Piękne, zadbane trawniki - pułapka finansowa i utrapienie
Dzisiejszy wpis nawiązuje do negatywnej opinii o pielęgnacji trawników, która pojawiła się na blogu "Droga Minimalisty". Ja popatrzę na to z punktu widzenia gościa, który pisze blog o oszczędzaniu :) ... Piękne, zadbane trawniki - mogą być pułapką finansową i wiecznym utrapieniem! Widzę to choćby u mojego ojca, który ma swój upór i swój rozum... i koniec... do tego co ja proponuję przekonuje się bardzo powoli.
Pułapka finansowa, marnowanie czasu, wieczny problem z koszeniem...
Mam wrażenie, że kupa ludzi jest niewolnikami swoich trawników! To dla mnie jest czasem aż chore. Spędzamy sobotnie popołudnia na koszeniu, głowa pęka od hałasu kosiarki, zamiast leżeć i popijać chłodne piwko, albo bardziej aktywnie: pójść na spacer do lasu, przejechać się rowerem, itp. jesteśmy jak ten koń roboczy przywiązany do pługa.
A kiedy my skończymy naszą pracę i chcemy odpocząć na ogródku - za koszenie zabiera się sąsiad. Potem kolejny... i kolejny.
Często kupujemy/wymieniamy/dokopujemy części/pielęgnujemy nasze kosiarki. Kupujemy nawozy do traw, odżywki, granulki, nasiona na dosianie, zestawy nawadniające, zraszające - spędzamy czas na staniu w kolejkach w marketach budowlanych i wydajemy nasze pieniądze na nasze "piękne trawniki".
Tracimy czas na podlewanie trawników, tracimy cenną wodę i często, zwłaszcza na terenach podmiejskich, płacimy za nią krocie (zresztą mówią, że czas to pieniądz! no nie?).
To wszystko ma coraz mniej sensu - i ja się w trawnikomanię pakować nie zamierzam!
Co polecam:
Osobiście preferuję następujące rozwiązania zamiast trawników:
1) pseudo-dzika łąka, teren wysiany mieszanką pożytecznych ziół, poziomek, truskawek - można to skosić do gruntu raz w sezonie aby nie zarosło gęstymi bylicami, itp. poziomki i truskawki odrosną na wiosnę.
2) kamienie, żwir, skały, kora - coraz więcej ludzi ma dość koszenia, podlewania i widzę coraz więcej alternatyw, skalnych ogrodów, niskopiennych krzewów, itp.
3) jeśli już mamy potrzebę troszczenia się u naszą ziemię - to jaki sens jest męczyć się nad trawnikiem, skoro możemy założyć np. ogród warzywny, posadzić krzewy i drzewa owocowe, założyć ogródek eksperymentalny albo permakulturowy, itp.
Oczywiście poza rozwiązaniem 3 naszego "nowego trawnika" łąkowego lub żwirowego nie podlewamy - nie marnujemy cennej wody. Można podlać dzikie poziomki w czasie suszy, itp.
Rozwiązania można stosować łącznie na różnych obszarach trawnika - osobiście może nawet zostawiłbym mały, minimalny kawałek trawnika - jako "zielony dywan" na którym można usiąść w ogrodzie, zrobić grilla, itp., taki do którego pielęgnacji wystarczy wygodniejsza w utrzymaniu i tańsza mała kosiarka elektryczna (patent wypróbowany w domku letniskowym), albo nawet sama wykaszarka / kosiarka ręczna.
Trawniki, ekologia i ideologia
Przede wszystkim to, że ja mam sceptyczną opinię na temat trawników to jeszcze NIE ZNACZY, że zamierzam komukolwiek żałować jego wypielęgnowanego trawnika, albo zabraniać trawnika administracyjnie, itp. (choć słyszałem, że w krajach z chroniczną suszą to się często zdarza).
Podobnie mam negatywną opinię o paleniu papierosów, ale zawsze broniłem prawa do palenia w pubach (niech właściciel pubu decyduje o swojej własności, a nie urzędnik).
Koszenie i hałasowanie jest legalne od 6.00 do 22.00 i rzeczywiście nie zamierzam sąsiadowi narzucać czegokolwiek - moją własną opinię mogę jednak mieć. Wyjaśniam to ponieważ dość często muszę walczyć z tzw. czytaniem bez zrozumienia i przypisywaniem mi skrajnych opinii, które faktycznie nie są moimi opiniami.
