Chleb smażony w jajku - tanie gotowanie na kryzys

Ponieważ jak wiecie uwielbiam dobrze zjeść, nawet kryzys mi w tym nie jest w stanie przeszkodzić. Dziś krótki przepis na smaczne danie kryzysowe, które zadowoli i konesera Polskiej Kuchni i chłopa, co przyszedł wymęczony z roboty i potrzebuje pół tony kalorii.


Przepis na chleb smażony z jajkiem:
Stary chleb, nawet już wysuszony, zamiast wyrzucać możemy śmiało wykorzystać. Oczywiście chleb nie może być spleśniały, może natomiast zalatywać lekko zakwasem, to nawet dobrze i naturalnie - szczególnie jeśli był na tymże zakwasie pieczony.

Do talerza wbijamy jajko i dokładnie miksujemy widelcem, można, aby zwiększyć wydajność jajecznej zaprawy, dodać odrobinę wody, mleka, lub śmietany - ale naprawdę odrobinę. W rozklepanym jajku moczymy stary chleb i hejka na patelnię i rozgrzany tłuszcz.


Smażymy do koloru ciemnozłotego. Upieczony chleb posypujemy ziołami, solą, pieprzem, nacieramy czosnkiem, ewentualnie posypujemy tartym serem żółtym... z resztą wedle gustu. Smacznego!


P.S. Drogi Czytelniku, Droga Czytelniczko!!! Tak... to prośba dokładnie do Ciebie... jeśli spodobał Ci się mój wpis i dostarczył cennych informacji - polub profil mojej strony na Facebooku!!!  https://www.facebook.com/RacjonalneOszczedzanie

Na pewno zyskasz dzięki temu więcej wartościowych informacji, które pozwolą oszczędzić Ci pieniędzy! 

Komentarze

  1. Ja się nie chcę czepiać, ale ja swojego Chłopa karmię lepiej :-)
    A tak w ogóle, to muszę się komuś pochwalić, a tu chyba jest najlepsze ku temu miejsce. W marcu udało mi się wydać na jedzenie 400 zł, czyli 200 zł na głowę przez cały miesiąc. Nie głodowaliśmy, jak z resztą widać było na moim blogu :-) Żyje ktoś w tym kraju za 200 zł???

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się staram stosować dietę pierwotną-jaskiniową, czyli mięsno-tłuszczową+warzywa, która to mi bardzo dobrze robi na zdrowie (jak by mi ktoś kiedyś powiedział, że to zdrowe - to bym się śmiał i pukał w czoło).

    Ale na taki luksus i odstępstwo jak trochę węglowodanów, czyli taki chlebek jak w artykule sobie czasem pozwolę, mniam.

    OdpowiedzUsuń
  3. hmm, ale 200 na jedzonko to niesamowite - musisz mi chyba dietę rozpisać - bo nie wierzę normalnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Dołączam się do prośby o rozpiskę! A autorowi niniejszego bloga, dziękuję za ciekawe wpisy oraz zachęcam do przeanalizowania złożonego tematu racjonalnej oszczędności... czasu!

    Pozdrawiam,
    Piotr

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam problem z rozpiskami, bo jestem dosyć chaotyczną osobą. Było mi bardzo trudno zmobilizować się i zapisywać kwoty wydane na zakupy. Podstawą jest kupowanie prostych produktów (mąka, cukier, mleko, jaja, ser żółty, twaróg, mięso (nie wędliny), etc...) i robienia z nich w domu smakołyków. Najwięcej pieniędzy ucieka, gdy kupujemy produkty przetworzone, konserwy, czipsy, napoje gotowe i inne tego typu sprawy. Sama uwielbiam czipsy, ale zastąpiłam je czipsami z marchwi i buraka, które robię sama.
    Owszem, trzeba zakasać rękawy i dużo robić samemu. Wszystko zależy od priorytetów, czy zależy komuś na kasie, czy na czasie. Nie jest to kwestia samego czasu, bo ja też go za wiele nie mam (pracuję fizycznie po 8 godzin przy gospodarstwie i psach, o siedzeniu przy komputerze nie wspomnę), a kwestia logistyki, chęci i umiejętności gotowania, albo chęci do nauczenia się tej sztuki.
    A poza tym to zdrowe jest. Zminimalizowałam ilość produktów, gdzie sypie się chemię do jedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Riannon
    6,5zł na osobodzień wydaje się kompletnie nierealne. U mnie w rodzinie też nie jada się paskudztw typu chipsy, słodycze, konserwy, napoje gazowane ale wydajemy na jedzenie kilka razy więcej. I to kupując w najtańszych marketach. Nie jesteśmy rodzinką wagi ciężkiej!
    No chyba że jadacie jedzenie z własnego gospodarstwa, to inna sprawa.
    Jak możesz to napisz co konkretnie kupujecie i jadacie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Taki był mój rachunek w marcu i to jest rzecz obiektywna, zatem jest to realne :-) Nie ściemniam, bo po co? Chodzi tylko o żywność, nie o inne rachunki.
    Tak, jak rzekłam, kupuję tylko produkty podstawowe. W gospodarstwie prawie nic nie produkuję do jedzenia, typu mięso z własnych zwierząt, czy warzywa w ogródku, bo zwyczajnie nie mam już na to czasu i chęci brak. Własne mamy alkohole (wina) i to już odciąża budżet. Poza tym kupuję mięsa nieprzetworzone i robię z nich sama wędliny (póki nie mam wędzarni, jest to piekarnik), chleb piekę sama. Wszystko piekę sama :-)
    Mam do wykarmienia sporego chłopa, który musi zjeść kalorycznie i często na słodko, piekę więc sporo ciast, racuchów (to są bardzo tanie, sycące potrawy). Nie kupuję żadnych słodyczy w związku z tym, ale zdarza mi się zgrzeszyć i ze 2 razy w tym eksperymentalnym miesiącu marcu kupiłam pączki.
    Moja lista zakupów: mąka, drożdże, mleko, jaja, cukier, ser żółty, twaróg, smalec, margaryna, makaron, kasza, ryż, mięso (w tym głównie drób i podroby) oraz jakaś karkówka czy schab do zrobienia wędlin. Opcjonalnie przyprawy, bakalie, warzywa, owoce (ostatnio tylko pomarańcze, skórkę pomarańczową kandyzuję i dodaję do ciasta, nic się nie marnuje).
    Nie wiem, czy jeszcze uda mi się zejść z rachunku (chyba nie, bo ceny idą w górę, jak oszalałe), ale w tym roku przypilnuję się i porobię weki z czego tylko się da. Czyli w sezonie na konkretne warzywa i owoce, jak będą w miarę tanie, porobię zapasy do słoiczków na czas posezonowy.
    Aby jeszcze dodać smaczku mojemu eksperymentowi, powiem Wam, że 3/4 owej kwoty 400 zł na żarcie dla dwóch osób, pozyskaliśmy zbierając walający się niedaleko naszej posesji złom :-)

