Jak oszczędzać na kosmetykach - niemiecka oszczędność
(...) Tym razem będzie o niemieckiej oszczędności (...)
Temat kosmetyków zapewnie jednak zainteresuje drogie Panie.
Podejrzane za Odrą - drogie kremy w tubkach
Z rodzinnych relacji z pobytów o przyjaciół zza Odry, dowiedziałem się że niemieckie gospodynie są bardzo oszczędne jeśli chodzi kosmetyki w plastikowych tubkach. Ponoć posiadają specjalne zaciski czy klipsy, które zapinane na tubce pozwalają ją wycisnąć do ostatniej kropelki. Dotyczy to np. pasty do zębów, a w szczególności drogich kremów w tubkach. Przy braku klipsa, skończona tubka jest jeszcze rozcinana nożyczkami.
Jakiś żart, pomyślałem, a nawet jeśli nie to przynajmniej obciach i skąpstwo... Myślałem tak, do chwili kiedy nie wziąłem wyciśniętej do zera tubki drogiego kremu od żony i pamiętając o opowieśiach zza miedzy nie rozciąlem sam takiej tubki. Ilość kremu, która była w środku zadziwiła mnie kompletnie - a jednak Niemcy mieli rację.
Czy producenci robią nas w konia?
Z małych tubek, w których sprzedawane są np. drogie kremy regeneracyjne, nie sposób wycisnąć deklarowanej na opakowaniu ilości. Zawsze pozostaje spory procent specyfiku, którego nie jesteśmy w stanie za Chiny Ludowe wykorzystać i wyrzucamy go do śmieci - a w przypadku bardzo drogich kosmetyków to nawet strata do kilku zł na opakowaniu.
Możecie nazwać mnie skąpcem, tak jak ja myślałem o Niemcach, jednak obecnie nie pozwalam "moim paniom" wyrzucać tych zużytych opakowań, rozcinam je i używam zawartość po goleniu, albo do smarowania rąk, nawet przez kilka dni z jednej tubki. Efekty są rewelacyjne, ponieważ całą zimę latam bez rękawiczek, a do prac fizycznych nie lubię wkładać rękawic ochronnych, moje ręce były w stanie masakrycznym - obecnie są gładkie jak pupcia niemowlęcia.
Tak czy inaczej, czy to uczciwe sprzedawać bardzo drogi produkt, którego nie jesteśmy w stanie zużyć w całości.
Na czym jeszcze producenci robią nas w konia?
Temat kosmetyków zapewnie jednak zainteresuje drogie Panie.
Podejrzane za Odrą - drogie kremy w tubkach
Z rodzinnych relacji z pobytów o przyjaciół zza Odry, dowiedziałem się że niemieckie gospodynie są bardzo oszczędne jeśli chodzi kosmetyki w plastikowych tubkach. Ponoć posiadają specjalne zaciski czy klipsy, które zapinane na tubce pozwalają ją wycisnąć do ostatniej kropelki. Dotyczy to np. pasty do zębów, a w szczególności drogich kremów w tubkach. Przy braku klipsa, skończona tubka jest jeszcze rozcinana nożyczkami.
Jakiś żart, pomyślałem, a nawet jeśli nie to przynajmniej obciach i skąpstwo... Myślałem tak, do chwili kiedy nie wziąłem wyciśniętej do zera tubki drogiego kremu od żony i pamiętając o opowieśiach zza miedzy nie rozciąlem sam takiej tubki. Ilość kremu, która była w środku zadziwiła mnie kompletnie - a jednak Niemcy mieli rację.
Czy producenci robią nas w konia?
Z małych tubek, w których sprzedawane są np. drogie kremy regeneracyjne, nie sposób wycisnąć deklarowanej na opakowaniu ilości. Zawsze pozostaje spory procent specyfiku, którego nie jesteśmy w stanie za Chiny Ludowe wykorzystać i wyrzucamy go do śmieci - a w przypadku bardzo drogich kosmetyków to nawet strata do kilku zł na opakowaniu.
Możecie nazwać mnie skąpcem, tak jak ja myślałem o Niemcach, jednak obecnie nie pozwalam "moim paniom" wyrzucać tych zużytych opakowań, rozcinam je i używam zawartość po goleniu, albo do smarowania rąk, nawet przez kilka dni z jednej tubki. Efekty są rewelacyjne, ponieważ całą zimę latam bez rękawiczek, a do prac fizycznych nie lubię wkładać rękawic ochronnych, moje ręce były w stanie masakrycznym - obecnie są gładkie jak pupcia niemowlęcia.
Tak czy inaczej, czy to uczciwe sprzedawać bardzo drogi produkt, którego nie jesteśmy w stanie zużyć w całości.
Na czym jeszcze producenci robią nas w konia?