Romans w pracy, relacje w biurze, dokazywanie w firmie...a polska rzeczywistość.

Dobra moi drodzy, powiem jasno i na temat jak to jest ze sprawami damsko-męskimi w firmie.


Generalnie w ciągu całej swojej kariery odnosiłem i odnoszę się dość niechętnie do romansów i bliskości w biurze i tego unikam (z małymi wyjątkami oczywiście, człowiek jest człowiekiem). Nawet okresowo pracując/współpracując w firmie rodzinnej z własną żoną często wypowiadam się o niej per Pani Nnnnnn, bo po co klient z zewnątrz ma wiedzieć cokolwiek o naszych relacjach. Nie powinno go to obchodzić nic a nic.

Relacje w biurze z koleżankami, podwładnymi płci pięknej oraz pracownicami dorywczymi chce mieć czysto służbowe, a jeśli koleżeńskie, to tylko do pewnego stopnia - na pewno nie do stopnia przyjaźni, ani jakiejkolwiek zażyłości.

Dokazywanie w biurze to ma być przy pracy! Ostre zasuwanie z robotą przy obsłudze zlecenia ważnego klienta, po którym każdy wraca z kieszenią pełną kasy do objęć swojej dziewczyny/chłopaka POZA PRACĄ! I osobiście ja nie chcę nic o tym wiedzieć.

Wszelkie komentarze i opowieści o sprawach damsko-męskich między np. starszym szefem (właścicielem) a młodszą asystentką wydają mi się nieźle nadymane i przesadzone. Każdy właściciel firmy lubi liczyć swoje pieniądze, a nie po to pakuje się kasę w szkolenia, w pensję i w renomę firmy aby robić sobie komplikacje miłosne w miejscu pracy. Komplikacje, które prędzej czy później kończą się niezłym gnojem, zwłaszcza jeśli człowiek ma żonę i rodzinę.

Czy wy myślicie, że zatrudnienie dobrego pracownika - w tym przypadku kobiety w małej/średniej firmie to prosta sprawa w sensie zawodowym? Trzeba się namęczyć znacznie więcej niż z poderwaniem kobiety w klubie. Po co marnować taki cenny dla firmy nabytek wdając się w durne romanse?

Naprawdę, jest tyle dyskotek, klubów, spragnionych kobiet a z drugiej strony multum galerianek i wszelkiej maści "profesjonalistek", że jeśli ktoś już koniecznie chce się zabawić to suma sumarum pewne sprawy można mieć taniej, niż zatrudniając blond długonogą pannę "gościnną towarzysko" w miejscu pracy.

Rozumiem niektórych z was, rozumiem też niektórych komentujących - Panowie - hormony wam buzują, Panie - spragnione jesteście bliskości i fajnego chłopa. Snujecie zatem bajki, koloryzujecie biurowe wspomnienia i jedną czy drugą aluzję szefa o tym jaka fajna z was babka i zaproszenie na kawę odbieracie jako towarzyskie podchody. Owszem, to się czasem zdarza, ale gwarantuję wam, że nas szefów w pracy najbardziej rajcuje hajs, kasa, kapucha, brzęk monet, pełne konto i wypasiona fura pod biurem - a wasze biurowe wdzięki są w ostatniej kolejności.

Zabawę to my mamy PO PRACY! W pracy zabawy w pszczółki i kwiatki nie uświadczycie! :)

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Oszczędny przepis: serca drobiowe dla smakoszy

"Nie bierz d**y z tej samej grupy." - oszczędzanie nerwów w relacjach z kobietami.