ofercie nie znajdzie tych dobrych i tanich - co lepsze?
UsuńA nawet i w gdańskich sklepach stacjonarnych nie trafiłam na ferrari, jaki ostatecznie kupiłam, nania w ogóle nie jest jakoś popularna, najszybciej można je dostać w internecie właśnie.
Kupiony przez internet też można zwrócić po przymiarce - jednak poniesie się dodatkowe koszty na przesyłce - dlatego lepiej mieć już jakieś podstawy do zakupu, prawda? Większa szansa, że będzie pasował.
Nie do końca rozumiem jak można nie mieć czasu by zająć się bezpieczeństwem dziecka. Mieszkam w małej mieścinie i wiem z jakimi problemami spotyka sie rodzic chcący zadbać o bezpieczeństwo swojego dziecka. Pytasz co lepsze. Moje zdanie jest niezmienne: jechać do sklepu i tam kupić oczywiście przymierzając do auta. Nie uważam że rodzice którzy szukają porady na forum i kupują w sieci robią źle. Wszystko jest w porzadku do czasu gdy zdają sobie sprawę że to oni podejmują decyzję i biorą za nią odpowiedzialność, tak samo jak za bezpieczeństwo swojego dziecka. Fakt zadania pytania na forum od tego nie zwalnia, a niestety wielokrotnie spotkałem się z takim odbiorem wśród rodziców. Generalnie chodziło mi o to że część rodziców traktuje sklepy stacjonarne jak przymierzalnie, korzysta z wiedzy sprzedawcy, jego dobrej woli (przymiarka) a następnie dziękuje pięknie i klika "kup nagle". Oczywiście zakupiony w sieci fotelik mozna zwrócić. Niestety osobiscie nieznam nikogo kto by tak zrobił, a spotkałem się z kilkoma które były kompletnie niedopasowane do auta i dziecka. Osobiscie juz sam fakt że mógłym kupić w sieci fotelik, który ktoś zwrócił nie podając powodu zapala w mojej głowie czerwoną lampke.
UsuńTego nie wiadomo i w stacjonarnym, czy ktoś się nie rozmyślił i nie oddał w ciągu 10 dni - a przecież sprzedawca nie wycofa takiego fotelika.
UsuńPrzymierzając w sklepie stacjonarnym fotelik, klient nie ma obowiązku go kupić. Może mu się żaden nie spodobać i pójdzie do innego sklepu stacjonarnego i dla sprzedawcy nie ma różnicy, czy to będzie inny stacjonarny, czy allegro. Na tym polega wolny rynek.
Problem leży gdzie indziej - spora część, jeśli nie większość ludzi nadal NIE przymierza żadnego. Nawet kupując stacjonarnie. Wciąż jest zbyt mała świadomość w społeczeństwie, ludzie patrzą na cenę, na kolor, na markę, na kształt i bajery, a nie na bezpieczeństwo i dopasowanie do auta.
Z moich znajomych - kogo nie pytam, NIKT nie przymierzał fotelika, NIKOMU nie proponował tego sprzedawca.
Dlatego ten tekst - niech to będzie najtańszy, ale przetestowany, niech będzie z netu, ale włóżcie minimum wysiłku dla zapewnienia bezpieczeństwa. Nie zmuszę nikogo ani do poświęcenia odpowiedniej ilosci czasu, ani pieniędzy, lecz małymi kroczkami mogę starać się uświadamiać, że to jest ważne, że to wcale nie kosztuje tak dużo...
Podobnie rzecz ma się z dociąganiem pasów i odpowiednim ich przełożeniem - z własnym mężem od dwóch lat toczę o to walkę, o tę dbałość, a mam możliwość podstawiać mu pod nos informacje. Innym nie mam. Jednak im więcej będzie się trąbić, tym więcej osób ma szansę trafić raz i drugi i w końcu na własną rękę może się zainteresuje. Dopóki nie będzie za późno.
