Ogrzewanie elektryczne
Zbliża się powoli sezon grzewczy i tematy dot. ogrzewania także zagoszczą na tym blogu - napiszę dziś jednak coś, co wielu z was wyda się herezją - otóż ogrzewanie elektryczne też może być oszczędne!
Naturalnie może być oszczędne w wyjątkowych, uzasadnionych przypadkach - bo przecież na ogół nie jest, nieprawdaż?
Tak jest jednak w moim przypadku - sezonowo ogrzewam się lub dogrzewam podczas godzin pracy olejowymi grzejnikami elektrycznymi z Tesco, dokładnie takimi jak na obrazku powyżej. Koszt całej zabawy nie przekracza jednak z reguły 50 zł miesięcznie. Jak się już domyślacie - czas grzania nie przekracza zazwyczaj tych kilku godzin, a moc kilkuset W.
Powodem jest źle zaprojektowany i niesprawny system ogrzewania gazowego, jednak z uwagi na kwestie własności budynku, sąsiedztwo i różne sprawy prawne - nie opłaca mi się w żadnym wypadku drążyć sprawy - prawdopodobnie kosztowałoby mnie to więcej czasu i nerwów niż wydanie w sezonie dodatkowych 50 zł miesięcznie.
Rodzaje ogrzewania elektrycznego:
Konwektor - zaletą jest niska cena, wadą ciągły metaliczny smrodek rozgrzanych sprężyn w rdzeniu urządzenia, kolejne wady to brak bezpieczeństwa, urządzenie trzeba nadzorować, przykrycie konwektora grozi pożarem, grzejnik jest niebezpieczny dla dzieci. Urządzenie posiada niemal zerową bezwładność cieplną. Moje zdecydowane NIE.
Termowentylator - to właściwie lekko zmodyfikowany konwektor ze wszystkimi jego wadami, zaletą jest możliwość użycia do chłodzenia latem oraz skierowania strumienia ciepłego powietrza na dany punkt, znana od czasów komuny farelka jest także termowentylatorem.
Promiennik - cena nieco wyższa niż konwektor, ale prócz braku smrodku ma jednak większość wad konwektora - także nie używamy jeśli w domu są dzieci, także jest niebezpieczny jeśli chodzi o zagrożenie pożarowe, także ma zerową bezwładność. Używanie promienników przypomina nieco grzanie się przy kominku, także można mieć takie urządzonko jeśli chcemy na promieniowanie podczerwone wystawić np. zbolałe korzonki. Generalnie jeśli chcemy doraźnie ogrzać tylko fragment dużego pomieszczenia - jest to jakieś rozwiązanie.
Grzejnik olejowy - działa na takiej samej zasadzie jak klasyczny żeberkowy kaloryfer, z tą różnicą że zamiast wody rozgrzewa się w nim olej mineralny. Urządzenie jest z reguły o wiele bezpieczniejsze niż te wspomniane wyżej, można zostawić je bez nadzoru, posiada z reguły dobrą regulację i termostat - jak wiecie z poprzedniego posta - jest to mój wybór do doraźnego dogrzewania pomieszczeń. Warto wydać nieco więcej i kupić ten grzejnik - to i tak relatywnie mały wydatek z późniejszymi kosztami grzania elektryką.
Być może mój opis powyżej jest dla wielu z was oczywisty, piszę jednak z myślą o tych, którzy stoją przed wyborem i szukają praktycznej porady.
Naturalnie może być oszczędne w wyjątkowych, uzasadnionych przypadkach - bo przecież na ogół nie jest, nieprawdaż?
Tak jest jednak w moim przypadku - sezonowo ogrzewam się lub dogrzewam podczas godzin pracy olejowymi grzejnikami elektrycznymi z Tesco, dokładnie takimi jak na obrazku powyżej. Koszt całej zabawy nie przekracza jednak z reguły 50 zł miesięcznie. Jak się już domyślacie - czas grzania nie przekracza zazwyczaj tych kilku godzin, a moc kilkuset W.
