Biznes i studia - post, który co niektórych zdenerwuje.
W komentarzach do ostatniego postu czytelniczka zdrowa-linia napisała coś mocnego: zacytuję fragment: "Dyplom leży w szufladzie, robię coś zupełnie innego... Zresztą, studia nie uczą zawodu. Tego uczy praktyka :) Dziś wybrałabym kilka kursów zawodowych..."
Przeszłości nie można zmienić, jednak gdyby... gdyby... nie wiem czasem, czy nie zrobiłbym tego samego. Ja swoje studia skończyłem - dziennie. Nie raz pewnie napisze coś ze wspomnień studenckich, dlatego sobie na razie dam spokój z tym tematem, jednak po studiach pracowałem w różnych polach - nie do końca w swoim zawodzie.
Ten post nie ma na celu chwalenia się, ani tym bardziej zwierzania się z moich spraw zawodowych i osobistych - dlatego napisze ogólnie. Już w szkole średniej interesowałem się dość swobodnie dziedziną XYZ, interesowałem się nią w czasie studiów i zaraz po studiach dostałem pracę akurat w tej dziedzinie (tak wypadło, właściwie przypadkiem, że znalazłem się we właściwym miejscu i czasie - potem szybkie doszkolenie na zasadzie skoku na głęboką wodę - nie utonąłem!).
Kurs zawodowy i zewnętrzny dyplom uzasadniający moje zatrudnienie w firmie zrobiłem w rok - w trakcie pracy. Po tym roku radziłem sobie naprawdę dobrze i często musiałem szkolić ludzi, którzy dokładnie w dziedzinie XYZ mieli czasem od 2 do 5 lat studiów państwowych, tak więc "papierowo" wyżej. I bywało, że ludzie nawet po tych 5 latach nie zdawali "egazminu", co więcej miałem delikwenta po 5 latach + 1-2 latach podyplomówki z dodatkową specjalizacją i papierem (nie pamiętam w tej chwili dokładnie ile to trwało), który w praktyce nie dal rady. Wymiękł. Z fragmentarycznych kontaktów wiem, że porzucił swoją dziedzinę i wylądował w jakimś większym handlu jako asystent.
Super prestiżowe studia na licencjonowanego superbohatera.
Praca i branża XYZ to jednak na razie przeszłość - względy osobiste i rodzinne - dawne dzieje - obecnie też rozglądam się nad zmianami zawodowymi w moim życiu. Natomiast cokolwiek sobie postanowię - wiem jedno - nie będę, o ile nie będę musiał, tracić czas na wieczorówki, podyplomówki, studia zaoczne, itp. - od biedy zatrudnię sobie specjalistę-figuranta z papierem, albo strzelę sobie minimalny wymagany kurs/papier w danej dziedzinie.
Studia w formacie tradycyjnym, poza wąskimi specjalizacjami, są najczęściej zupełną stratą czasu.
Przeszłości nie można zmienić, jednak gdyby... gdyby... nie wiem czasem, czy nie zrobiłbym tego samego. Ja swoje studia skończyłem - dziennie. Nie raz pewnie napisze coś ze wspomnień studenckich, dlatego sobie na razie dam spokój z tym tematem, jednak po studiach pracowałem w różnych polach - nie do końca w swoim zawodzie.
Ten post nie ma na celu chwalenia się, ani tym bardziej zwierzania się z moich spraw zawodowych i osobistych - dlatego napisze ogólnie. Już w szkole średniej interesowałem się dość swobodnie dziedziną XYZ, interesowałem się nią w czasie studiów i zaraz po studiach dostałem pracę akurat w tej dziedzinie (tak wypadło, właściwie przypadkiem, że znalazłem się we właściwym miejscu i czasie - potem szybkie doszkolenie na zasadzie skoku na głęboką wodę - nie utonąłem!).
Kurs zawodowy i zewnętrzny dyplom uzasadniający moje zatrudnienie w firmie zrobiłem w rok - w trakcie pracy. Po tym roku radziłem sobie naprawdę dobrze i często musiałem szkolić ludzi, którzy dokładnie w dziedzinie XYZ mieli czasem od 2 do 5 lat studiów państwowych, tak więc "papierowo" wyżej. I bywało, że ludzie nawet po tych 5 latach nie zdawali "egazminu", co więcej miałem delikwenta po 5 latach + 1-2 latach podyplomówki z dodatkową specjalizacją i papierem (nie pamiętam w tej chwili dokładnie ile to trwało), który w praktyce nie dal rady. Wymiękł. Z fragmentarycznych kontaktów wiem, że porzucił swoją dziedzinę i wylądował w jakimś większym handlu jako asystent.
Praca i branża XYZ to jednak na razie przeszłość - względy osobiste i rodzinne - dawne dzieje - obecnie też rozglądam się nad zmianami zawodowymi w moim życiu. Natomiast cokolwiek sobie postanowię - wiem jedno - nie będę, o ile nie będę musiał, tracić czas na wieczorówki, podyplomówki, studia zaoczne, itp. - od biedy zatrudnię sobie specjalistę-figuranta z papierem, albo strzelę sobie minimalny wymagany kurs/papier w danej dziedzinie.
Studia w formacie tradycyjnym, poza wąskimi specjalizacjami, są najczęściej zupełną stratą czasu.