Nie chodź na zakupy na głodniaka - trzy fakty
Jak obiecałem powracam do tematów oszczędnościowych, choć dalej będzie odrobinę o psychologii. Otóż już dawno zauważyłem, że jeśli chodzę na zakupy głodny - moje decyzje zakupowe są jakieś dziwne (z późniejszej perspektywy). Dotyczy to nie tylko kupna jedzenia, choć tu problem jest największy, ale także kupna innych produktów.

Oczywistym jest to, że idąc do sklepu głodny, kupuję znacznie więcej niż jest mi potrzeba. Duża część tej nadmiernej żywności się po prostu marnuję, bo w końcu żołądek ma swoją ograniczoną pojemność. Logicznym jest to, że znając sam siebie staram się nie chodzić do sklepu na głodniaka.
Zauważyłem też inną prawidłowość - kupując coś na szybko, dokonuje się mniej optymalnych decyzji, dodatkowo czasem zakupy na ostatnia chwilę są stresujące, a nie relaksujące. Ostatnio potrzebowałem na przykład pewnego art. biurowego, który normalnie jest wszędzie, ale który akurat w momencie kiedy był mi potrzebny w tajemniczy sposób zniknął z półek. Musiałem pojechać do hurtowni biurowej, stracić czas i paliwo, zamiast sobie w tej chwili odpocząć.
Nie zawsze idąc do sklepu z drugą osobą dokonujemy optymalnych wyborów. W poprzednich postach było nieco o relacjach damsko męskich i konsumpcjonizmie. Namawiam abyśmy nie popadali w skrajność i panowali nad takimi kwestiami jak lans, marka, szpan, ale także musimy być świadomi psychologicznej potęgi i siły międzynarodowych korporacji - czyli wielkiej mocy "marki" produktu. Idąc do sklepu z fajną koleżanką czy mocno nastawionym prokonsumpcyjnie kolegą możemy chcieć zaszaleć i zrobić lans, zaimponować kupując nie zawsze to czego naprawdę potrzebujemy. Warto dobrze dobierać towarzystwo do wspólnych zakupów.

Oczywistym jest to, że idąc do sklepu głodny, kupuję znacznie więcej niż jest mi potrzeba. Duża część tej nadmiernej żywności się po prostu marnuję, bo w końcu żołądek ma swoją ograniczoną pojemność. Logicznym jest to, że znając sam siebie staram się nie chodzić do sklepu na głodniaka.
Zauważyłem też inną prawidłowość - kupując coś na szybko, dokonuje się mniej optymalnych decyzji, dodatkowo czasem zakupy na ostatnia chwilę są stresujące, a nie relaksujące. Ostatnio potrzebowałem na przykład pewnego art. biurowego, który normalnie jest wszędzie, ale który akurat w momencie kiedy był mi potrzebny w tajemniczy sposób zniknął z półek. Musiałem pojechać do hurtowni biurowej, stracić czas i paliwo, zamiast sobie w tej chwili odpocząć.
Nie zawsze idąc do sklepu z drugą osobą dokonujemy optymalnych wyborów. W poprzednich postach było nieco o relacjach damsko męskich i konsumpcjonizmie. Namawiam abyśmy nie popadali w skrajność i panowali nad takimi kwestiami jak lans, marka, szpan, ale także musimy być świadomi psychologicznej potęgi i siły międzynarodowych korporacji - czyli wielkiej mocy "marki" produktu. Idąc do sklepu z fajną koleżanką czy mocno nastawionym prokonsumpcyjnie kolegą możemy chcieć zaszaleć i zrobić lans, zaimponować kupując nie zawsze to czego naprawdę potrzebujemy. Warto dobrze dobierać towarzystwo do wspólnych zakupów.