Patrzymy i korzystamy z wygodnych rozwiązań
Powiem tak, kiedy sąsiad w tym upale zapocony męczy się z kosiarką i zobaczy (w przyszłości w domu, obecnie przy pracy) jak to jest u mnie - czyli głównie ładnie wysypana kora i żwir, niskopienna roślinność, itp. wymagające podsypania tylko raz w roku - sam zrobi to u siebie na większości terenu. I zdarzyło się już faktycznie, że klient, który podpatrzył moje rozwiązania przyznał mi się, że zrobił to samo u siebie.
Pułapka finansowa, marnowanie czasu, wieczny problem z koszeniem...
Mam wrażenie, że kupa ludzi jest niewolnikami swoich trawników! To dla mnie jest czasem aż chore. Spędzamy sobotnie popołudnia na koszeniu, głowa pęka od hałasu kosiarki, zamiast leżeć i popijać chłodne piwko, albo bardziej aktywnie: pójść na spacer do lasu, przejechać się rowerem, itp. jesteśmy jak ten koń roboczy przywiązany do pługa.
A kiedy my skończymy naszą pracę i chcemy odpocząć na ogródku - za koszenie zabiera się sąsiad. Potem kolejny... i kolejny.
Często kupujemy/wymieniamy/dokopujemy części/pielęgnujemy nasze kosiarki. Kupujemy nawozy do traw, odżywki, granulki, nasiona na dosianie, zestawy nawadniające, zraszające - spędzamy czas na staniu w kolejkach w marketach budowlanych i wydajemy nasze pieniądze na nasze "piękne trawniki".
Tracimy czas na podlewanie trawników, tracimy cenną wodę i często, zwłaszcza na terenach podmiejskich, płacimy za nią krocie (zresztą mówią, że czas to pieniądz! no nie?).
To wszystko ma coraz mniej sensu - i ja się w trawnikomanię pakować nie zamierzam!
Co polecam:
Osobiście preferuję następujące rozwiązania zamiast trawników:
1) pseudo-dzika łąka, teren wysiany mieszanką pożytecznych ziół, poziomek, truskawek - można to skosić do gruntu raz w sezonie aby nie zarosło gęstymi bylicami, itp. poziomki i truskawki odrosną na wiosnę.
2) kamienie, żwir, skały, kora - coraz więcej ludzi ma dość koszenia, podlewania i widzę coraz więcej alternatyw, skalnych ogrodów, niskopiennych krzewów, itp.
3) jeśli już mamy potrzebę troszczenia się u naszą ziemię - to jaki sens jest męczyć się nad trawnikiem, skoro możemy założyć np. ogród warzywny, posadzić krzewy i drzewa owocowe, założyć ogródek eksperymentalny albo permakulturowy, itp.
Oczywiście poza rozwiązaniem 3 naszego "nowego trawnika" łąkowego lub żwirowego nie podlewamy - nie marnujemy cennej wody. Można podlać dzikie poziomki w czasie suszy, itp.
Rozwiązania można stosować łącznie na różnych obszarach trawnika - osobiście może nawet zostawiłbym mały, minimalny kawałek trawnika - jako "zielony dywan" na którym można usiąść w ogrodzie, zrobić grilla, itp., taki do którego pielęgnacji wystarczy wygodniejsza w utrzymaniu i tańsza mała kosiarka elektryczna (patent wypróbowany w domku letniskowym), albo nawet sama wykaszarka / kosiarka ręczna.
Trawniki, ekologia i ideologia
Przede wszystkim to, że ja mam sceptyczną opinię na temat trawników to jeszcze NIE ZNACZY, że zamierzam komukolwiek żałować jego wypielęgnowanego trawnika, albo zabraniać trawnika administracyjnie, itp. (choć słyszałem, że w krajach z chroniczną suszą to się często zdarza).
Podobnie mam negatywną opinię o paleniu papierosów, ale zawsze broniłem prawa do palenia w pubach (niech właściciel pubu decyduje o swojej własności, a nie urzędnik).
Koszenie i hałasowanie jest legalne od 6.00 do 22.00 i rzeczywiście nie zamierzam sąsiadowi narzucać czegokolwiek - moją własną opinię mogę jednak mieć. Wyjaśniam to ponieważ dość często muszę walczyć z tzw. czytaniem bez zrozumienia i przypisywaniem mi skrajnych opinii, które faktycznie nie są moimi opiniami.
Patrzymy i korzystamy z wygodnych rozwiązań
Powiem tak, kiedy sąsiad w tym upale zapocony męczy się z kosiarką i zobaczy (w przyszłości w domu, obecnie przy pracy) jak to jest u mnie - czyli głównie ładnie wysypana kora i żwir, niskopienna roślinność, itp. wymagające podsypania tylko raz w roku - sam zrobi to u siebie na większości terenu. I zdarzyło się już faktycznie, że klient, który podpatrzył moje rozwiązania przyznał mi się, że zrobił to samo u siebie.