Samodzielne serwisowanie samochodu? Czy to wciąż możliwe?
Pamiętam czasy, kiedy wiele osób samodzielnie serwisowało swoje samochody. Pierwszy samochód, którym jeździłem to był Polonez Caro gdzie majsterkowicz-amator nie bojący się wyzwań mógł śmiało wykonać samodzielnie wiele napraw i spraw serwisowych.
W czasach studiów kolegowałem się z właścicielem i jednocześnie miłośnikiem Opla Astry, niestety nie pamiętam jaki to był model, ale skarżył się on, że jeszcze w obecnym modelu potrafi sam wiele rzeczy zrobić, a kiedy zmieni auto na nowe (bo jednak chciałby nowsze) będzie skazany na serwis i mechaników - z przeskokiem na któryś model z kolei pewne rzeczy stały się zbyt skomplikowane.
Jeśli w kolejnej mutacji Forda muszę rozmontować pedał gazu, i jakieś plastiki, by dostać się do głupiego filtra kabinowego, a do filtra oleju - podstawowej rzeczy w aucie - nie ma praktycznie dojścia bez demontażu dwóch elementów, to jest jakiś obłęd...
W tej sekundzie nie pamiętam o jakim modelu mówił kumpel na treningu, ale w którymś z nowych francuzów u znajomych do zmiany żarówki trzeba demontować część przednich plastików... to staje się chore...
Wygląda na to, że producenci celowo tak projektują rozwiązania, by skazać cię na serwis - najlepiej autoryzowany
Wydaje mi się, że powoli kończy się era domowych mechaników, wraz z postępującym złomowaniem starszych maszyn...
Co Wy o tym myślicie?
W czasach studiów kolegowałem się z właścicielem i jednocześnie miłośnikiem Opla Astry, niestety nie pamiętam jaki to był model, ale skarżył się on, że jeszcze w obecnym modelu potrafi sam wiele rzeczy zrobić, a kiedy zmieni auto na nowe (bo jednak chciałby nowsze) będzie skazany na serwis i mechaników - z przeskokiem na któryś model z kolei pewne rzeczy stały się zbyt skomplikowane.
Jeśli w kolejnej mutacji Forda muszę rozmontować pedał gazu, i jakieś plastiki, by dostać się do głupiego filtra kabinowego, a do filtra oleju - podstawowej rzeczy w aucie - nie ma praktycznie dojścia bez demontażu dwóch elementów, to jest jakiś obłęd...
W tej sekundzie nie pamiętam o jakim modelu mówił kumpel na treningu, ale w którymś z nowych francuzów u znajomych do zmiany żarówki trzeba demontować część przednich plastików... to staje się chore...
Wygląda na to, że producenci celowo tak projektują rozwiązania, by skazać cię na serwis - najlepiej autoryzowany
Wydaje mi się, że powoli kończy się era domowych mechaników, wraz z postępującym złomowaniem starszych maszyn...
Co Wy o tym myślicie?
Moim zdaniem, warto jest kupić sobie podręcznik, jak naprawiać dany model.
OdpowiedzUsuńZawsze kiedy miałem samochód miałem też książkę.
Kiedyś chciałem sprzedać wszystkie moje książki i okazało się że najłatwiej jest sprzedać właśnie te dotyczące napraw samochodów. Nie wiem czy w j. polskim są takie książki dostępne, ale można kupić w angielskim, nie ma problemu.
IMO serwisowanie samochodu we własnym zakresie jest pozbawione sensu, chyba że ktoś to naprawdę lubi. Same narzędzia kosztują kupę kasy, wypadałoby mieć podnośnik, koniecznie garaż i to ogrzewany, do tego potrzeba sporo wiedzy, czasu i mnóstwo zacięcia.
OdpowiedzUsuńUsługi nieautoryzowanych warsztatów są natomiast u nas tanie, mechanicy słabo zarabiają.
Dla przykładu: taka podstawowa czynność jak wymiana amortyzatora czy sprężyny wymaga podnośnika, ściągacza aby zdjąć sprężynę ze zdemontowanej kolumny, narzędzi pneumatycznych aby to wszystko rozkręcić, co najmniej 3h roboty dla doświadczonego amatora. Trzeba więc zainwestować sporo kasy, napracować się, ubrudzić, zdobyć wiedzę, ponieść ryzyko, że coś pójdzie nie tak, podczas gdy usługa taka kosztuje 100-200zł. Warto?
Jeżeli ktoś uważa, że mimo wszystko tak, to proponuję aby policzył ile wydaje na usługi (nie części) warsztatów samochodowych rocznie, a jakie koszty musi ponieść aby sam je wykonać, łącznie ze straconym czasem.
Czy możesz mi powiedzieć dlaczego założyłeś, że to "czas stracony"? ;)
UsuńRoman
Dlatego, że to czas nie poświęcony na pracę zarobkową, odpoczynek, czy rozwój osobisty, tylko na czynność, którą można zlecić innym.
UsuńRozumiem, wszelako czy nie sądzisz, że nauka czegoś nowego (ot, choćby wymniany klocków hamulcowych we własnym samochodzie) nie może być czasem owego "rozwoju osobistego"? Zdobywasz nową umiejętność, siłą rzeczy w pewien sposób poszerzasz swoje możliwości...
