Frytki nad morzem - smażenie frytek - wymiana oleju
Nad morzem, chcąc przekąsić coś na szybko, kiedy zabrane zapasy prowiantu skończyły się przedwcześnie (woda wzmaga apetyt) kupiłem sobie kilka razy frytki. Po powrocie do miasteczka jednak miałem okazję towarzyską porozmawiać z osobą, która w smażalni kiedyś pracowała. Komentarz był jednoznaczny - wiesz, jak naprawdę nie musisz - to nie jedz tych frytek przy plaży.
Dlaczego? Zapytałem. Otóż "przepisowa" wymiana oleju we frytkownicy w smażalniach to fikcja literacka. Ponieważ właściciele na ogół "oszczędzają" a z drugiej strony frytki chłoną mnóstwo oleju - po prostu uzupełnia się ubytki - czyszcząc całość kiedy zbierze się już tyle posmażalniczego syfu, że uniemożliwia to dalszą pracę frytkownicy.
Oczywiście nie myślę, że wszyscy właściciele robią coś takiego - ale z drugiej strony nie mam czasu na poszukiwanie zaufanego lokalu metodą prób i błędów - będę musiał albo zasięgnąć języka, albo brać na plażę więcej własnego prowiantu (przypuszczam że wyjdzie taniej i zdrowiej).
Dlaczego? Zapytałem. Otóż "przepisowa" wymiana oleju we frytkownicy w smażalniach to fikcja literacka. Ponieważ właściciele na ogół "oszczędzają" a z drugiej strony frytki chłoną mnóstwo oleju - po prostu uzupełnia się ubytki - czyszcząc całość kiedy zbierze się już tyle posmażalniczego syfu, że uniemożliwia to dalszą pracę frytkownicy.
Oczywiście nie myślę, że wszyscy właściciele robią coś takiego - ale z drugiej strony nie mam czasu na poszukiwanie zaufanego lokalu metodą prób i błędów - będę musiał albo zasięgnąć języka, albo brać na plażę więcej własnego prowiantu (przypuszczam że wyjdzie taniej i zdrowiej).