Praktyka studencka - jak kolega "przerżnął" praktykę, a ja dostałem dobrą pracę.

Myślę, że podejmując pierwsze prace, trzeba wykazać się realizmem i kalkulacją. Trzeba umieć zaznaczać swoja pozycję, nie dać się zgnoić, a jednocześnie zaakceptować pewien układ, który jest zawsze losem świeżaka w firmie.

A było to tak. Byłem ja i był kolega ze studiów na praktyce. On był formalnie praktykantem-specjalistą ds. ważnego projektu, ja byłem równie ważnym praktykantem-specjalistą d.s. wdrożeń internetowych. Do kolegi pewnego dnia przyszła kierowniczka i wysłała go z papierami na ksero, burknął coś, poszedł, przyniósł nadąsany. Sytuacja się powtórzyła. Za trzecim razem kolega nie wytrzymał i wypalił wprost, że on to nie jest tu sekretarką - tylko specjalistą z Ważnego Uniwersytetu z Ważnym Mieście i dosłownie "to nie należy do jego obowiązków"!


Mniej więcej równolegle, w sąsiednim dziale, mnie zawołała szefowa - i uśmiechnięta mówi dosłownie: "Młody! Pomożesz? Na ciebie wypadło - najmłodszy tu jesteś?" i wręcza mi listę: chleb... mleko... masło... 3 kilo ziemniaków... Co mi tam, poszedłem. Było trzeba skoczyłem i drugi, i trzeci raz... W następnym tygodniu przed "kofibrejkiem" szefowa mnie wzywa do siebie... i częstuje pyszną grochówką i innymi smakołykami. "Proszę... student, z dala od domu, to sobie teraz dobrze zjesz jak u mamy". Nie raz potem szefowa osobiście zrobiła mi kawę i nie raz przynosiła coś pysznego z domu... "dla młodego", czyli dla mnie.

Nie sądzę, aby moja pozycja zawodowa przez to ucierpiała... a czy domyślacie się już komu po praktyce letniej podziękowano i w firmie nie został?

P.S. Zapraszam na blogowy  profil FB: https://web.facebook.com/RacjonalneOszczedzanie/

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Oszczędny przepis: serca drobiowe dla smakoszy

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?