Polski matrix - polskie narzekanie. Zaskakujące wnioski.

Między pisaniem poprzedniego posta, a chwilą obecną miałem spotkanie ze znajomym. Ponieważ myślałem o naszej rozmowie w jakiś sposób nawiązałem do tematu, patrząc na reakcje znajomego - nie mówiłem o swoich argumentach - pozwoliłem się znajomemu wygadać.

Zapamiętanie przeze mnie jego wnioski:
- w Polsce jest źle i będzie gorze
- jest kryzys i beznadzieja, sytuacja gospodarcza się pogarsza
- praca w Polsce jest ciężka, zarobki słabe
- jest bieda, biedni są pozostawieni sami sobie
- gdyby kolega nie miał zobowiązań w kraju -  bez wahania by wyjechał
- wszyscy znajomi kolegi mieszkający za granicą, chwalą emigrację i z dreszczem wspominają życie w Polsce
- w Polsce nie ma perspektyw, kolega ma już dość tej beznadziei...

No, moi drodzy oponenci, potwierdzałoby to Wasze argumenty - poważny człowiek na stanowisku w ważnej firmie potwierdzający......


Zaraz! Zaraz, coś tu nie pasuje...

- znajomy mieszka w nowym domu w mieście,
- znajomy niedawno kupił mieszkanie w developerce pod wynajem/na inwestycje,
- znajomy jest na kierowniczej pozycji, po awansie,
- żona znajomego jest też po awansie, zarobki się zwiększyły,
- właśnie wymienił samochód,
- żona kolegi także ma nowy samochód,
- dopiero co wrócili z egzotycznych wczasów...

Dalej mam wymieniać?

Jednak kolega, gdy mu podsunąłem tematykę sytuacji w Polsce z zapałem zmieszał Kraj z błotem, potwierdził każdą negatywną opinię, przyklasnął emigrantom-malkontentom...

Wrażenie moje takie, że w dobrym tonie jest mówić co najgorsze o kraju, narzekać, jeszcze raz narzekać, użalać się nad sobą i rodakami... podejrzenie bardziej ponure - on może naprawdę wierzy w to co mówi!!!

Nie łykam tego, nie kupuję tego, po trzeźwym przemyśleniu zakrawa mi to na zbiorową psychozę, chorobę polskiej duszy.

Zauważyłem jedno po sobie - od kiedy prawie nie oglądam telewizora, a prawie w ogóle mediów informacyjnych, znacznie wzrósł mój poziom optymizmu i pewności siebie!

Co więcej, autentycznie lepiej powodzi mi się w interesach! Mam więcej zapału, więcej pomysłów, więcej energii do działania. Rozwiązałem kilka starych problemów, mam też fajne pomysły na oszczędności i inwestycje.



Po odseparowaniu się od dużej części chłamu i papki medialnej bardziej klarownie i optymistycznie postrzegam rzeczywistość. Rzeczywistość która NIE
JEST idealna, ale która nie jest aż tak beznadziejna, jak opisują to tzw. lemingi, czerpiące wiedzę o życiu z TV.

A może to socjoinżynieria, podkorówka? Masowa tresura na nowe czasy?

Zamiast szprycować swój umysł malkontenctwem i mentalnym guanem, które ochoczo serwują nam media i różni wujkowie-dobra-rada, czas zakasać rękawy i zabrać się do działania.

Tego optymizmu i siły do działania wam także życzę!




Komentarze

  1. Adminie, masz rację, ja również jakiś czas temu po podjęciu decyzji z moją drugą połówką wyrzuciłem telewizor z domu (ja już wcześniej chciałem, małżonka dojrzewała do tej decyzji :)
    To jest ogromna oszczędność cennego czasu jaki mamy w życiu, więcej rozmawiamy, cieszymy się sobą i naszą pociechą. Co mnie najbardziej denerwowało, to czasem cug serwisów informacyjnych: Informacje w Polsacie, za chwilę Fakty na TVNie, później Wiadomości w TVP :)

    Człowiek czasem tracił tyle czasu na oglądanie tego badziewia, denerwował się a to przetworzoną przez kogoś informacją, a to samym wydarzeniem. Eh, życie bez tego natłoku informacji jest dużo przyjemniejsze :)

    Co do kryzysu, nieoglądanie TV pomaga, ale niestety większość kontrahentów jednak śledzi telewizor i często podejmują emocjonalne decyzje właśnie w oparciu o informacje od "dziennikarzyny" szukającego sensacji (który często nie wie o czym mówi).

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyrzucenie telewizora nie rozwiązuje problemu. Mamy przecież internet i przeróżne portale informacyjne, które wszelkie wiadomości jeszcze bardziej pesymistycznie przekazują.

