BNP Paribas Bank - reklama TV czyli seks za kredyt - co na to feministki?
Kiedyś grupka jakiś ekstatycznych feministek rozpętała mi wielką wojnę na blogu z powodu zamieszczenia zdjęcia atrakcyjnej sekretarki, dość ładnej brunetki...
...o coś takiego. A niby to seksistowskie, a niby łamiące normy moralne, a niby buduje negatywne seksualne stereotypy o kobietach.
Swoją drogą powiedzmy sobie szczerze!!!! Która sekretarka w korporacji chodzi do pracy bez makijażu, z nieumytymi włosami, nieatrakcyjnie ubrana, z poszarpanymi paznokciami??? Przynajmniej ja dawno czegoś takiego nie widziałem dawno.
Dziewczyny w obsłudze klienta czy sekretariacie są na ogół ładne, zadbane i świadomie podkreślają swoje walory. Taka jest rzeczywistość korporacyjna.
Wracając do feministek.
Feministki, które robiły mi rejwach na blogu mają także swoje własne blogi, jednak nie widziałem na nich jakiegoś szczególnego natężenia walki z seksizmem, dyskryminacją, wykorzystaniem kobiety jako "seksualnej zabawki" np. w reklamach. Na tej zasadzie, że na RO można zrobić każdą awanturę (bo u niego jest wolnośc słowa), ale za to na własnych blogach jest cichutko spokojnie i ma być dobry PR.
Ja obłudy nie lubię, ale cóż... kilka osób się o tym już przekonało...
Dziś rano w TV widzę reklamę BNP Paribas Bank i mój wniosek jest jeden. To reklama która jak nic może obrazić kobiety, a feministki na pewno.
Kojarzycie? To ta reklama, gdzie mężczyzna, krawat, koszula... wraca z pracy i wchodzi do łazienki. Tam czeka na niego młoda gospodyni domowa w kraciastej koszuli i szortach, która najwyraźniej z pracy nie wróciła, tylko siedzi w domu na zasadzie Kinder, Küche, Kirche i robi pozy zachęcające faceta do spółkowania.
Chłop, jak to w jakimś germańskim kinie porno, szybko zabiera się do rzeczy, najpierw przymierza się do kopulacji na zlewie, ale cóż to... zlew spada i się niszczy... parka przechodzi do akcji w wannie, ale spadająca rama niszczy kafelki i lustro...
Młoda gospodyni jest zadowolona, bo tak naprawdę chodziło o naciągnięcie mężulka na kredyt na nową łazienkę!
Czy ta reklama nie buduje stereotypu kobiety jako głupiej, slodkiej idiotki, która czeka w domu i jest gotowa rozchylić nóżki na każdy sygnał chłopa przynoszącego do domu pieniądze? Kobiety, która nie pracuje, siedzi w domu...
W większości młodych rodzin, które znam mąż i żona mniej więcej w tym czasie wracaliby z pracy... często męcząc się w korkach. Czasem jedno z nich musiałoby podskoczyć po dziecko do żłobka czy przedszkola, usiedliby w kuchni, przy kawie, czy czymś podanym na szybko i ewentualnie zaczęli rozmawiać o wydatkach, w tym nowym kredycie...
Tak czy inaczej współczesne kobiety są wykształcone, są zdecydowane co do swojej kariery i finansów, są świadome w wielu aspektach, na ogół pracują, nawet jeśli w międzyczasie mają obowiązki macierzyńskie, no i myślę, że umieją się skomunikować i wyrazić swoje potrzeby w kwestiach finansów.
Gdybym był feministką, czy nawet po prostu kobietą - autorką bloga finansowego - nieźle bym się wkurzył i rozpętał wojenkę przeciwko BNP Paribas Bank za stereotypowe i w gruncie nieco poniżające potraktowanie kobiet w tej reklamie.
Ale jestem facetem i w gruncie rzeczy, na pewnym zwierzęcym poziomie podświadomości, to erotyczne dziewczę w reklamie podoba mi się... więc... ja protestować tam głośno nie będę.
A co na to drogie Czytelniczki?
...o coś takiego. A niby to seksistowskie, a niby łamiące normy moralne, a niby buduje negatywne seksualne stereotypy o kobietach.
Swoją drogą powiedzmy sobie szczerze!!!! Która sekretarka w korporacji chodzi do pracy bez makijażu, z nieumytymi włosami, nieatrakcyjnie ubrana, z poszarpanymi paznokciami??? Przynajmniej ja dawno czegoś takiego nie widziałem dawno.
