Co zrobić z drobnymi?

Drobne gromadzą się u mnie w dużej ilości, wypychają portfel, często przerzucam je do specjalnej skrzynki tradycyjnie nazywanej u mnie w domu funduszem piwnym. Fundusz piwny to rodzaj skarbonki, relikt dawnych czasów studenckich, kiedy mi się nie przelewało a pieniądze na piwo trzeba było jakoś odłożyć, oczywiście moja skarbonka teraz jest jedynie reliktem i pelni rolę utylizatora dużej ilości drobniaków.



Co mozna zrobić z drobnymi wyciągnietymi ze skarbonki, pozbieranymi z szuflad i schowków albo mocno wypychającymi portfel? Oto moje pomysły.

1. Czasem zanoszę garść drobnych znajomemu sklepikarzowi, który zawsze ma niedobór drobniaków - przeliczenie jednak zajmuje mu sporo czasu, więc robię to tylko kiedy nie mam nic innego do roboty (nieczęsto) i nie blokuję mu kasy.

2. Odkryłem, że automatyczne kasy TESCO przyjmują spokojnie duze ilości drobnych, których garść można wsypać do podajnika monet - maszyna trybi i liczy to dosć szybko, więc jest to rozwiązanie wygodniejsze niż opcja ze sklepikarzem. Mój faworyt wśród pomysłów na utylizację drobniaków.

3. Czasem uczestniczę w akcjach dobroczynnych, wrzucam pieniądze do puszek na datki (choć staram się jakoś weryfikować, czy dana akcja to nie ściema) i wtedy wędrują tam często drobne wypychające portfel. Automaty w bankach czy wolontariusze sobie to już przeliczą, a ja mam spokojne sumienie, że np. dorzuciłem się do Wielkiej Orkiestry i nie odstaje od reszty prawych obywateli naszego pięknego kraju.

4. Hardkorowym pomysłem na utylizcję zawartości skarbonki jest sypnięcie garścią drobnych na tacę w kościele, albo do puszki na datki - budzi to jednakże niemałą konsternację, wielkie zdziwienie i szok. Jak nikt z rodziny nie widzi mogę sobie pozwolić, przy teściowej już absolutnie nie... normalnie hardkor.

A jakie wy macie pomysły?

Komentarze

  1. Ja się zawsze staram płacić jak najmniejszymi nominałami i mi się nie nawarstwiają drobniaki.
    Dawniej się wstydziłem szukać groszaków jak za mną stało kilka osób, to tez miałem pełno groszówek i nie wiedziałem co z tym robić.
    Ale potem zdałem sobie sprawę, że te drzazgi mi wadzą, a niektórym niekumatym sklepikarzom ciągle ich brakuje więc łuskam końcówki, chyba że kolejka jak w kronikach PRL ;)
    Tak na marginesie to strasznie mnie wpieniają sprzedawcy, którzy wiecznie nie mają drobnych. Nie rozumieją ciemniaki, że jak któryś raz odprawią klienta z kwitkiem "bo nie mają jak wydać" to w końcu pójdą z torbami bo ludzie zaczną ich sklepy omijać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yasiu zrozum, że w Polsce za kasą stają właśnie ciemniaki. Ludzie dysponujący mózgiem nie zajmują się taką pracą. Dasz takiemu rano na rozpoczęcie pracy 5kg miedziaków, on je wyda w ciągu godziny. Będzie wydawał resztę tylko nimi. Niestety taka brutalna prawda.

      Usuń
  2. Ja nie mam zadnych pomyslow. Jak jeszcze mieszkalam w Kalafiornii to szlo sie do Safeway (taka popularna siec supermarketow) i tam byly maszyny do drobnych. Wrzucasz (nawet trzykilowy worek), dostajesz papier w zamian za niewielki procent. Tu w Buenos nie mam problemu, bo drobne ida na oplacanie przejazdu autobusem ( jest tak samo jak w NYC czy SFO - wrzucasz do skrzyneczki w autobusie) albo metro. Oczywiscie, jak ktos nie ma drobnych, moze sobie wykupic karte - ale tak czy siak dowolna ilosc pojdzie na w/w oplaty i nie ma problemu.
    Polacy, ktorzy nas przejazdem widywali, zadawali pytania typu "a na co ci ta puszka drobnych". Jak najbrdziej uzyteczna...

