Warzywa z Hiszpanii, z Niemiec - Czyżby nie było ryzyka w Polsce?

Każdy zapalony warzywożerca w Polsce (czyli np. ja) wie już co się dzieje w Niemczech w związku z zakażonymi warzywami z Hiszpanii. Natomiast któryś raz z kolei słyszę w mediach, że w Polsce nie ma żadnego ryzyka.


Czy my jesteśmy jakimiś owcami i kretynami, aby wmawiać nam każdą bzdurę w TV? Ryzyko jest. Właśnie obliczyliśmy ze znajomym sklepikarzem, że aby hiszpańskie warzywa ze sklepów po niemieckiej stronie granicy znalazły się w naszym lokalnym warzywniaku jako polskie (Polak potrafi!) potrzeba max. 3 godzin! W tyle spokojnie dojeżdżam autostradą do Drezna. W zależności od punktu docelowego odległość należy liczyć w godzinach. Kontrole graniczne są sporadyczne i wyrywkowe.

Pojawia się problem wielokrotnie dyskutowany na tym, oraz kilku blogach (podlinkowanych na dole) - na pobliskich wsiach w mojej okolicy niemal nikt nie hoduje własnych warzyw - to brudne, czasochłonne i nieopłacalne. Mało kto hoduje choćby własne kurczaki. Polska wieś nie wykonuje już masowo drobnej produkcji na lokalny rynek. Lepiej żyć z dopłaty UE i dofinansowanej produkcji. A większe pieniądze zarobić w mieście. Ale czy to nie jest myślenie krótkowzroczne i niebezpieczne?

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Oszczędny przepis: serca drobiowe dla smakoszy

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?