Dziewczyny w obsłudze klienta czy sekretariacie są na ogół ładne, zadbane i świadomie podkreślają swoje walory. Taka jest rzeczywistość korporacyjna.
Wracając do feministek.
Feministki, które robiły mi rejwach na blogu mają także swoje własne blogi, jednak nie widziałem na nich jakiegoś szczególnego natężenia walki z seksizmem, dyskryminacją, wykorzystaniem kobiety jako "seksualnej zabawki" np. w reklamach. Na tej zasadzie, że na RO można zrobić każdą awanturę (bo u niego jest wolnośc słowa), ale za to na własnych blogach jest cichutko spokojnie i ma być dobry PR.
Ja obłudy nie lubię, ale cóż... kilka osób się o tym już przekonało...
Dziś rano w TV widzę reklamę BNP Paribas Bank i mój wniosek jest jeden. To reklama która jak nic może obrazić kobiety, a feministki na pewno.
Kojarzycie? To ta reklama, gdzie mężczyzna, krawat, koszula... wraca z pracy i wchodzi do łazienki. Tam czeka na niego młoda gospodyni domowa w kraciastej koszuli i szortach, która najwyraźniej z pracy nie wróciła, tylko siedzi w domu na zasadzie Kinder, Küche, Kirche i robi pozy zachęcające faceta do spółkowania.
Chłop, jak to w jakimś germańskim kinie porno, szybko zabiera się do rzeczy, najpierw przymierza się do kopulacji na zlewie, ale cóż to... zlew spada i się niszczy... parka przechodzi do akcji w wannie, ale spadająca rama niszczy kafelki i lustro...
Młoda gospodyni jest zadowolona, bo tak naprawdę chodziło o naciągnięcie mężulka na kredyt na nową łazienkę!
Czy ta reklama nie buduje stereotypu kobiety jako głupiej, slodkiej idiotki, która czeka w domu i jest gotowa rozchylić nóżki na każdy sygnał chłopa przynoszącego do domu pieniądze? Kobiety, która nie pracuje, siedzi w domu...
W większości młodych rodzin, które znam mąż i żona mniej więcej w tym czasie wracaliby z pracy... często męcząc się w korkach. Czasem jedno z nich musiałoby podskoczyć po dziecko do żłobka czy przedszkola, usiedliby w kuchni, przy kawie, czy czymś podanym na szybko i ewentualnie zaczęli rozmawiać o wydatkach, w tym nowym kredycie...
Tak czy inaczej współczesne kobiety są wykształcone, są zdecydowane co do swojej kariery i finansów, są świadome w wielu aspektach, na ogół pracują, nawet jeśli w międzyczasie mają obowiązki macierzyńskie, no i myślę, że umieją się skomunikować i wyrazić swoje potrzeby w kwestiach finansów.
Gdybym był feministką, czy nawet po prostu kobietą - autorką bloga finansowego - nieźle bym się wkurzył i rozpętał wojenkę przeciwko BNP Paribas Bank za stereotypowe i w gruncie nieco poniżające potraktowanie kobiet w tej reklamie.
Ale jestem facetem i w gruncie rzeczy, na pewnym zwierzęcym poziomie podświadomości, to erotyczne dziewczę w reklamie podoba mi się... więc... ja protestować tam głośno nie będę.
A co na to drogie Czytelniczki?
Co na to feministki? Skorzystają z kredytu, bo to bank dla lemingów:)
OdpowiedzUsuńMoże to reklama przygotowująca na nadchodzący kryzys, który po prostu skłoni część ludzi do powrotu do tradycyjnego podziału ról? Moim zdaniem system po prostu chce w ten sposób przygotować ludzi na taką ewentualność.
OdpowiedzUsuńCzęść mediów i przekaziorów niejako "z definicji" przeznaczonych dla "lemingów" i "lewaków" na swój sposób konserwatywnieje. Patrz także reality show "Surowi rodzice".
Cieszę się, że ta reklama została tutaj zauważona. Jak widać nie tylko mężczyzna, który wprost nazywa się feministą może zauważać takie rzeczy.