    A tak w ogole to zawsze mozna isc do banku i im oddac. Pare godzin wodzenia sie za lby, ale odmowic nie moga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobry system, ja u siebie często widzę w sklepach młodych ludzi zaglądających i pytających czy są bilety - a gdyby było można wrzucić te 1 zł do puszki u kierowcy w autobusie nie byłoby problemu (u mnie na wielu liniach są małe autobusy - tylko z 1 wejściem przy kierowcy)

      w prywatnych busach nie ma problemu

      Usuń
    2. a tu we wszystkich jest tak, ze ludzie wsiadaja tylko przednimi drzwiami, wysiadaja tylnymi a na przystanku stoi kolejka i nikt sie nie przepycha.

      Wynalazek kawalka papierku, ktory trzeba wsadzic do jkiejs dziwnej machiny w sumie podnosi koszty - wlasnie o druk i rozprowadzanie papierkow oraz instalacje wszedzie kasownikow. A po co jak mozna taniej i prosciej...

      Usuń
    3. zgadza się - to co piszesz jest efektywne

      Usuń
  3. Chyba nigdy nie miałam takiego problemu. Na bieżąco dorzucam w sklepie "końcówki". Zwykle kasjerki łakną drobnych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja do Twojej hardcorowej opcji dołożyłbym jeszcze jedną. Idziesz do kościoła, wrzucasz te drobiazgi (wcześniej policzone) i wymieniasz na papierowe, które wcześniej mógł ktoś wrzucić.
    Nie wiem tylko, co Twoja teściowa na to, ale gdybyś kiedyś szukał pretekstu, żeby się z nią pokłócić, to polecam.
    A tak serio, co robię z drobniakami? Na razie wrzucam mojemu dziecku do skarbonki. A może nawet nie tyle wrzucam, co daję mojej córeczce wrzucać, bo jej to sprawia olbrzymią frajdę. A co potem z drobniakami? Zobaczy się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. patent z dzieckiem dobry :)

      a co do teściowej hmmm to raczej poczęstuje ją parówkami z łososia niż będę drażnił na tematy religijne

      Usuń
  5. u nas mąż nie lubi drobniaków, więc gromadzą się po skarbonkach (niektóre przechwycił już syn:) ). Co jakiś czas robię akcję i czyszczę awaryjną świnię i płacę tymi drobiazgami za drobne zakupy w osiedlowym sklepie. Zawsze też mam garść w portfelu. Kiedyś zawartość pękatej świni (w nominale od 1 gr do 5 gr) wrzuciłam do puszki WOŚP. Wolontariusze chyba mieli mnie dość - puszki zrobiły się momentalnie cięższe ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tam zawsze staram się płacić równo i pozbywać się w pierwszej kolejności drobnicy. Zauważam, że "walenie stówami" skutkuje tym, że ludzie częściej ganiają do bankomatu, a co za tym idzie - wydają więcej, nosząc przy sobie po kilkadziesiąt złotych w złomie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 100% racji, więcej wydaje się płacąc grubymi :)!

      Usuń
  7. Mój Mężczyzna ma szkatułkę z drobnymi, zbiera tam prawie wszystkie, a potem raz na rok jest wielka akcja zamiany drobnych na grubsze w jakimś banku, ale to wszystko bardzo skomplikowane. Ja tej szkatułki nie znoszę :)
    Wolę wydawać drobne na bieżąco. Ewentualnie mam w domu portfel na drobniaki, gdzie wrzucam ich nadmiar prawie codziennie, kiedy wiem, że w najbliższym czasie mogę potrzebować gotówki.
    Kiedy potem przychodzi mi kupić coś z drobnych rzeczy, mogę sięgnąć po te zasoby :)
    Ale podoba mi się pomysł z wymianą w kasach TESCO, bo sama mam taki sklep, gdzie często kupuję korzystając właśnie z kas automatycznych.
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. te drobniaki często mogę dać dziecku, które wprawdzie już spore, ale czasem na drobne zakupy wystarcza jej dyszka, a z drobnych się szybko takie pieniądze uzbierają :)

      Usuń
  8. Ha, ja założyłam jeszcze w liceum "fundusz książkowy" z takich drobniaków, chociaż i piwo się zań na studiach kupowało i do domu wracało...

