Naucz się znów płacić gotówką. Zostaw kartę w domu!

Ostatnio coraz częściej płacimy kartą, często jest to płatność "bezdotykowa", dokonywana dzięki użyciu modułu NFC, czyli karty płatniczej w telefonie. Zbliżamy kartę, albo telefon, cyk, zapłacone. Lekko, szybko, wygodnie, bezboleśnie i jak to nam teraz władza doradza, czysto i higienicznie. Zero stresu przy płaceniu...

...i to jest właśnie Twój problem!

Słyszałem już to dziesiątki razy od lat i sam to potwierdzam, ponieważ teraz robiłem sobie eksperyment psychologiczny sam na sobie. Skonfigurowałem sobie telefon z NFC i sklonowałem kartę, przez ostatnie trzy miesiące płaciłem zbliżeniowo, bezdotykowo.

Komfort używania? Niezaprzeczalnie super - higiena i sterylność, którą "władza nam doradza" - kwestia bardziej psychologiczna - niestety nic nie zastąpi higieny osobistej, dezynfekcji rąk, mycia rąk po powrocie do domu...

(....poza ty znów - wiele badań pokazało, że najmniej higieniczną powierzchnią w domu nie jest krawędź muszli sedesowej, tylko właśnie Twój telefon. Tak, chcę Cię tu trochę poruszyć w sensie przestrzegania higieny w czasie epidemii, zatem... 

Jeśli to czytasz teraz to zrób pauzę, weź wacik i trochę spirytusu salicylowego, albo chociaż płynu po goleniu i delikatnie oczyść smartfon.... lepiej? Lepiej!)


Drobne zakupy za gotówkę

Wracając do tematu, tak, 3 miesiące płatności bezgotówkowej. Co zauważyłem? 

Płacąc bezgotówkowo rzeczywiście "nie uruchamia się" w głowie reakcja lekkiego stresu, lekkiej blokady wydatków, nie pojawia się tu poczucie utraty posiadanych pieniędzy.

W efekcie:

- wydawałem więcej

- wydawałem lekką ręką

- wydawałem więcej pieniędzy pod wpływem impulsu

- łatwiej mi było dokonywać nieplanowanych wydatków

- zdecydowanie łatwiej było mi "przykozaczyć", np. na imprezie, czy w gronie znajomych (o imprezowaniu z niemal "nieograniczonym" źródłem pieniędzy w postaci telefonu w kieszeni, jeszcze napiszę)

Powiem tak, skończyłem z tym!

Wróciłem do modelu płatności, który praktykowałem wcześniej i zauważyłem znów bardziej oszczędne, ale i bardziej pełne kontroli nad wydatkami życie. Na zakupach jest "powoli i spokojniej", kiedy muszę wydać - tempo całego procesu jest niższe, co sprzyja zastanowieniu się, czy rzecz X jest mi naprawdę potrzebna?

Konsumenckie emocje niszczą Twój sukces finansowy. Jak je opanować?

Jaki to model? Raczej noszę przy sobie drobną ilość realnej gotówki, unikam brania ze sobą na zakupy karty, w razie czego na telefonie zostawiłem jedynie Blik, którym na ogół można zapłacić, ale jest to kilkukrotnie bardziej upierdliwe niż płatności NFC (i właśnie o to lekkie utrudnienie chodzi!). Za wszystkie codzienne zakupy płacę gotówką.


Zakupy stacjonarne w sklepach typu Media-Coś-Tam... szybki sposób na oszczędność!

Jakiś przykład "psychologiczny"?

Proszę bardzo. Niech będzie na przykładzie podróży i kawy. Jadę przez Polskę "bezgotówkowo" i tankuję samochód. Przy płatności oczywiście uśmiecha się jakaś młoda "sarenka ze stacji" i proponuje, bardzo dobrą, aromatyczną kawę, cholera, miałem nie wydawać tyle na snack-bary stacyjne, za dużo już tego, ale co mi tam... przecież to wygodne. Cyk, zbliżam kartę lub telefon, cyk, elegancko, czysto i wygodnie, mamy XXI wiek... i zaraz w dziubku jest pyszna, aromatyczna kawa i jeszcze jakaś "kanapka" na ciepło... 