Zmusić nikogo się nie da. Ja jednak uparcie powtarzam za karzym razem rodzicom ze to ich odpowiedzialność i nikt ich z tego nie wyręczy. Cieszę się z tej dyskusji i naprawdę nie mam zamiaru nikogo pouczać. Opieram się na swoim doswiadczeniu nabytym podczas spotkań z rodzicami. W swoim mieście zajmuje się edukacją rodziców w tej kwestii organizujac miedzy innymi bezpłatne "szkolenia" Możesz mnie wyguglować to zobaczysz o co chodzi, Nie będę wżucał linków, no chyba że pozwolisz ;) W kwestii bezpieczeństwa nie można zawierać kompromisów, nie ma mniejszego zła. Co do sklepów stacjonarnych to sprzedawca nie musi przyjąć zwrotu i zazwyczaj tak się dzieje. Nie chodziło mi o sytuacje w której ktoś przymierza ileś tam fotelików, a później rezygnuje bo mu tapicerka nie pasuje. Dobrą metoda jest wytypowanie kilku interesujacych nas modeli. To prawda że przymierzając w sklepie nie klient nie ma obowiazku kupić. Może mu się jakiś nie spodobać. Tylko kto wybiera tak fotelik? Nikt swiadomy. A Twój post ma szanse tę swiadomość podnieść i wydaje mi się że temu służy ta dyskusja. A jak powinno wybierać sie fotelik? Na początek przejrzeć wyniki niezależnych testów, wybrać kilka interesujacych nas modeli. Można sprawdzić cenę. Wchodzac do sklepu pytamy o dostępność modelu i cenę, jeśli nam nie odpowiada idziemy gdzie indziej. Ja tak rozumiem konkurencję. Po co marnować czas sprzedawcy skoro z góry zakładamy ze i tak tu nie kupimy? Jeśli cena jest ok wtedy przymierzamy. Kupujesz w necie przymierzaj w necie. Ja zrobiłem tak, kupiłem fotelik nie tam gdzie był najtańszy ale tam gdzie sprzedawca udzielił mi wyczerpujacej i fachowej porady. Zrezygnowałem z zakupu w sklepie A pomimo ceny nizszej o blisko 50 pln. Pani która prezentowała fotelik nie umiała nawet otworzyć skorupy (Romer King Plus. Każdy ma inne kryteria wyboru i ma do tego prawo. Nie neguję, nie wyśmiewam, ale tak jak pisałem wyżej:odpowiedzialność zawsze spoczywa na rodzicu.
UsuńDziękuję Ci i w zasadniczych sprawach się zgadzam :)
UsuńCo do linków - ja tu jestem gościem, Remigiusz decyduje, według mnie warto takie propagować.
Pozdrawiam!
Twoim zdaniem można oszczędzać na ubrankach i zabawkach? Plz, napisz jak, ja jeszcze nie urodziłam, a już wydałam na niezbędną wyprawkę wielokrotność swojej miesięcznej wypłaty, a nie kupuję szaleńczo i bez opamiętania.
OdpowiedzUsuńMo http://racjonalne-oszczedzanie.blogspot.com/2013/03/oszczedzanie-na-dzieciach-nie-dac-sie.html
Usuńhttp://racjonalne-oszczedzanie.blogspot.com/2013/03/oszczedzanie-na-dzieciach-zabawki.html
To przykłady, a przede wszystkim - prócz jedzenia i smoczków - nic nie musi być nowe :) Nawet jeśli nie masz rodziny i znajomych, którzy kupią prezenty powitalne lub dadzą rzeczy po swoich dzieciach - są serwisy gdzie można wszystko uzyskać za darmo lub w naprawdę niskich cenach. I to nie są jakieś gorsze rzeczy - dzieci, za szybko wyrastają, by zużywać cokolwiek :)) Zresztą - przekonasz się sama. Choć cały problem w tym, że kupowanie, szykowanie gniazdka tak cieszy... Pozdrawiam!