Powodem jest źle zaprojektowany i niesprawny system ogrzewania gazowego, jednak z uwagi na kwestie własności budynku, sąsiedztwo i różne sprawy prawne - nie opłaca mi się w żadnym wypadku drążyć sprawy - prawdopodobnie kosztowałoby mnie to więcej czasu i nerwów niż wydanie w sezonie dodatkowych 50 zł miesięcznie.
Rodzaje ogrzewania elektrycznego:
Konwektor - zaletą jest niska cena, wadą ciągły metaliczny smrodek rozgrzanych sprężyn w rdzeniu urządzenia, kolejne wady to brak bezpieczeństwa, urządzenie trzeba nadzorować, przykrycie konwektora grozi pożarem, grzejnik jest niebezpieczny dla dzieci. Urządzenie posiada niemal zerową bezwładność cieplną. Moje zdecydowane NIE.
Termowentylator - to właściwie lekko zmodyfikowany konwektor ze wszystkimi jego wadami, zaletą jest możliwość użycia do chłodzenia latem oraz skierowania strumienia ciepłego powietrza na dany punkt, znana od czasów komuny farelka jest także termowentylatorem.
Promiennik - cena nieco wyższa niż konwektor, ale prócz braku smrodku ma jednak większość wad konwektora - także nie używamy jeśli w domu są dzieci, także jest niebezpieczny jeśli chodzi o zagrożenie pożarowe, także ma zerową bezwładność. Używanie promienników przypomina nieco grzanie się przy kominku, także można mieć takie urządzonko jeśli chcemy na promieniowanie podczerwone wystawić np. zbolałe korzonki. Generalnie jeśli chcemy doraźnie ogrzać tylko fragment dużego pomieszczenia - jest to jakieś rozwiązanie.
Grzejnik olejowy - działa na takiej samej zasadzie jak klasyczny żeberkowy kaloryfer, z tą różnicą że zamiast wody rozgrzewa się w nim olej mineralny. Urządzenie jest z reguły o wiele bezpieczniejsze niż te wspomniane wyżej, można zostawić je bez nadzoru, posiada z reguły dobrą regulację i termostat - jak wiecie z poprzedniego posta - jest to mój wybór do doraźnego dogrzewania pomieszczeń. Warto wydać nieco więcej i kupić ten grzejnik - to i tak relatywnie mały wydatek z późniejszymi kosztami grzania elektryką.
Być może mój opis powyżej jest dla wielu z was oczywisty, piszę jednak z myślą o tych, którzy stoją przed wyborem i szukają praktycznej porady.
Niektórzy Japończycy grzeją niewiele albo wcale, a w biurach siedzą ciepło ubrani. Mają też specjalne rękawiczki, w których można wygodnie pisać na klawiaturze :)
OdpowiedzUsuńDogrzewalam sie 2 lata temu takim piecykiem przez jakis czas i rachunek za prad znacznie wzrosl. Na szczescie sponsorem rachunku byl wlasciciel mieszkania, ktore wynajmuje. Na czas wymiany pieca gazowego obnizyl mi cene wynajmu.
OdpowiedzUsuńNiestety w mieszkaniu, które wynajmuję jest tylko ogrzewanie elektryczne, w dodatku bardzo kiepsko rozwiązane - trzy niewielkie grzejniki na prawie 60m2. W efekcie zima to maksymalne uszczelnianie okien, polar, grube skarpety i wmawianie sobie, że 18 stopni to naprawdę komfortowa temperatura...
OdpowiedzUsuńW tym roku postanowiliśmy się uniezależnić i całkowicie przejść na elektrykę. Mieszkanie małe, więc przestaniemy w końcu sponsorować ogrzewanie sąsiadom. Sama jestem ciekawa, jak to wyjdzie.
OdpowiedzUsuńJeśli musiałbym grzać pełnowymiarowe mieszkanie - starałbym się o piec akumulacyjny oraz licznik dwutaryfowy.
OdpowiedzUsuńGrzać elektryką jako tako opłaca się naprawdę malutkie mieszkanko - kawalerkę, albo 2 małe pokoiki, i to dobrze zaizolowane - budynek po termomodernizacji.
a 18 stopni to może nie komfortowa temperatura dla osób ciepłolubnych - ale na pewno zdrowa
OdpowiedzUsuńDogrzewać - racjonalnie - ale ogrzewać całe mieszkanie to już chyba nie do końca. Jeszcze jak małe do 50m to przejdzie, inaczej się nie kalkuluje.
