Przepis na wątróbkę drobiową - oraz polemika z autorem bloga Boska Wola
Wątróbka drobiowa należy do potraw tanich, łatwych w przyrządzeniu, a jednocześnie pożywnych i smacznych - jest znacznie delikatniejsza niż wątroba wieprzowa. Jak przyrządzamy wątróbkę?
Po pierwsze zakupioną wątróbkę myjemy zimną wodą, po drugie wykrawamy kawałki tłuszczu, żyłek i ścięgna, bardzo uważamy na pozostałości dróg żółciowych oraz na ewentualny woreczek żółciowy, który się co jakiś czas trafi - należy starannie i delikatnie wyciąć.
Smażymy wątróbkę od razu z pokrojoną cebulką, ew. odrobiną czosnku i ziołami, ale solimy dopiero pod koniec smażenia. Ponieważ wątróbka drobiowa jest delikatna, i to zarówno wątróbka indycza jak i kurza, olej który dodamy ma znaczenie - ostatnio przyrządzałem wątróbkę na rewelacyjnym smalcu gęsim a dzisiaj na obiad na oliwie z oliwek z pierwszego tłoczenia, więc rewelacyjnie przeszła tym smakiem.
Są różne szkoły co do długości smażenia i jego intensywności - ja smażę na średnim ogniu w początkowej fazie nakłuwając wątróbki widelcem - nie strzela.
I na koniec rzecz najważniejsza w tym przepisie - ŚWIEŻOŚĆ!!! - skapciała i zalatująca zapaszkiem wątróbka mimo cudów wyprawianych w kuchni to jest nie to! Wątróbka musi być świeża, piękna i cudna! I tym sposobem przechodzimy do polemiki z kolegą:
De gustibus...
... to tytuł doskonałego posta na Boskiej Woli - TUTAJ - który jak mniemam był reakcją na mój post o cudach dziejących się w polskich restauracjach.
No cóż - nie sposób odmówić mu racji i trafnych wniosków - jednak to co najbardziej mnie interesuje to rozmowa na temat czystości i sterylności w kuchni.
Otóż nie o sterylność mi chodzi! Zgadzam się, że sterylność na dłuższą metę nie jest dla nas dobra! Jest jednak spora różnica między sterylnością a schludną czystością. Dlatego u mnie w domu nie pozwalam zmywać podłóg w kuchni chlorem, albo płynem do podłóg z substancjami odkażającymi, tylko odrobiną detergentu, np. dosłownie kropelką zwykłego mydła w płynie.
Mam czysto - ale nie morduję flory bakteryjnej w domu, która to wedle mojej opinii też spełnia jakąś funkcję w małym ekosystemie jakim jest dom i kuchnia.
Co do restauracji to tak jak w przepisie na wątróbkę - interesuje mnie jakość produktu - chcę dostać to za co uczciwie płacę i koniec. A nie żarełko z recyklingu.
I na koniec jedno - chciałbym wiedzieć czy kolega z Boskiej Woli - mimo pochwały pewnego stopnia braku higieny osobiście zjadłby np. pizzę, do której na jego oczach kucharz w restauracji się skichał wzbogacając ją o mieszankę śliny i smarków (a przecież się wypiecze i bakterie zginą). Ja nie byłem aż takim twardzielem i nie zjadłem!
Po pierwsze zakupioną wątróbkę myjemy zimną wodą, po drugie wykrawamy kawałki tłuszczu, żyłek i ścięgna, bardzo uważamy na pozostałości dróg żółciowych oraz na ewentualny woreczek żółciowy, który się co jakiś czas trafi - należy starannie i delikatnie wyciąć.
Smażymy wątróbkę od razu z pokrojoną cebulką, ew. odrobiną czosnku i ziołami, ale solimy dopiero pod koniec smażenia. Ponieważ wątróbka drobiowa jest delikatna, i to zarówno wątróbka indycza jak i kurza, olej który dodamy ma znaczenie - ostatnio przyrządzałem wątróbkę na rewelacyjnym smalcu gęsim a dzisiaj na obiad na oliwie z oliwek z pierwszego tłoczenia, więc rewelacyjnie przeszła tym smakiem.
Są różne szkoły co do długości smażenia i jego intensywności - ja smażę na średnim ogniu w początkowej fazie nakłuwając wątróbki widelcem - nie strzela.
I na koniec rzecz najważniejsza w tym przepisie - ŚWIEŻOŚĆ!!! - skapciała i zalatująca zapaszkiem wątróbka mimo cudów wyprawianych w kuchni to jest nie to! Wątróbka musi być świeża, piękna i cudna! I tym sposobem przechodzimy do polemiki z kolegą:
De gustibus...
... to tytuł doskonałego posta na Boskiej Woli - TUTAJ - który jak mniemam był reakcją na mój post o cudach dziejących się w polskich restauracjach.
No cóż - nie sposób odmówić mu racji i trafnych wniosków - jednak to co najbardziej mnie interesuje to rozmowa na temat czystości i sterylności w kuchni.
Otóż nie o sterylność mi chodzi! Zgadzam się, że sterylność na dłuższą metę nie jest dla nas dobra! Jest jednak spora różnica między sterylnością a schludną czystością. Dlatego u mnie w domu nie pozwalam zmywać podłóg w kuchni chlorem, albo płynem do podłóg z substancjami odkażającymi, tylko odrobiną detergentu, np. dosłownie kropelką zwykłego mydła w płynie.
Mam czysto - ale nie morduję flory bakteryjnej w domu, która to wedle mojej opinii też spełnia jakąś funkcję w małym ekosystemie jakim jest dom i kuchnia.
Co do restauracji to tak jak w przepisie na wątróbkę - interesuje mnie jakość produktu - chcę dostać to za co uczciwie płacę i koniec. A nie żarełko z recyklingu.
I na koniec jedno - chciałbym wiedzieć czy kolega z Boskiej Woli - mimo pochwały pewnego stopnia braku higieny osobiście zjadłby np. pizzę, do której na jego oczach kucharz w restauracji się skichał wzbogacając ją o mieszankę śliny i smarków (a przecież się wypiecze i bakterie zginą). Ja nie byłem aż takim twardzielem i nie zjadłem!
Jakoś nigdy kucharz się mi na oczach do pizzy nie skichał - ale generalnie to obrzydliwy nie jestem, zdarzało mi się jadać zupę z wkładką mięsną w postaci karalucha, na włosy i inne paprochy nie reaguję...
OdpowiedzUsuńCzyli jesteś "twardziel kulinarny" :)
OdpowiedzUsuńBo ja zupy z karaluchem bym w normalnym przypadku nie tknął. Chyba, że jakieś ekstremum survivalowe bez możliwości wyboru.