Wpływ zamykania "starych rynków" dla ruchu?
Wczoraj zrobiłem sobie marsz treningowy po parkach w moim mieście i przy okazji, nieco okrężną drogą zahaczyłem o centrum. Tak, mowa o Lubinie (Lubin, Dolny Śląsk, nie LubLin, czy wiesz, że takie miasto istnieje? hah!)...
Najpierw park miejski i kilka fotek. Sympatyczne stworzonka, co...
Następnie wyskok z terenów zielonych w kierunku tzw. rynku.
No i teraz tzw. rynek i dzisiejsza kwestia do dyskusji.
Rynek jest po tzw. rewitalizacji. Dopiero co. Szkopuł w tym, że dotychczas wokoło ratusza widocznego na zdjęciu były miejsca parkingowe na kilkadziesiąt aut. Te miejsca parkingowe zablokowano, nie ma... sorry... powiedział Pan Prezydent (rynek ma być reprezentacyjny, haha, jak chcesz to zasuwaj "z buta").
Siłą rzeczy po zamknięciu dla ruchu o wiele trudniej zaparkować w okolicach rynku, zrobić zakupy, załatwić coś tam. Słyszałem pocztą pantoflową, że niektórzy sklepikarze z rynku zamierzają się wyprowadzić.
Istotnie, naliczyłem kilka pustych lokali na wynajem i na sprzedaż, których raczej nie widziałem kilka-kilkanaście miesięcy temu, kiedy zwracałem uwagę na ew. lokale do wzięcia w centrum.
Co Ty myślisz na ten temat? Czy dobry jest ten trend w prowincjonalnych miastach, małpiego wzorowania się na metropoliach i zamykania centrów dla samochodów?
Czy to ma sens? Napisz!
Komentarze
Prześlij komentarz