    Nie uwierzę, jeśli powiecie, że w ogóle nie oglądacie TV, nie czytacie prasy, nie słuchacie radio, nie czytacie newsów w necie. To jest niemożliwe.

    A co do narzekania, co z tego, że przedsiębiorcy nie teoretycznie nie narzekają, skoro wokół naprawdę jest beznadzieja? Co z tego, że mi się może w miarę powodzić, skoro widzę, że jestem z każdym miesiącem/rokiem okradany i nic nie mogę na to poradzić (zus, podatki, wyższe opłaty, itp.)? To są powody do frustracji i zdenerwowania, bo ja na każdą złotówkę muszę ciężko pracować, a durni posłowie czy rząd jedną kretyńską decyzją okradają mnie z tych zarobionych złotówek. Oni nic nie produkują, nie wytwarzają, nie tworzą miejsc pracy, a zabierają moje pieniądze.

    Czy widzieliście, żeby nasi rządzący ostatnio podjęli jakąkolwiek decyzję, która byłaby dobra dla przeciętnego obywatela? Nawet za to, że oszczędzamy jesteśmy karani podatkiem dochodowym.

    I to nie jest tak, jak mówi przedmówca, że najłatwiej jest narzekać. To narzekanie jest uzasadnione. Inna sprawa, jak ktoś jest bezrobotny, ale tyłka nie ruszy w poszukiwaniu pracy tylko narzeka, że pracy "ni ma" albo "za tysiąc złotych to on robił nie będzie". Wtedy takie narzekanie jest złe. Ale na zło, które jest wokół nas trzeba narzekać i głośno o tym mówić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja nie kreuję tu różowej rzeczywistości

      problemem są złe decyzje rządu, problemem jest ZUS - sam widzę ile wzrósł, są inne kwestie

      ALE, co podkreślam w artykułach NIE JEST AŻ TAK ŹLE

      Polska nie jest piekłem, a wiele zleży od nas samych i otoczenia.

      Media gdzieś tam "w tle" śledzę, wybrane, częściej radio, skoro i tak gra podczas jazdy - jasne że nikt z nas się zupełnie nie odcina od mediów. Idealnie i zupełnie odciąć się nie da.

      zastanawiam się czy nie zdać realiów np. z lokalnych targów pracy, a mam dobre relacje z dwóch stron

      są z nich całkowicie zaskakujące wnioski dla dwóch stron - i studentów/absolwentów i pracodawców

      zobaczymy

      Usuń
  3. Samym narzekaniem świata się nie zmieni (to a propos ostatniego akapitu komentarza kry), trzeba się ogarnąć, aby poprawić swój los. Choćby miała to być nawet emigracja, jeśli ktoś nie widzi w tym kraju dla siebie szansy.
    Telewizora bym jednak nie wyrzucała.
    Ja wolę być na bieżąco, żeby wiedzieć, co system na nas szykuje i z której strony może mi dowalić. Mam wtedy czas na przygotowanie się i ewentualne uniknięcie prywatnej katastrofy. Nie mam problemu z porównaniem rzeczywistości do fikcji kreowanej przez media. Odcięcie się od wszelkiej informacji dopiero może dać fałszywy obraz rzeczywistości.
    Ja jestem ciekawa tych realiów z targów pracy, zatem poproszę :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Riannon, to nie chodzi o wyrzucenie telewizora, aby odciąć się od informacji. Bez TV i tak wiem co się dzieje, z Internetu, z radia czy od znajomych którzy meldują jakie to aferki się dzieją.

    Chodzi o to, że często w pogoni za sensacją media rozdmuchują nieistniejący problem. Ile razy zaglądałaś na Onet, krzykliwy nagłówek, wchodzisz a tam jakaś "lipa". Dlatego wolę czasem sięgnąć po tygodnik, gdzie jak już emocje opadną to można w miarę rzeczowo przeczytać o co chodziło, a nie, na gorąco każde doniesienie śledzić i na tym się skupiać, zamiast na życiu i rodzinie.

