Warzywa z Hiszpanii, z Niemiec - Czyżby nie było ryzyka w Polsce?

Każdy zapalony warzywożerca w Polsce (czyli np. ja) wie już co się dzieje w Niemczech w związku z zakażonymi warzywami z Hiszpanii. Natomiast któryś raz z kolei słyszę w mediach, że w Polsce nie ma żadnego ryzyka.


Czy my jesteśmy jakimiś owcami i kretynami, aby wmawiać nam każdą bzdurę w TV? Ryzyko jest. Właśnie obliczyliśmy ze znajomym sklepikarzem, że aby hiszpańskie warzywa ze sklepów po niemieckiej stronie granicy znalazły się w naszym lokalnym warzywniaku jako polskie (Polak potrafi!) potrzeba max. 3 godzin! W tyle spokojnie dojeżdżam autostradą do Drezna. W zależności od punktu docelowego odległość należy liczyć w godzinach. Kontrole graniczne są sporadyczne i wyrywkowe.

Pojawia się problem wielokrotnie dyskutowany na tym, oraz kilku blogach (podlinkowanych na dole) - na pobliskich wsiach w mojej okolicy niemal nikt nie hoduje własnych warzyw - to brudne, czasochłonne i nieopłacalne. Mało kto hoduje choćby własne kurczaki. Polska wieś nie wykonuje już masowo drobnej produkcji na lokalny rynek. Lepiej żyć z dopłaty UE i dofinansowanej produkcji. A większe pieniądze zarobić w mieście. Ale czy to nie jest myślenie krótkowzroczne i niebezpieczne?

Komentarze

  1. No i dochodzi kwestia tego, o czym pisałeś w http://racjonalne-oszczedzanie.blogspot.com/2011/05/chronmy-prawa-polskiego-pracownika.html, o wspieraniu lokalnych społeczności. Pisałeś wtedy o sklepikarzach, ale to tyczy się też rolników. Dlaczego mamy finansować wielkie farmy rolnicze gdzieś w Hiszpanii zamiast kupować od lokalnych rolników?

    Do tego dochodzi pytanie, dlaczego mamy kupować z Hiszpanii, tak by mnóstwo tirów jeździło przez Polskę, zamiast z okolicznych wsi, z których transport jest znacznie przyjaźniejszy dla środowiska i nie wymaga dużej liczby chemicznych środków konserwujących?

    OdpowiedzUsuń
  2. to jest obecnie błędne koło - lokalni rolnicy sami kupują warzywa, jajka, itp. w supermarkecie w mieście.

    bo im się nie opłaca, bo się nie chcę - nie wiem czemu?

    Jak chce kupić tzw. eko warzywa to jest problem - albo wielka ściema i okazuje się finalnie, że to są warzywa z Hiszpanii.

    na pewno nie jestem jedyną osobą, która byłaby gotowa zapłacić więcej za warzywa z lokalnego zaufanego źródła - problem w tym, że takich źródeł nie ma.

    Ja wiem, że jedna z drugą bloggerki co mają przepiękne gospodarstwo gdzieś na ruskim pograniczu tego problemu nie mają, albo mają własne super warzywa.

    Nie umiem odpowiedzieć na pytania dlaczego? Może niech ktoś nam wyjaśni.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?

Jeep Grand Cherokee - spalanie i oszczędność.