I schemat się powtarza.

Spójrzmy na to z innej strony. Teraz jadę przez całą Polskę w wariancie oszczędnym (ale bez przesady) i wybitnie gotówkowym. (Karta płatnicza awaryjnie schowana gdzieś głęboko w razie sytuacji "W", od biedy wspomniany Blik w telefonie). Odkładam sobie 250 zł na LPG. Powiedzmy w drugiej przegródce portfela max. 100 zł na ciepły obiad na dwa dni na trasie, drobne zakupy po drodze, jakaś przekąska. 

Teraz wydając "na pierdoły" fizycznie widzę, jak ubywa mi z tych 100 zł i jeśli się nie ogarnę to nie starczy na jutro na ciepły i komfortowy obiad w zajeździe. 

Oczywiście mogę kupić tę ciepłą kawę od "sarenki na stacji", która się uśmiecha i trzepocze rzęsami do każdego klienta (ona ma z tego premię!), tylko tak - kawa stacyjna normalnej wielkości kosztuje w znanych sieciach 7-9 zł. Kawa z ciastkiem i jakimś dodatkiem, spokojnie od kilkunastu do 20 zł! 

Policz kilka takich kaw i wciągu 2 dni podróży stówki w portfelu nie ma. Magia... prawda?

Słuchajcie - koszt kawy zrobionej sobie do termosu to max kilkadziesiąt groszy za sztukę! Kanapka, lub nawet ciastko z piekarni kupione sobie wcześniej to koszt kilka razy mniejszy? Zaledwie jeden przejazd z własną kawą to zwrot kosztów termosu i paczki dobrej jakości kawy i ciastek.

Tak. Kochani. Kawa pita poza domem to jedno z największych "oszustw" naszej konsumpcyjnej cywilizacji. Sprzedaż czegoś, wartego realnie 70-90 groszy 10-20 razy drożej, bo po 7 czy 9 zł...

Korekta: Oj nie... jak mi głupio... przykro mi Czytelnicy za wprowadzenie Was w błąd. Źle to przeliczyłem, jak tak się można pomylić.... przecież nie 7 czy 9 zł. Jest mianowicie 6,99 zł i 8,99 zł za kawę. Prawda?!


Drobna elektronika... za gotówkę!

Dobra, a teraz usiądź i policz na serio! Czy jesteś w stanie policzyć ile kosztuje Cię rocznie codzienny nawyk picia jednej kawy na ulubionej stacji np. w drodze do domu? Proszę bardzo: Weźmy skromne 7 zł za małą kawę stacyjną każdego dnia. To wychodzi 2555 zł rocznie!  A ile razy bierzesz kawę i ciastko za 2x tyle? Szok...

Ile kosztuje zaparzenie jednej kawy w domu?

To jednak tylko jedna z wielu rzeczy, o której jakoś zupełnie nie myślisz płacąc bezgotówkowo, no bo i po co! Zatem zrób sobie test i choćby przez miesiąc schowaj kartę płatniczą głęboko i/lub zlikwiduj NFC w telefonie, policz swoje wydatki z konta teraz. Zacznij za drobne, codzienne sprawy i zakupy płacić gotówką. Zobacz różnicę, nie tylko budżetową, ale też i tę psychologiczną... Kryzys narasta, takich psychologicznych sztuczek, jak dziś opisana, będzie trzeba Ci więcej.

Pozdrawiam!

Polecam też:

Ziarnko do ziarnka... siła drobnych oszczędności. Biedni kontra bogaci

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Oszczędna dieta - oszczędne żywienie - 200 zł na osobę na miesiąc. Jak przeżyć tanio?

"Nie bierz d**y z tej samej grupy." - oszczędzanie nerwów w relacjach z kobietami.