    Co do narzekania, tak jak kiedyś Adminie pisałeś, chodzi o to, żeby za bardzo nie pokazywać, że się odstaje, bo to może zaszkodzić :) tym bardziej, odstaje w tą pozytywną stronę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też Bartłomieju, ja rozumiem wyrzucić telewizor, bo nie pasuje do wystroju wnętrza, ale żeby tak, aby pozbyć się źródła informacji, to nie bardzo. Informacje dopadną Cię wszędzie. Jest to jeszcze jedno narzędzie i tylko narzędzie, a jak je wykorzystamy to nasza sprawa. Mnie jest wygodniej posłuchać radia czy telewizora, ponieważ, jako kobieta, mam tę zadziwiającą zdolność podzielności uwagi, której faceci z reguły nie potrafią pojąć. Mając wolne ręce (czego nie mam klikając przed komputerem), wolne nogi, przerzucając wzrok z miejsca na miejsce, mogę jednocześnie oglądać telewizor, przyswajać inormacje i wykonać na przykład pyszną kolację :-) Na onet nie zaglądam, bo bardziej wciągam się w komentarze :-)
      A tak poważniej. Żadna informacja medialna, czy to z telewizji, prasy czy radia, nie jest dla mnie wiarygodna. Jeśli jakiś temat mnie dotyczy, interesuje, może mieć wpływ na moją sytuację, sięgam do źródeł, wyszukując ustaw, paragrafów, etc. Wiele razy nacięłam się na przekręcone wiadomości. Niestety, dziennikarze nie są zazwyczaj specjalistami w dziedzinach, o których piszą.

      Usuń
  5. Czytałem te wszystkie wątki o pracy i emigracji. Miałem się nie wypowiadać ale coś jednak napiszę jak ja to widzę:)

    Generalnie jest tak, po okresie „komuny” i tylu już latach tej transformacji powinno być zdecydowanie lepiej. A jest jak jest każdy ma swoje doświadczenia. Ja napisze kilka przykładów z własnej namacalnej okolicy i rodziny.

    Suche fakty.

    Znajomi ładnych parę lat temu wyjechali do Irlandii. I nie mają jakiegoś takiego podejścia że my tam a wy tu to ojoj. Oni od zawsze chcieli wrócić nawet się zarzekali że to zrobią. Tam już dom dziecko i raczej nie zanosi się na zmianę jak na razie. Z kolei ich znajomi wrócili ale tylko na dwa tygodnie i zaraz uciekli z powrotem, stwierdzili że nie ma do czego. Znajomi wcześniej pracowali na etat w Polsce on prywatna firma ona budżetówka Kraków całkiem niezłe zarobki jak na start, i mimo to tam komfort życia jest bez porównania jak dla nich.

    Brat swego czasu wyjechał do Finlandii pracował głównie z kolegami ze Słowacji (chyba był w tamtej firmie jedynym polakiem). Jest spawaczem głównie specjalizuje się w spawaniu aluminium. Wyszedł jednak kryzys i musiał wrócić bo umowę miał na czas określony, jednak za jakiś czas już miał propozycję powrotu do tej samej firmy. Nie wrócił znalazł dobrą pracę w pobliskim miasteczku, wolał zostać na miejscu z rodziną. Robi wszelkie nadgodziny jakie umożliwia kodeks pracy a i nie ma kto spawać (warunki czystość technologie na najwyższym poziomie), lecz ciągle się ktoś przewija,nie nadaje, albo ucieka do innych zajęć np. prywatnych – własnych. Mimo to przy tamtym w Finlandii normalnym rytmie pracy jako nowo przyjęty pracownik zarobiłby coś więcej niż tu przy wszystkich nadgodzinach łącznie wziętych.

    ps. muszę podzielić komentarz bo system nie chce zaakceptować





    OdpowiedzUsuń
  6. Ja pracuję od 18 roku życia nigdy na bezrobociu nie byłem i obym nie był :) Nigdy z własnej winy do pracy się nie spóźniłem albo nie pamiętam (pomijam incydenty zepsute autobusy, jakieś poślizgi - złośliwość rzeczy martwych itp.) Nigdy bumelki nie strzeliłem ani nie zalałem robala tak żebym do pracy nie mógł iść. Chyba tylko raz skorzystałem z wolnego na telefon bo, coś mi wypadło. W statystykach choruję mniej niż raz do roku a L4 grypa to się chyba każdemu powinna należeć co nie?:) I uważam że powinienem zarabiać więcej. Wiadomo nikt sędzią w swojej sprawie być nie powinien i patrzę pewno stronniczo. Jest jeden argument – arszu wykonujesz mało wartościowe zajęcie. Owszem ale jakoś większość wykonuje to mało wartościowe zajęcie w innych barażach i mają jeszcze gorzej. To jakie zajęcia są wysokowartościowe? :) Z resztą w statystykach podobno od ponad 90%! zatrudnionych na etat w kraju są płacone składki od stawki 1500zł. Te niecałe 10% to zapewne górnictwo, KGHM`y, niektóre stanowiska budżetówki, potężne większe firmy które nie mogą sobie na to pozwolić aby pod stołem pensje dawać. A słyszałem o takich procederach, tylko słyszałem ;)

    Spotkałem ostatnio po latach dobrego kolegę z podstawówki, przyjechał na Woodstok i wakacje do Polski. Spotkaliśmy się w sklepie, opowiadał o pracy a siedzi już lata z bratem w Anglii, pracuje w hospicjum albo jakimś szpitalu coś mi tak naświetlał swoje zajęcie, i ani myśli wracać bo, jego zdaniem nie ma do czego, gratulował mi że udało mi się tutaj w miarę normalnie funkcjonować, co prawda zawsze był (ten kolega) trochę lewy ale jak widać nawet tam nieźle jak na „lewusa” zarabia tu byłby kolejkowym na bezrobociu pewnie do dzisiaj.