OdpowiedzUsuńPatrząc na działanie kilku reprezentantek nie można oceniać ogólnie feminizmu. Ta reklama ze zlewem i inne w których kobiety niszczą podstępnie dane pomieszczenie jak najbardziej jest potępiana w środowisku feministycznym. Nie wiem czy ktoś złożył skargę, ale potępienie było wielkie. I nie chodzi o żadną atrakcyjność. Kobieta jest pokazana jako osoba, która sama nie ma pieniędzy, nie może sama iść do banku po kredyt. Nawet nie chodzi o decyzję, że kobieta z własnej woli chce być na utrzymaniu męża (bo większość feministek uważa, że każdy powinien mieć prawo decydować za siebie), bo ten model rodziny właśnie jest tam wyśmiany. Kobieta nie może wprost poprosić męża, który jako jedyny zarabia o zrobienie remontu, bo nic do gadania nie ma. Więc nawet ta reklama straszy przed takim modelem rodziny. Mąż nie będzie liczył się z twoim zdaniem jeśli kasa będzie w jego rękach i żeby zadecydować o własnym domu będziesz musiała kombinować jak go przechytrzyć. Kobieta jak idiotka decyduje się wszystko rozwalić żeby mąż sam zdecydował, że remont już jest konieczny. Normalnie porozmawiać o tym nie mogła, normalnie wytłumaczyć czego chce też nie mogła, bo facet i tak się z nią nie liczył.
Co do wyglądu to wiele feministek jest za tym żeby kobiety mogły podkreślać swoją atrakcyjność. Żeby to robiły jeśli chcą. Feministki są przeciwko określaniu np. jaka długość spódniczki jest porządna, a jaka prowokuje do gwałtu. To feministki protestują, kiedy ktoś zwróci kobiecie uwagę, że buty na obcasie przyciągają wzrok mężczyzn i lepiej wybrać inne.
chodzi mi o to, że kiedyś "feministki" zrobiły mi mega awanturę, że post o pracy dla młodych ludzi okrasiłem zdjęciem atrakcyjnej sekretarki, a u siebie na blogach to cisza - nawet jest taka durna reklama jest to u siebie awantury nie zrobią - tylko się boja i cicho siedzą
Usuńno to ja mówię (jesli któraś czyta) - do dzieła - działajcie - protestujcie! takie z was wojownicze amazonki ;->
a co do wydźwięku tych reklam zgadzam się z Tobą - dokładnie - model "Kobieta jak idiotka" to nie to
moja opinię piszę jako autor bloga finansowego - a nie jako działacz polityczny
i wracam do tematu sexy kobiet w biurach - byłem właśnie a agencji ubezpieczeniowej - ubezpieczać nowy kontrakt i pani właśnie taka mnie obsługiwała - młoda, ładna, blond włosy, wystrojona, biżuteria, pazurki, makijaż... no i dorodne piersi, świadomie wydekoltowane...
..więc gdzie tu jest seksizm? :-) pomijając, że biedny facet w szponach takiej agentki podpisze wszystko jak oszołomiony urokiem
Cała ta "seria" reklam jest, mówiąc delikatnie, durna...
OdpowiedzUsuńWszystkie poza jedną bazują na motywie przewodnim: "zmanipuluj męża/żonę", ta jedna jest "trochę" inna: "zmanipuluj rodziców"...
No, i tak się nawzajem pomanipulujmy, żeby bank zarobił...
W moim przypadku osiągneli jedno; w skutek tych "durnot" zlikwidowałem posiadane tam konto rezerwowe. Jakoś straciłem tę odrobinę zaufania, którą miałem, bo skoro jakiś decyzyjny w banku jest na tyle durny, że te reklamy zatwierdził, to strach pomyśleć co robią szeregowi pracownicy ;)
Roman
A ja tak poza tematem: odniosłem wrażenie, że wg Ciebie kobieta, która "siedzi w domu" to leń i obibok. Zresztą niekoniecznie kobieta, może być mężczyzna. Czy np. mężczyzna, który myje swoje okna (za darmo) jest bardziej leniwy niż mężczyzna, który myje cudze okna (za pieniądze)? Czy wyznacznikiem wartości ludzkiej pracy jest wyłącznie wysokość dochodu? Zdarza mi się pracować za darmo (np. uczyć dzieci) i uważam to za pełnowartościową pracę.
OdpowiedzUsuńA w ogóle, to "siedziałeś" kiedyś w domu? Np. z małym lub chorym dzieckiem. Czy miałeś wtedy czas na spacer, zrobienie zakupów, sprzątanie, pranie, dopilnowanie starszych dzieci przy lekcjach, ugotowanie obiadu dwudaniowego z deserem, itp. Czy w ogóle byłeś wtedy wyspany? Czy może raczej czytałeś wtedy ulubione książki? Ja miałem okazję "siedzieć" i z przyjemnością wróciłem do pracy, żeby odpocząć. I od tej pory NIGDY PRZENIGDY nie użyłem wobec żadnej kobiety określenia "nie pracuje, tylko siedzi w domu".
Zanim się przyczepisz do jakiejś reklamy, to pomyśl o swoim stosunku do kobiet "siedzących w domu". Sam nie jesteś lepszy...