Jak oszczędzić na budowie domu
Dziś gościnnie wypowiada się u mnie Pyzolinda. Zapraszam.
Na razie jeszcze nie mam fotki z omawianej budowy, jednakże aby wypełnić lukę w miniaturkach w waszych blogrollach wklejam fotkę gremlina, który mi się właśnie kręci pod nogami, w chwili gdy edytuje dla Was post Pyzolindy.
Lecimy z tematem:
Chodzi o to, aby w miarę upływu czasu, historia obyczajowa pt: „budowa domu” nie zamieniła się w horror pt: „jak się wykończyłem”finansowo i psychicznie”. Aby po wybudowaniu wymarzonego domu, chciało nam się w nim jeszcze mieszkać.
Jak to zrobić. Otóż w bardzo prosty sposób. Należy tę samą miarą przykładać do własnych jak i do cudzych poczynań, szanować drugiego człowieka i jego poglądy na równi z własnymi. Nie kręcić, nie kłamać, nie kombinować.
A sąsiad budował w najlepsze. Przekopał pole nad posesją pana K, kopiąc rów pod rurę gazową. Panu K uciekła woda ze studni. Zalał w zimie okolicę wodą, że nasiąkła jak gąbka. Nie przyszło mu po prostu do głowy, że zamarznięta woda rozsadzi rurę.
Wybudował szambo i zbiornik na wodę opadową tuż przy granicy działki. Sąsiadowi graniczącemu z nim z drugiej strony zzieleniała ściana domu i pojawiła się woda w piwnicy. Ostatnio posadził przy granicy działki drzewa. Wszystkie moje iglaki za chwilę diabli wezmą.
W 2010 r urwałam rurę wydechową w aucie, w 2011 wypadła mi dziura w zbiorniku na paliwo.
Wymusiliśmy na nim sfinansowanie kosztów naprawy samochodu, przesunięcie szamba, naprawę drogi. Na razie tyle i aż tyle. Ale to nie koniec wojny.
Dziękuję Pyzolindzie za poruszenie ciekawego tematu.
Ponieważ nawet kilka razy w tygodniu jestem pytany o fakt posiadania przeze mnie wielu blogów i moje wizje dalszego blogowania, zapraszam ciekawskich do artykułu:
Na razie jeszcze nie mam fotki z omawianej budowy, jednakże aby wypełnić lukę w miniaturkach w waszych blogrollach wklejam fotkę gremlina, który mi się właśnie kręci pod nogami, w chwili gdy edytuje dla Was post Pyzolindy.
Lecimy z tematem:
Napisano na ten temat
tysiące artykułów. Zapytana, czasami odpowiadam, że oszczędzić
na budowie można w jedyny słuszny sposób – oszczędzając własne
nerwy.
Chodzi o to, aby w miarę upływu czasu, historia obyczajowa pt: „budowa domu” nie zamieniła się w horror pt: „jak się wykończyłem”finansowo i psychicznie”. Aby po wybudowaniu wymarzonego domu, chciało nam się w nim jeszcze mieszkać.
Jak to zrobić. Otóż w bardzo prosty sposób. Należy tę samą miarą przykładać do własnych jak i do cudzych poczynań, szanować drugiego człowieka i jego poglądy na równi z własnymi. Nie kręcić, nie kłamać, nie kombinować.
Do opowieści celowo nie
daję komentarza. Niech każdy ją zinterpretuje wedle własnego
uznania.
Na sąsiedniej działce w
2009r ruszyła budowa domu. Facet w wieku 50 lat. Starą żonę
właśnie zamienił na nowy model. Budowali wspólne gniazdko.
Widywałam go już
wcześniej. Zatrzymywał się obok mojego domu o różnych porach
dnia i nocy i godzinami siedział w samochodzie. Jak tylko się
pojawiałam, uciekał jak złodziej. Było to o tyle dziwne, że
ludzie na wsi są bardzo grzeczni. Nikt nie przejdzie obok, nie
powiedziawszy dzień dobry. Nawet poszukiwacze działek kłaniają
się uprzejmie, wyjawiając cel swojej wizyty.
Byłam zaniepokojona, bo
akurat we wsi zdarzyła się seria włamań. Ludzie opowiadali o
facecie w maluchu, który też stał tu i ówdzie. Napadłam więc
kiedyś gościa, zadając mu pytanie czego szuka. Ponieważ nawet w
takiej sytuacji nie był skory do zwierzeń, postraszyłam go
policją. I wtedy wskazał działkę, którą rzekomo ma kupić, żeby
zbudować dom. Była to działka rolna. Jedyna działka budowlana w
okolicy graniczyła z moją posesją, ale tej akurat nie wskazał.