    Po prostu uważam że:

    jest duże zróżnicowanie Warszawa, Poznań, Wrocław itp. a inne regiony w Polski, po drugie za tą samą pracę w tych samych godzinach tam zarobimy powiedzmy w tydzień to samo co tu w miesiąc. I nie ma mowy o gadce że jesteśmy 4 razy mniej wydajni. Nikt przecież za granica 4 razy szybciej pustaków nie układa ani 4 razy lepiej autobusem nie jeździ. A praca dużo mniej warta, do tego ceny przecież zbliżone. Dlatego w Polsce można się dorobić (zarobić) ale trzeba rzeczywiście zapierdzielać, fuchy strzelać, kombinować, być przedsiębiorczym, kosztem rodziny, hobby, itd. a na tzw. zachodzie wystarczy pracować uczciwie aby mieć to samo a nawet więcej. No i ile średnio pracuje europejczyk a ile Polak, oficjalnie a nieoficjalnie? Heh :)

    Zawsze jest tez tak że porównujemy się do lepszych bo można też do „innych” gdzie po wodę trzeba kilometrami zasuwać albo za miskę ryżu robić.

    To tyle, i proszę tego wpisu nie traktować jako moje narzekanie a raczej jako kolejne spostrzeżenie w dyskusji :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyrzucenie telewizora otwiera oczy na inne media i wiadomości. Telewizja programowo zatruwa nas negacją naszego kraju i wszystkiego, co polskie, Trwa demontaż państwa, podczas gdy w ludziach ciągle jeszcze tkwi wielki potencjał. Jednak, jeżeli poprzestaniemy na narzekaniu zatracimy resztki sił i wolności. Polacy to bardzo pracowici ludzie, ale nie potrafimy dobrze wybierać rządzących i to się na nas mści. Polska to piękny kraj i nie pozwólmy sobie wmówić, że nie mamy powodów do dumy!

    OdpowiedzUsuń
  8. Polacy lubia narzekac. Sport narodowy.

    Spotkalam sie z paroma osobami z liceum w zeszlym tygodniu i nikt na nic nie narzekal. Kazdy cos tam opowiadal, mowil o dzieciach (Ci co maja), jakie ma plany itp. Ale nie pamietam, zeby ktos mowil jak jest zle. Z mojej klasy z liceum (Wawa) wyjechaly zagranice 3 osoby: ja (zadna przygod), druga dziewczyna, ktora pracuje dla EU i osiadla w Belgii na stale oraz kolega, ktory pojechal doktoryzowac sie w Anglii, a teraz mieszka w Szkocji. Kolega szuka pracy na jakiejs uczelni na kontynencie, do Polski na razie nie chce wracac. Inni nie wyrazali checi wyjazdu.

    Jednym jest zawsze dobrze innym jest zawsze zle, co by sie nie dzialo.

    OdpowiedzUsuń
  9. Brat mojej dziewczyny wyjechał do GB, urodziło mu się dziecko, od razu decyzja zapadła - wyjechał.

    Jest aktualnie taksówkarzem a raczej przewoźnikiem osób "private hire". W świetle tamtejszych norm zarabia bardzo mało, ma przyznany najwyższy socjal. Pracuje jako jedyny, jego żona nie pracuje i jest jeszcze córka. No i co? Tylko on pracuje, stać go na wyżywienie, atrakcje, ubrania, edukacje córki, wynajmuje bliźniaka (3 pokoje na piętrze, łazienka, salon na dole, kuchnia, podwórko, garaż) ma niezły samochód.

    Na pytanie czy wróci powiedział że nie ma szans, papierologia go przerasta, tam ma działalność i kosztuje go to ubezpieczenia całe 10 funtów miesięcznie. Rozlicza się przez internet, wszystko załatwia przez internet. Lekarzy prywatnych nie ma, służba zdrowia działa na tyle sprawnie że to niepotrzebne.

    Czy przy takiej robocie miałby tak samo w u nas?

    To tylko przykład, nie staram się udowodnić że u nas nie można bo są przykłady że można.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?

Jeep Grand Cherokee - spalanie i oszczędność.