    Pomysł pierwszy sama wykorzystuję, lecz noszę swe "złoto" do różnych sklepów, gdzie nie waham się "uszczęśliwić" ekspedientów możliwością policzenia mych skarbów. Staram się jednak, żeby nie były to zawrotne sumy.
    Pomysłu drugiego jeszcze nie próbowałam, choć wygląda kusząco.
    3 stosuję także, choć niezbyt często.
    4. No tak, trochę. Ale mina zbierającego tacę/datki musi być bezcenna:D.

    Ja dawałam takie drobniaki siostrze, która była druhną na weselu i potrzebowała groszaków na sypanie. Oraz - inna opcja - młodszemu rodzeństwu na słodkości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja dziś swój "fundusz piwny" wymieniłem na worek mini cukierków i zaniosłem do pracy :)

      Usuń
    2. aha, co do datków, ojciec w banku widział proboszcza z kościelnym tachającym dwa wielkie worki monet i wrzucili to "na maszynę"

      także wygląda na to, że niektóre oddziały banków mają automaty do liczenia i segregacji monet, nie ma się co krępować (chyba, że przy moherowej teściowej)

      Usuń
    3. Współczuję pracownikom tych oddziałów, którzy maszyn do liczenia nie mają na co dzień. Horror.

      A w ogóle skąd pomysł na post 'utylizacji drobniaków'? Samo pojęcie jakoś tak dziwnie mi się kojarzy, jakby trzeba było pozbyć się drobnicy, bo zawadza..

      Usuń
    4. no niestety za dużo drobnicy zawadza, a w teorii ta drobnica jest potrzebna handlowcom do wydawania - w praktyce są często dziwne reakcje jak chcesz płacić drobnicą

      teściowa chcąca płacić groszakami u siebie, a miała pewnym trafem rulony z banku, miała pretensje ze strony sprzedawców - wziąłem te rulony i wymieniłem jaj na grube

      u siebie bez problemu je wydałem

      utylizacja? może to w tym przypadku dobry termin :)

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kepo, reklama na tym blogu jest naprawdę niedroga, można się dogadać, ale niestety nie jest zupełnie za darmo.

    Za jakiś czas usunę Twój powyższy wpis - kilka dni powisi - potem proszę o kontakt na mail rwks(małpa)tlen.pl

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  11. wszystkich znajomych czytaj ących tego bloga przepraszam za nieodpowiadanie na maile i korespondencję = kilka dni mnie "nie ma"

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapłacenie workiem drobniaków za większe zakupy może być małą złośliwością pod adresem niemiłego sprzedawcy. Choć z drugiej strony będziemy czekać aż przeliczy kwotę. A tak na poważnie drobniaki wydaję na bieżąco. Kiedyś miałem metodę oszczędzania "na drobniaki". Codziennie opróżniałem portfel z drobniaków, pod koniec miesiąca uzbierała się spora kwota. No i nigdy nie przechodzę obojętnie wobec leżacych na drodze goszówek. Bo dla mnie, jak piszę na blogu, liczy się każdy grosz.

    OdpowiedzUsuń
  13. Swego czasu namiętnie kolekcjonowałem drobniaki. Największy zestaw to było 270 zł. Wymiana na poczcie bez problemu bo kobitki miały bidę z drobniakami. W banku wołali wtedy za wymianę jakąś kwotę.

    A hardcore'owy sposób na wymianę? Wrzucasz drobniaki (ale tylko od 10 gr wzwyż) do automatu z napojami. Po czym klikasz "zwrot". Dostajesz najgrubsze jakie ma w podajniku (zazwyczaj sporo 5 zł i jeszcze więcej 2 i 1). Wybrałem raz tak prawie stówę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Parę dni temu poszedłem wymienić małą sumkę w drobniakach do osiedlowego sklepu ale tam ich nie chcieli. Bo ich nie potrzebują a potem będzie "mogę być winna grosika"

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Kresowa Zagroda - przeprowadzka z miasta na wieś.

Oszczędna dieta - oszczędne żywienie - 200 zł na osobę na miesiąc. Jak przeżyć tanio?