Jak oszczędzać nerwy w relacjach z kobietami? Kwestia toalety. Post naprawdę tylko dla mężczyzn.
Dzisiaj naprawdę proszę moje drogie Panie o darowanie sobie czytania mojego postu - to będą męskie sprawy - i to będzie dla was dość obrzydliwe. Panów zapraszam do lektury.
W relacjach z kobietą przychodzi w końcu taki czas, gdzie kończy się okres randkowania, okazyjnego spotykania się na ciekawe wyjścia i zabawę w "kwiatki i pszczółki" a zaczyna się brutalna rzeczywistość. Jak z liścia strzelił. Mówię o zamieszkaniu razem z naszą wybranką.
Nagle stajemy przed czymś tak przyziemnym jak robienie kupy. Generalnie my różnimy się tym od pań, że na tronie spędzamy o wiele więcej czasu. Poza tym nasze sesje są dłuuuugo wyczuwalne w łazience/toalecie (dla kobiet jeszcze dłużej niż dla nas!) i chcąc nie chcąc powodują czasem nerwowe napięcie w relacji dwojga młodych i zakochanych, którzy co dopiero ze sobą zamieszkali.
No tak, dotknąłem nieco obrzydliwego tematu tabu. Ale ktoś w końcu musi :)
Najśmieszniejsze jest, że sytuacji toaletowych rodem z odmóżdżającej amerykańskiej komedii dla nastolatków można bardzo łatwo uniknąć.
Co powinniśmy zrobić:
Udać się do najbliższego sklepu z armaturą/akcesoriami wentylacyjnymi. Kupić choćby najtańszy wiatraczek/wywietrznik pasujący do naszego komina wentylacyjnego w toalecie. Do tego 1-1,5m dobrego kabla, wtyczka, wyłącznik. Odrobina majsterkowania - i po krzyku. Mnie to dawno temu kosztowało ok. 30 zł. Do tego użyłem jeszcze kawałka sklejki i białego silikonu, który miałem na stanie.
Zestaw o którym piszę jest podłączany do zwykłego gniazdka elektrycznego w toalecie w razie potrzeby. Można go oczywiście zamontować w miejscu kratki - lub prowizorycznie na klatce - tymczasowo (możliwość łatwego i szybkiego demontażu jest ważna w mieszkaniu, które na początku pewnie wspólnie wynajmujecie).
Mój męski "zestaw tronowy" radził sobie z pełną wymianą powietrza w toalecie w około 6-8 minut. I myślę, że naprawdę oszczędził mi sporo nerwów :)
Powodzenia Panowie! :)
W relacjach z kobietą przychodzi w końcu taki czas, gdzie kończy się okres randkowania, okazyjnego spotykania się na ciekawe wyjścia i zabawę w "kwiatki i pszczółki" a zaczyna się brutalna rzeczywistość. Jak z liścia strzelił. Mówię o zamieszkaniu razem z naszą wybranką.
Nagle stajemy przed czymś tak przyziemnym jak robienie kupy. Generalnie my różnimy się tym od pań, że na tronie spędzamy o wiele więcej czasu. Poza tym nasze sesje są dłuuuugo wyczuwalne w łazience/toalecie (dla kobiet jeszcze dłużej niż dla nas!) i chcąc nie chcąc powodują czasem nerwowe napięcie w relacji dwojga młodych i zakochanych, którzy co dopiero ze sobą zamieszkali.
No tak, dotknąłem nieco obrzydliwego tematu tabu. Ale ktoś w końcu musi :)
Najśmieszniejsze jest, że sytuacji toaletowych rodem z odmóżdżającej amerykańskiej komedii dla nastolatków można bardzo łatwo uniknąć.
Co powinniśmy zrobić:
Udać się do najbliższego sklepu z armaturą/akcesoriami wentylacyjnymi. Kupić choćby najtańszy wiatraczek/wywietrznik pasujący do naszego komina wentylacyjnego w toalecie. Do tego 1-1,5m dobrego kabla, wtyczka, wyłącznik. Odrobina majsterkowania - i po krzyku. Mnie to dawno temu kosztowało ok. 30 zł. Do tego użyłem jeszcze kawałka sklejki i białego silikonu, który miałem na stanie.
Zestaw o którym piszę jest podłączany do zwykłego gniazdka elektrycznego w toalecie w razie potrzeby. Można go oczywiście zamontować w miejscu kratki - lub prowizorycznie na klatce - tymczasowo (możliwość łatwego i szybkiego demontażu jest ważna w mieszkaniu, które na początku pewnie wspólnie wynajmujecie).
Mój męski "zestaw tronowy" radził sobie z pełną wymianą powietrza w toalecie w około 6-8 minut. I myślę, że naprawdę oszczędził mi sporo nerwów :)
Powodzenia Panowie! :)
aha, zestaw w świetle prawa budowlanego jest w większości przypadków nielegalny - więc warto tak zamontować, aby można było demontować i zakładać bez problemu - albo uśmiechnąć się do inspektorów
OdpowiedzUsuń