Posiadanie mniej niż 100 przedmiotów w praktyce.
Widzę po liczbie czytelników, że kogoś osobiście uraziłem poprzednim postem, oczywiście nie to było moją intencją. Chciałem w prześmiewczy sposób i nadal chcę skrytykować ideę i nowomodne wśród minimalistów hasło posiadania mniej niż 100 przedmiotów, wskazując jego słabe strony i nie odpuszczę. Regułą tego bloga jest bowiem szczerość - nawet jeśli ta szczerość może zaboleć. Nie bez przyczyny jeden ze stałych czytelników zaproponował kiedyś, abym w tytule dodał wpis: "Uwaga! Tu nie głaszczemy po główce." :)
Na jednym z minimalistycznych blogów przeczytałem, że wśród minimalistów często pojawia się pytanie: Ile masz przedmiotów? Czy masz mniej niż 100 przedmiotów? Tak jakby właśnie ta cecha była kluczowa do przynależności do elitarnego klubu minimalistów. No to jak moi drodzy? Czy mam mieć ascetycznego bloga w smutasnych kolorach, mam pozować na świątobliwego impotenta czy innego mnicha i głosić, że mam 100 przedmiotów, aby móc uznać się za minimalistę (umiarkowanego - racjonalnego, ale jednak minimalistę), aby nie być posądzony o pozerstwo?
Bzdura moi drodzy czytelnicy, centralna bzdura na resorach. Po pierwsze liczba 100 jest z palca wyssana i służy głównie jako komercyjne hasło do sprzedaży poczytnej książki, po drugie dlaczego nie na przykład 123 albo 128, a może 99, jak w promocji supermarketowej? Po trzecie jakiekolwiek liczenie przedmiotów i uzależnianie od tego bycia minimalistą lub nie natrafia na mnóstwo zagwostek i logicznych sprzeczności - dobrze i prześmiewczo kol. Wojtek zauważył. Jeśli posiadamy spodnie z odpinanymi nogawkami (nogawek sztuk dwie) to w sumie należałoby to policzyć jako 3 przedmioty - to jest żelazny i niepodważalny fakt.
Nie da się utrzymać liczby 100 przedmiotów (nawet na osobę) jeśli mamy rodzinę i dziecko! Co zrobisz? Dziecku pluszaki i zabawki wyrzucisz do kubła, bo ci się magiczny limit zakłócił? Wsadzisz dziecko do białego pokoju z karimatą, laptopem i śpiworem aby się kiwało w tył i w przód? Heh!
To nie jest minimalistyczny obrazek! O nie! Tam jest aż 9 przedmiotów!
Ja zawszę będę bezlitośnie tępił hasło: "Jestem minimalistą i posiadam mniej niż 100 przedmiotów." jako oznakę chorobliwego sekciarstwa, nie mające NIC wspólnego z minimalizmem.
Na jednym z minimalistycznych blogów przeczytałem, że wśród minimalistów często pojawia się pytanie: Ile masz przedmiotów? Czy masz mniej niż 100 przedmiotów? Tak jakby właśnie ta cecha była kluczowa do przynależności do elitarnego klubu minimalistów. No to jak moi drodzy? Czy mam mieć ascetycznego bloga w smutasnych kolorach, mam pozować na świątobliwego impotenta czy innego mnicha i głosić, że mam 100 przedmiotów, aby móc uznać się za minimalistę (umiarkowanego - racjonalnego, ale jednak minimalistę), aby nie być posądzony o pozerstwo?
Bzdura moi drodzy czytelnicy, centralna bzdura na resorach. Po pierwsze liczba 100 jest z palca wyssana i służy głównie jako komercyjne hasło do sprzedaży poczytnej książki, po drugie dlaczego nie na przykład 123 albo 128, a może 99, jak w promocji supermarketowej? Po trzecie jakiekolwiek liczenie przedmiotów i uzależnianie od tego bycia minimalistą lub nie natrafia na mnóstwo zagwostek i logicznych sprzeczności - dobrze i prześmiewczo kol. Wojtek zauważył. Jeśli posiadamy spodnie z odpinanymi nogawkami (nogawek sztuk dwie) to w sumie należałoby to policzyć jako 3 przedmioty - to jest żelazny i niepodważalny fakt.
Nie da się utrzymać liczby 100 przedmiotów (nawet na osobę) jeśli mamy rodzinę i dziecko! Co zrobisz? Dziecku pluszaki i zabawki wyrzucisz do kubła, bo ci się magiczny limit zakłócił? Wsadzisz dziecko do białego pokoju z karimatą, laptopem i śpiworem aby się kiwało w tył i w przód? Heh!
Ja zawszę będę bezlitośnie tępił hasło: "Jestem minimalistą i posiadam mniej niż 100 przedmiotów." jako oznakę chorobliwego sekciarstwa, nie mające NIC wspólnego z minimalizmem.
Dobrze prawisz. Choć uważam, że trzeba swój stan posiadania mieć pod jaką-taką kontrolą, nie gromadzić bezsensownie i niepotrzebnie, to liczenie "do stu" uważam za chorobliwe przegięcie w drugą stronę. Minimalizm ma dawać człowiekowi wolność, a nie wsadzać go do jakiejś klatki. Mogę mieć bibliotekę pełną książek i dalej "dryfować w stronę minimalizmu", cieszyć się życiem, a liczenie mieć w nosie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńno właśnie, bo zgodnie z tą ideą powinnaś zlikwidować swoje ukochane książki - kupić ich ekwiwalenty w e-bookach i zładować na jakiś jeden i-gadżet albo pendrive
Usuńto jak dla mnie byłoby przegięcie
jeśli chodzi o gadżety elektroniczne, to jestem wyjątkowo odporna - po prostu nie przepadam ani za telefonami (no mam, bo jak tu inaczej funkcjonować, ale jakiś najprostszy z funkcją dzwonienia), ani za gps-ami, nie mam nawet mp3...
Usuńja mam dokładnie taki sam telefon, zero funkcji, absolutne minimum, byle akumulator długo trzymał - kilka dni najlepiej
Usuńmój trzyma 3 tygodnie, z czego jestem niezmiernie zadowolona
Usuńnaprawdę nieźle
Usuńkażdy powinien mieć tyle, ile jest w stanie ogarnąć :-) mało się krócej sprząta :-) więc ja wolę mniej. Ale bez ideologii!
OdpowiedzUsuńdokładnie, ja właśnie zlikwidowałem wielki TV i po prostu planuję mieć monitor komputerowy z tunerem TV, zlikwidowałem jeden mebel, może się uda kolejny
Usuńale te przedmioty albo zostały sprzedane, albo poszły do rodziny - nie wyrzucam
chcę mieć mniej - tak jak ty - więcej przestrzeni, łatwiej się ogarnąć - ale chcę to zrobić bo mi się tak podoba i tyle - bo to fajne i wygodne, a nie bo ktoś mi każe i w "środowisku" na mnie lepiej ludzie popatrzą :>
no i bez obsesyjnego denerwowania się, czy się zamyka "święty limit" 100 przedmiotów czy nie :>
Wreszcie ktoś to napisał. Dzięki. Czytając bzdury o 100 przedmiotach można dojść do wniosku, że minimalistą może być jedynie singiel ;)
OdpowiedzUsuńpoza blogosferą i komentarzami także są jeszcze inne relacje
OdpowiedzUsuńco do powtarzalności - ja od czasu do czasu zaglądam na blogi znajomych blogowiczów - ale nie wertuję ich szczegółowo
więc albo podświadomie powtarzam wątek, albo po prostu dochodzimy po przemyśleniu do tych samych wniosków