Avatar a ekonomia - kilka prawdziwych refleksji.

Niedawno ponownie oglądnąłem film Avatar, o ile pierwszym razem film mi się podobał, zachwycał kolorami to efektami, drugie oglądanie pozostawia mieszane uczucia.


Po pierwsze strasznie oklepany motyw, który jeśli dobrze pomyśleć pojawił się już w dziesiatkach filmów i książek, ot taki zlepek wielu tysiac razy powtórzonych juz wątków.

W warstwie logicznej to straszny gniot - film antycywilizacyjny, który mówi, że najlepiej aby garstka dzikusów nas wszystkich ukatrupiła, a ci co pozostaną przy zyciu mają modlić się do drzew, zjadać jakies marne korzonki z lasu i ogrzewać suszonymi wielbładzimi bobkami.

Źli górnicy i żołnierze z filmu to bowiem MY, to jesteś Ty... to jestem ja, Twój brat, Twój ojciec...

Co??!! Dziwnie to zabrzmiało? Tak... to jesteśmy my... nasza cywilizacja:
- komputer którego używasz
- energia, która go napędza
- miedź z której jest zbudowany twój PC
- rury którymi do Twojego domu płynie bieżąca woda, której zaraz nalejesz do czajnika by zaparzyć kawę w przerwie od pracy...
- węgiel, uran, energia... aby to wszystko chodziło...


Tak! Twoja/nasza drużyna w filmie to ci "źli" wojacy i górnicy... nasza cywilizacja opiera się bowiem na tym, że "źli" ludzie lądują gdzieś na dziewiczej ziemi, przepędzają tubylców, wieśniaków i dzikusów, stawiają szyby wiertnicze albo wyrąbują gigantyczną dziurę w ziemi i kopią...

I dzięki temu masz to wszystko co Cię w tej chwili otacza! Jesteś częścią cywilizacyjno-przemysłowo-górniczego systemu opartego w 100% na surowcach kopalnych w tym ropie naftowej.

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Oszczędny przepis: serca drobiowe dla smakoszy

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?