Emigracja... jeden z czynników który zatrzymuje mnie w Polsce.

Wiele się kiedyś tu pisało na temat emigracji, jednak wiele z tych dyskusji zarchiwizowałem i zdjąłem z widoku publicznego... dlaczego? Otóż moje postulaty by Polacy w Kraju i Polacy na obczyźnie szanowali się nawzajem i nie pluli na siebie raczej spotkało się z eskalacja hejtów, pyskówki i wzajemnej niechęci dwóch stron. Zdjąłem to, ponieważ mój blog nie jest bowiem śmietnikiem, czy placem zabaw dla hejterów.

Jednak od jakiegoś czasu radykalnie zmieniłem politykę komentarzy, tzw. wolność i tolerancja na moich blogach odeszły w niebyt. Piękny sen o miejscu, gdzie można swobodnie dyskutować się nie ziścił a hejterzy, także z grona niedawnych wielkich blogowych przyjaciół, dopiekli mi, że hej. Jakie było rozwiązanie problemu? Wypalić i wyrwać te plewy zdecydowanie i nie pozwolić się im więcej rozrosnąć na moich blogach. Czy więc możemy powrócić do tych rozmów? Teraz chyba tak.

Polacy hejtują się nawzajem z lubością, to jest nasza parszywa cecha narodowa, Rodacy w kraju z zazdrością patrzą na ziomków którzy odnieśli na emigracji sukces i smęcą, Polacy którym na emigracji się niestety nie udało i wegetują gdzieś "na flacie w bejzmencie" wieczorami wylewają frustrację na necie i plują jadem na tych, co zostali w Kraju i jakoś sobie radzą... o chyba tak to pozostanie.

Ciekaw jestem jednak jak zachowują się Muzłumanie w UK względem swoich ziomali, którzy pozostali gdzieś na Bliskim Wschodzie czy Afryce Północnej. Czy też kuzyn kuzyna próbuje okraść, obrobić 4 litery, zbić z pantałyku i podłożyć mu świnię? No tak.... Muzłumanie się świniami brzydzą...

Nie znam obecnych realiów wielkich europejskich miast, ale z mediów, mimo, że jest to podane w sposób lekki wyłania się obraz solidarnej muzłumańskiej braci, która coraz bardziej rozpycha się łokciami i poszerza swoją przestrzeń życiową.

No właśnie, mimo że pewne elementy kultury islamu mogą wydawać się ciekawe...


...to na ogół, po moich dotychczasowych kontaktach z ludźmi z tamtej kultury i tym co wiem, widzę, czytam... niespecjalnie miałbym ochotę się integrować, ani mieszkać gdzieś w emigranckiej dzielnicy pełnej muzłumanów, co więcej, zupełnie nie miałbym ochoty mieszkać w mieście, gdzie istnieją zwarte wspólnoty i dzielnice z taką mniejszością... Sztokholm, Paryż, Londyn... większe brytyjskie miasta odpadają.

Jak wiecie jestem człowiekiem otwartym i zasadniczo przeciwko muzłumanom nic nie mam, jednak w zupełności wystarczą mi jakieś wakacje, potargowanie się z mahometanami na jakimś bazarze o jakiś niby-markowy zegarek czy perfumy dla ukochanej, wypicie arabskiej herbaty z ziołami, pooglądanie jakiś malowniczych ruin i arabska ropa w moim baku...

...za resztę... integracja... tolerancja... multi-kulti.... sorry Winnetou... jakoś zupełnie dziękuję...


Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Oszczędny przepis: serca drobiowe dla smakoszy

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?