O tę działkę byłam
spokojna, przez nią przechodziła bowiem droga do pola pana K.
Wychodziłam z założenia, że przy tej podaży gruntów na
sprzedaż, musiałby się trafić jakiś wariat, żeby kupować
8-arową działkę z drogą konieczną. Nie będę ukrywać, że w
ogóle niechętnym okiem patrzyłam na potencjalnych kupców. Teren
jest trudny do budowy, nie dla każdego. To sprzyja konfliktom.
Sąsiada ponownie
spotkałam po sześciu miesiącach. Nie omieszkał mi się pochwalić,
że właśnie kupił działkę. A którą pytam. A tę graniczącą z
pani posesją. Zamurowało mnie. Jak to pan kupił, przecież tam
jest droga dojazdowa do pola pana K. Udawał, że nie wiedział.
Szybko rozpoczął budowę
domu. Tam gdzie my ledwo wjeżdżaliśmy samochodem osobowym wjechał
spychaczem, poszerzając drogę kosztem prywatnych gruntów. Panu K.
zawalił się płot. Swoją działkę splantował tak, że moje
ogrodzenie znalazło się nagle na skarpie 3 m nad ziemią. Na
koniec wybudował betonową bramę i zagrodził panu K. dostęp do
pola.
Zaczęła się wojna.
Wydawało się, że będą ofiary. Pan K. zaangażował do walki całą
rodzinę. Trzy sprawy : o ochronę posiadania, o drogę konieczną,
o wybudowanie domu niezgodnie z pozwoleniem. Wszelkiego rodzaju
komisje mijały się ze sobą. Wywalczył nakaz rozebrania bramy i
doprowadzenia terenu do pierwotnego stanu. Sprawa oparła się o sąd
najwyższy. Adwokaci obu stron zacierali ręce.
A sąsiad budował w najlepsze. Przekopał pole nad posesją pana K, kopiąc rów pod rurę gazową. Panu K uciekła woda ze studni. Zalał w zimie okolicę wodą, że nasiąkła jak gąbka. Nie przyszło mu po prostu do głowy, że zamarznięta woda rozsadzi rurę.
Wybudował szambo i zbiornik na wodę opadową tuż przy granicy działki. Sąsiadowi graniczącemu z nim z drugiej strony zzieleniała ściana domu i pojawiła się woda w piwnicy. Ostatnio posadził przy granicy działki drzewa. Wszystkie moje iglaki za chwilę diabli wezmą.
W 2010 r urwałam rurę wydechową w aucie, w 2011 wypadła mi dziura w zbiorniku na paliwo.
Wymusiliśmy na nim sfinansowanie kosztów naprawy samochodu, przesunięcie szamba, naprawę drogi. Na razie tyle i aż tyle. Ale to nie koniec wojny.
Czy facet jest
szczęśliwy. Nie wiem, ze mną na ten temat nie rozmawia. Ale do
kogoś się ponoć wypowiadał, że gdyby wiedział co go spotka, to
nigdy domu w tej okolicy by nie budował.
Dziękuję Pyzolindzie za poruszenie ciekawego tematu.
Ponieważ nawet kilka razy w tygodniu jestem pytany o fakt posiadania przeze mnie wielu blogów i moje wizje dalszego blogowania, zapraszam ciekawskich do artykułu:
przy wiejskiej budowie mojego Ojca też wydarzyły się naprawdę dziwne rzeczy, które pokończyły się w jeszcze dziwniejszy sposób,
OdpowiedzUsuńzatem z mojej strony także przestroga dla budujących domy w "wymarzonej" okolicy
zastanówcie się 3 razy przed tym krokiem!
Jeżeli dobrze pamiętam, nie można sadzić drzew przy granicy z sąsiednią działką bez zgody sąsiada, jeżeli te drzewa zacienią działkę lub przerosną ogrodzenie. Nie pamiętam podstawy prawnej.
OdpowiedzUsuńw praktyce na wsi i tak każdy sadzi
Usuńdysponując dość ograniczonym sprzętem nagrałem testową audycję o początku bloga Racjonalne Oszczędzanie
OdpowiedzUsuńjest ono dostępne na Facebooku https://www.facebook.com/RacjonalneOszczedzanie
zapraszam