OdpowiedzUsuńJest dużo rozwiązań szczególnie popularnych na zachodzie jak bojlery gazowe z obiegiem wody użytkowej i centralnego ogrzewania. Jeśli jest możliwość założenia takiego bojlera - to wybór jest prosty.
akurat w najnowszym muratorze jest artykuł "Ogrzewanie prądem, kiedy warto?" dla zainteresowanych polecam
OdpowiedzUsuńi znowu wiele zależy od mediów, które mamy doprowadzone
OdpowiedzUsuńzaletą prądu jest to, że jest niemal wszędzie, nie wymaga dodatkowych kominów ani drogich urządzeń
Moje trzy grzejniki olejowe kosztowały mnie z promocji/wyprzedaży, 45zł, 30zł - 2x500W oraz 80zł - 1500W, to cały koszt inwestycji
Ja probowalam dogrzac tymi grzejnikami 90m2, wiec nie bylo lekko ;-) Grzalam tylko w salonie (duza tafla okien na jednej scianie), gdy bylam w domu i jeden grzejnik w sypialni. Jak bylo z 18 stopni, to bylo niezle ;)
OdpowiedzUsuńMam 28 m, budynek 10-letni, więc chyba da radę. Celuję właśnie w 18 st. (zwykle zakręcałam grzejniki i tyle właśnie było zimą) oraz przykręcenie ogrzewania podczas dłuższej niebytności w domu na minimum. Do tej pory dokładaliśmy sporo kasy do nonszalanckiego i nadmiernego grzania sąsiadów, więc każde inne rozwiązanie wydaje mi się lepsze.
OdpowiedzUsuńWiem, że dla niektórych 18 st. jest nie do pomyślenia, ale my się sporo ruszamy. Zimą biegamy, jeździmy na rowerze, chodzę boso po śniegu (w tym roku namówię na to na pewno męża, bo to świetna rzecz), a jak siedzimy bez ruchu, to normalne, że zakładamy swetry. Szczerze mówiąc, jak idę zimą z wizytą do kogoś, kto ma 26 st. w domu, to się po prostu męczę... Po jakimś czasie wychodzę na balkon, żeby się trochę schłodzić. To nie mój klimat :)
W takim przypadku rezyygnacja z ogrzewania wspólnego z sąsiadami to dobry pomysł.
OdpowiedzUsuńJa powiem szczerze, że w zimie wszystkie grzejniki poza łazienką są w moim mieszkaniu zakręcone przez 95% czasu.
Sąsiedzi hajcują tyle, że bez jakiegokolwiek grzania jest u mnie 23stopnie, przy czym bardzo dużo wietrzę.
masakra, lenie jedne, nie grzeją bo sąsiad grzeje, a mnie z każdej strony wiatr owiewa:(((((
OdpowiedzUsuńproblem w tym, że sąsiedzi grzeją zdecydowanie za mocno
Usuńnaprawdę temperatury powyżej 26 stopni w pomieszczeniach to dla mnie za dużo
jeszcze przy masakrycznym wysuszeniu powietrza = sahara
Wiem mieszkałam w bloku całe życie, a spałam przy otwartym oknie nawet zimą, ale odkąd kupiliśmy stary dom, to muszę przyznać, ze jest nieco chłodnooooooooo...........
UsuńDlaczego ja tego racjonalnego oszczędzania nie mogę dodać u siebie???
OdpowiedzUsuńhmm, nie wiem, nie działa Ci blogroll? czy linku nie możesz dodać? napisz o co chodzi - zobaczę w czym rzecz
Usuńmój blogroll jest pod adresem: http://realny-minimalizm.blogspot.com/ mogę Cię dodać wieczorem
Najlepszym sposobem na tanie ogrzewanie jest według mnie kocioł co - jest energooszczędny co znacznie obniża rachunki za ogrzewanie.
OdpowiedzUsuń