UsuńNie znaczy oczywiście, że jeśli umiesz coś robić to musisz to robić, ale masz wówczas możliwość wyboru czy zrobisz sam czy też zlecisz...
Z własnego doświadczenia powiem Ci również, że taka "praca" (czasami naprawdę cieżka fizycznie) potrafi być formą odpoczynku lub/i jeśli pracujesz z razem z dziećmi, doskonałą formą spędzania czasu z nimi...
Roman
Dlatego nie kupuję nowych samochodów :)
OdpowiedzUsuńZnaczy jak najbardziej mogę nowy kupić pod warunkiem wszelako, że będzie wyglądał i działał dokładnie jak Citroen XM. Jeśli to uda się producentowi spełnić, mogę kupić "nówkę" :)
Lubimy wraz z córką grzebać w naszej rodzinnej "flocie" i dlatego kupując samochód (lub motocykl) brałem pod uwagę do tej pory w jakim stopniu jest "samonaprawialny"...
Roman
a poleciłbyś jakieś samonaprawialne albo latwonaprawialne konkretne przykłady?
UsuńU mnie samonaprawianie skończyło się niestety w latach 90. Teraz nie jestem w stanie wymienić żarówki. Mam natomiast niedaleko człowieka z warsztatem mieszczącym się w garażu koło domu i on mi proste naprawy tanio wykonuje np. wymiana żarówki lub dwóch za 10 zł (widziałem jak on to robi i nadal bym tego nie powtórzył). Jeśli jest coś czego ten człowiek nie może zrobić, bo nie ma odpowiedniego sprzętu, to przynajmniej oceni, co trzeba zrobić, żeby mnie w "poważnym" warsztacie nie oszukali.
OdpowiedzUsuńA myślisz, że dlaczego wspomniałem o Citroenie XM? :)
OdpowiedzUsuńA poza tym Audi 80 B3, Volkswagen Polo 6N
To moje doświadczenie...
Roman
Napisz nam Remigiuszu ile wydajesz na naukę?
OdpowiedzUsuńMnie to kosztuje 25 dolarów na miesiąc w lynda.com.
Czy znasz tańsze i lepsze miejsca?
Podziwialiśmy twoją nową wordpressowską stronę.
Zbudowana na Boilerplate, bardzo profesionalnie. Zastanawiam się, skąd czerpiesz swoją wiedzę d tworzenia tak zaawansowanych szablonów?
Przecież nie kupujesz książek na Helionie? Masz tańszy dostęp do wiedzy? Pewnie nie kupujesz kursów takich polskich gwiazd jak: Oniszczuk, Danielewski, Torkowski, Kołodziej...
hmm, a z kim rozmawiam?
Usuńok, jeśli możesz to podpisuj się jakoś, nawet pod komentarzem zgłaszanym jako Anonim
Usuńw Polsce można znaleźć kurs językowy w cenie zbliżonej do podanej, natomiast wiedzę staram się czerpać z wielu źródeł
Pozdrawiam,
Remigiuszu, dobry pomysł miała ta anonimowa osoba.
OdpowiedzUsuńPowiedz nam ile wydajesz na wiedzę.
Proszę, nie pisz już o tym nieszczęsnym angielskim.
Dwa artykuły o nauce języka na różnych blogach to nie jest jakiś wielki nawał treści - bardziej się obawiam, że tematyka samochodowa może się znudzić czytelnikom.
Usuń:)
Co do prośby o wydatki na wiedzę - postaram się przemyśleć to i być może umieścić w którymś z postów.
Ten Wordpressowy blog to demonstracja wiedzy.
OdpowiedzUsuńNiewielu webmaster#w ma taką wiedzę.
Na koniec wszystko zepsułeś i dałeś Disqusa.
Skąd pomysłz tym Disqusem?
na blogu Oszczedzanie.info.pl Disqus został wyłączony
Usuńgdzieniegdzie ten system jeszcze testuje, owszem, ma on swoje duże zalety, w szczególności na blogosferze anglojezycznej - ma także parę wad - szczególnie dla Polaków jest czymś nowym (trudniejszym)
podsumowując, nie uważam "outsourcingu" pewnych modułów, np. linków wewnętrznych, czy systemu komentarzy, za psucie stron www - wszystko zależy od potrzeb webmastera i zastosowanej techniki
Remigiuszu, o czym mówisz?
OdpowiedzUsuńBoilerplate jest międzynarodowy. Nikt nie patrzy w kodowanie.
Nie ma techniki, jest tylko Boilerplate.
Jako jeden z nielicznach używasz właśnie Boilerplate.Inni robią sobie Divy jak chcą. Nigdy tego nie mogłem zrozumieć.
Dla mnie Disquss nie pracuje, nie mam tam konta. Tak samo jak większość internuatów.
powiem inaczej - skoro się nie podpisujesz trudno mi w jakikolwiek sposób prowadzić z Tobą dyskusję i jednocześnie z innymi Anonimami
Usuńpodpisujcie się - to nie boli
do Disquss nie trzeba mieć żadnego konta by się wypowiadać, jest opcja guest/Nazwa/url, przynajmniej w moich Disqussach - w przypadku autorów nie dopuszczających tej opcji wystarczy dowolne inne konto FB lub G+
generalnie w przypadku stron anglojęzycznych uważam to za bardzo dobre rozwiązanie