Praktyka studencka - jak kolega "przerżnął" praktykę, a ja dostałem dobrą pracę.
Myślę, że podejmując pierwsze prace, trzeba wykazać się realizmem i kalkulacją. Trzeba umieć zaznaczać swoja pozycję, nie dać się zgnoić, a jednocześnie zaakceptować pewien układ, który jest zawsze losem świeżaka w firmie. A było to tak. Byłem ja i był kolega ze studiów na praktyce. On był formalnie praktykantem-specjalistą ds. ważnego projektu, ja byłem równie ważnym praktykantem-specjalistą d.s. wdrożeń internetowych. Do kolegi pewnego dnia przyszła kierowniczka i wysłała go z papierami na ksero, burknął coś, poszedł, przyniósł nadąsany. Sytuacja się powtórzyła. Za trzecim razem kolega nie wytrzymał i wypalił wprost, że on to nie jest tu sekretarką - tylko specjalistą z Ważnego Uniwersytetu z Ważnym Mieście i dosłownie "to nie należy do jego obowiązków"! Mniej więcej równolegle, w sąsiednim dziale, mnie zawołała szefowa - i uśmiechnięta mówi dosłownie: "Młody! Pomożesz? Na ciebie wypadło - najmłodszy tu jesteś?" i wręcza mi listę: chleb... mleko.....