Frytki nad morzem - smażenie frytek - wymiana oleju

Nad morzem, chcąc przekąsić coś na szybko, kiedy zabrane zapasy prowiantu skończyły się przedwcześnie (woda wzmaga apetyt) kupiłem sobie kilka razy frytki. Po powrocie do miasteczka jednak miałem okazję towarzyską porozmawiać z osobą, która w smażalni kiedyś pracowała. Komentarz był jednoznaczny - wiesz, jak naprawdę nie musisz - to nie jedz tych frytek przy plaży.


Dlaczego? Zapytałem. Otóż "przepisowa" wymiana oleju we frytkownicy w smażalniach to fikcja literacka. Ponieważ właściciele na ogół "oszczędzają" a z drugiej strony frytki chłoną mnóstwo oleju - po prostu uzupełnia się ubytki - czyszcząc całość kiedy zbierze się już tyle posmażalniczego syfu, że uniemożliwia to dalszą pracę frytkownicy.

Oczywiście nie myślę, że wszyscy właściciele robią coś takiego - ale z drugiej strony nie mam czasu na poszukiwanie zaufanego lokalu metodą prób i błędów - będę musiał albo zasięgnąć języka, albo brać na plażę więcej własnego prowiantu (przypuszczam że wyjdzie taniej i zdrowiej).

Komentarze

  1. Podobne praktyki zapewne są w wielu cateringach i restauracjach. Ja usłyszałem od kogoś, kto pracował w cateringu, bym lepiej robił sobie jedzenie sam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś kolega z siłowni pracował jako kucharz/kelner w poznańskiej restauracji - to nie tak, że wszystko jest do bani - ale powiedzmy, że dowiedziałem się dużo na temat - czego lepiej nie zamawiać.

    Po tych frytkach z artykułu najwyżej grozi lekka niestrawność - bakteriologicznie to dość bezpieczne (na jednorazowej tacce). Co najwyżej przy dłuższym i częstszym żywieniu może coś wyjść.

    Zastanawiam się czy nie napisać coś na ten temat, czy to raczej oczywoste (tzn. czego nie brać)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Admin

    Niby oczywiste(czego nie brac)ale chetnie poczytam-jak znam zycie to cos nowego sie znajdzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę po czasie, ale pozwolę sobie na komentarz. Pracowałem nad morzem w "restauracji" przy "pensjonacie". Do smażenia frytek nie używa się oleju tylko frytury, zwanej potocznie frytą. Jako, że zawiera ona związki metali ciężkich (które w świeżej fryturze są praktycznie nie szkodliwe) trzeba ją często wymieniać. Frytury w praktyce NIGDY się nie wymienia. Dorzuca się kawałek kostki (ten "olej" jest w postaci dużych bloków, które wkłada się bezpośrednio do frytkownicy). Gdy jest zbyt syfiasty by nadal na nim smażyć przelewa się go przez kawałek szmaty w celu odfiltrowania największych brudów i wlewa z powrotem...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?

Jeep Grand Cherokee - spalanie i oszczędność.