Apple za 5000, czy flagowiec z Androidem za 3000 zł. Powierzchowna analiza przypadku

Sytuacja o której piszę jest prawdziwa "podwójnie". Brzmi to dziwnie, ale tak to najwyraźniej można ująć. Po pierwsze z dyskusją na ten temat zetknąłem się niedawno w internecie (lektura jakiegoś forum w czasie podróży), po drugie ostatnio przynajmniej raz zaistniał podobny dylemat w moim towarzystwie. Podane w tytule sumy mogą się różnicować o około 50-100 zł.  Procentowo to nieistotne dla całości rozumowania.

Punkt pierwszy. Odwieczna "rywalizacja" między Applowcami i Androidowcami. Ten temat... to oklepane. Zjawisko stare jak świat... kiedy się to zaczęło? Commodore vs Atari, Amiga kontra IBM PC? To sobie dziś darujemy.

*Czy chcesz wiedzieć gdzie jest moje miejsce w konflikcie fanbojskim iPhone vs Android? Odpowiedź znajdziesz w dalszej części wpisu.


Ten wpis nie jest miejscem na wojenkę emocjonalną w stylu Commodore kontra Atari (kto to jeszcze pamięta...?) tylko finansowe zerknięcie na decyzję zakupu. To jest rozumowanie z punktu widzenia zwykłego użytkownika, takich jest najwięcej. Nie z punktu fana marki. 

Z punktu widzenia zwykłego użytkownika zatem...

Apple jest ładnym sprzętem, flagowce z Androidem także są ładne. Jedne i drugie mają fajne aparaty, bajery, dodatki, design i rozwiązania techniczne. Bywa tak, że w jakimś aspekcie Apple jest fajny - ma ładniej dopracowaną aplikację XY, w drugim aspekcie Android jest fajny - ma więcej pamięci RAM, lub miejsca na dane. Z punktu widzenia fanów dyskusja na temat wyższości jednej marki nad drugą nigdy się nie skończy z prostego powodu, każdy ma inne potrzeby i gust. Głęboka analiza różnic i wyższości jest zasadniczo bez znaczenia. To po prostu "podobny temat".

Ryż z marchewką... Wow! It's amazing!

Dla mnie i dla wielu moich znajomych sytuacja wygląda tak. Naszych telefonów używamy do dzwonienia, SMSowania, czasem pojawi się na nich nawigacja, komunikator internetowy, popularna społecznościówka do chwalenia się zdjęciami kotleta lub dziubka przy lustrze w kibelku. Scrollowanie jakiś plotek i pierdół by zabić czas, kiedy gdzieś czekamy. Z poważniejszych rzeczy - aplikacja banku... potem długo, długo nic wartego uwagi...  następnie jakaś genialna aplikacja typu "symulator kozy".


Obserwuję znajome grono użytkowników Androida oraz Apple. Poważniejsze zachowania się zasadniczo nie różnią. Przynajmniej dla 95% populacji.

Dobra bierzemy się za przypadek zakupu.

Tomek kupił flagowca z Androidem za 3000 zł i uzasadnia słuszność swojego zakupu porównaniem parametrów technicznych.

Paweł kupił iPhone Apple za 5000 zł i uważa, że jest to dobry zakup, co uzasadnia parametrami finansowymi.

To jest blog poświęcony finansom, dlatego przyjmując, że technikalia zależnie od stopnia "fanbojstwa" mogą być mniej lub bardziej zmienne, zerkam na argumenty finansowe, które są obiektywne

Sytuacja z Apple jako inwestycją, jest taka, że ten sprzęt trzyma wartość. Po analogicznym okresie użytkowania Paweł może odsprzedać swój model za cenę ok. 3500 zł i szukać nowego sprzętu Łatwo możemy policzyć, że strata wartości Apple wyniosła około 30%. Bardzo dobrze, w sensie procentowym.

Flagowiec z Androidem gorzej trzyma wartość. W omawianym przypadku Tomek z kolei może sprzedać flagowca po bardzo podobnym okresie jedynie za cenę około 1500 zł. Procentowo wypada to słabiej, to 50% strat.

Tego typu kalkulacje mogą być istotne szczególnie dla młodych osób które często wymieniają telefony, albo dla fanów technologii (takich jak ja).

Z drugiej strony.

Inwestycja startowa to w jednym przypadku 5000, w drugim 3000 zł. Mamy tu aż 2000 zł różnicy na sprzętach, które - jak wykazałem wyżej - spełniają bardzo podobne funkcje. 

Dlaczego tak podkreślam te 2000 zł? W przypadku znalezionym w internecie, jak i w przypadku z mojego otoczenia miałem do czynienia z osobami młodymi. Uczącymi się, na dorobku, rozpoczynającymi dopiero karierę zawodową.

Procentowo "konfrontację" wygrywa Apple, jednak tutaj z punktu widzenia blogera oszczędnościowego muszę zwrócić uwagę na kluczowy aspekt. Za sprzęt nie płacę procentami, ale pieniędzmi. W przypadku z mojego towarzystwa młode osoby wzięły drogie telefony na raty, czyli z mojej perspektywy nie kupiły ich za własne pieniądze, zapożyczyły się, zaciągnęły zobowiązania, które będą na nich ciążyć.

Finansowo "konfrontację" wygrywa Android.


Na miejscu młodej osoby za oszczędzone 2000 zł kupiłbym raczej "rzecz" w stylu: kurs języka angielskiego, kurs prawa jazdy, jakiś kurs obsługi technicznej z jakimś certyfikatem (zaczął jakieś uprawnienia typu: energetyczne, technologiczne, inspektorskie). 

Na moim miejscu, osobiście, za oszczędzone 2000 kupiłbym już lepiej jakiś inny sprzęt, choćby tablet z fizyczną klawiaturą (Samsung albo Apple iPad z modemem 4G), albo po prostu sfinansował sobie kilka weekendowych wycieczek.


*Tutaj moje obiecane prywatne ustosunkowanie się do konfliktu iPhone vs Flagowiec z Androidem:

Mimo obecnego (nad)używania smartfona, coś mi tu nie leży. Nie chodzi tu o wybór między postawionymi opcjami, po prostu nie leży mi ogólnie smartfon jako urządzenie. Nie wykluczam powrotu do wzmocnionego telefonu klawiszowego "dla survivalowca". Platformą zatem nie będzie dla mnie żaden z wymienionych kandydatów a najpewniej KaiOS lub jakiś trzeci system wewnętrzny producenta. Telefon zawsze będzie najwygodniejszy do dzwonienia, do mediów i poważnej pracy mobilnej natomiast mały, przenośny laptop z modemem GSM (LTE). Dobrze się czuję na wszystkich głównych platformach w tej klasie urządzeń, przy czym najlepiej na systemie Linux.

Polecam też wpis:

Kupić tańszy czy droższy smartfon?

Jakie Ty masz zapatrywania? Napisz!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Peak Oil oraz możliwy SHTF.

"Nie bierz d**y z tej samej grupy." - oszczędzanie nerwów w relacjach z kobietami.