Jak automaty do kawy opróżniają nasz portfel

Ostatnio jestem raczej zapracowany i zajęty, może nie widać tego po dużej ilości wpisów na blogu, który spełnia dla mnie także funkcję relaksacyjną, taką odskocznię od rutyny. Poza tym blogiem i komentowaniem na zaprzyjaźnionych blogach już nie używam GG, Skype ani innych zjadaczy czasu. Kontakt ze znajomymi jest osobisty lub telefoniczny.

Tak czy inaczej w ostatnim czasie ciężko mi się np. solidnie przygotować do dalszej podróży - trochę to zmęczenie pakowaniem, trochę lenistwo i wygodnictwo. W końcu wszystko można kupić na miejscu i po drodze. Obserwuję jednak to, że tytułowe automaty do kawy opróżniają mój portfel - szybciej niż by się wydawało.


Kawa na stacji benzynowej to wydatek minimum kilku zł, a schodzi ich kilka w trasie przez całą Polskę, stacyjny hot dog tak samo. I tak dalej. Drogi jest zazwyczaj "dopał". Np. 3-4 tabletki z guaraną i kofeiną kosztują ok. 7 zł (i tak wychodzi "taniej" niż zaśnięcie za kółkiem), te same tabletki kupiłem wczoraj w sklepie sportowym za sumę 20 zł za 60 sztuk. Ostatnio na stacji płaciłem za oryginalnego Red Bulla 8 zł.

Zdałem sobie sprawę, że kiedyś kawę miałem przygotowaną w termosie na całą trasę, kanapki z serem i prowiant na całą drogę. Zatrzymanie się na jedzenie po drodze było sporadyczne. Policzcie sobie ile kosztuje zrobienie kilku kanapek/bułek oraz termos kawy?

Zaobserwowałem, że to samo zjawisko dotyczy niektórych znajomych pracujących w firmach. Rano gorączkowy pośpiech, zjedzenie byle czego, a potem co chwila marsz do automatu z napojami, batonami, do przyzakładowego bufetu. I tak dzień w dzień - kasa ucieka.

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Oszczędny przepis: serca drobiowe dla smakoszy

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?