    artur, część z tego, co robię zobaczysz u mnie pod linkiem:
    http://tuskulum-riannon.blogspot.com/2011/03/popitka-z-zagrycha.html

    OdpowiedzUsuń
  8. I jeszcze dodam, że wcale nie jestem najlepsza w tego typu "zabawie". Pomysłem na ów eksperyment natchnęła mnie pewna blogerka, która powiedziała, że przez kilka miesięcy musiała żyć z kwotą 300 zł na jedzenie dla dwóch osób i dała radę. Tyle, że ona właśnie korzystała wówczas ze swoich zapasów słoiczkowych. Poza tym to jest magiczka kuchenna. Z jakichś śmieci, typu resztki wyskrobanej kawy ze słoika, zleżałych (ale nie zepsutych) herbatników, żelatyny potrafi wyczarować taki deser, że mózg staje. Ludzie są niesamowicie kreatywni jak chcą, lub jak sytuacja ich do tego zmusi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja jem duże ilości mięsa i odrobinę warzyw, jak pisałem i widzę, że ceny mięs nie szaleją, a to czasem warzywa są droższe.

    Piszesz o smalcu kupnym - lepszy własnej roboty.

    OdpowiedzUsuń
  10. no jeśli byś mogła to skrobnij coś o tym złomie - poważnie mnie to interesuje - czasem po różnych remontach coś zostaje i człowiek myśli wyrzucić czy sprzedać

    OdpowiedzUsuń
  11. Warzywa owszem, drogie, więc nie kupuję wszystkiego, jak leci, tylko sezonowo. Trzeba mniej więcej orientować się, kiedy mamy sezon na co i co w danym sezonie może być tańsze. Zimą kupuję mrożone warzywa do zup i sosów (taniej byłoby zrobić sobie samemu latem i pomrozić-jak widać, da się jeszcze zaoszczędzić i z mojego rachunku ekonomicznego). Oczywiście, masz rację, smalec również można zrobić samemu, będzie smaczniejszy i zdrowszy. Ja pół kostki kupnego smalcu używam do robienia pieczeni, jako wędlinę na chleb i przy okazji taki przemieszany z tymi sokami z mięsa, używam do smarowania pieczywa. Wszystko zależy, jak się zorganizujesz. Taki eksperyment lepiej wypadłby w przeciągu całego roku, bo możesz istotnie wziąć pod uwagę wszystko, co sam robisz i potem w danym miesiącu wykorzystujesz. Może się potem okazać, że na tych swoich, zrobionych latem przetworach, jesz zimą za pół darmo.
    Mnie jeszcze daleko do tego typu zorganizowania się, ale w tym roku postaram się przypilnować z robieniem zapasów. Natomiast nie można na mnie liczyć, abym to wszystko zapisywała. Mogę co najwyżej podrzucać przepisy na smaczne, tanie potrawy, np owsiany żur w chlebie pod podanym wyżej linkiem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Złom. Wszystko zależy od tego, ile złomu masz pod ręką. Jeśli to istotnie trochę resztek z remontu, lub parę puszek po piwie, nie warto zawracać sobie głowy. Na wsiach jednak wala się bardzo dużo złomu z przeszłości. Zbieracze złomu (tacy tradycyjni) zbierają złom dostępny na wierzchu, albo wolą ukraść komuś coś z metalu.
    Wszystko też zależy od ceny. Do tej pory po złom się nie pochylaliśmy, bo za 20 groszy się nie opłacało. Teraz kosztuje 75 zł. Dookoła posesji mamy trochę starych, zawalonych domów. Uwierz mi, że kilka starych szyn i płyt z pieców, pozyskanych z owych ruin, szybko da wagę 100 kilo.
    Mam sąsiada elektryka, który opowiadał, że w komunie, kiedy zakładali linie, czy uziemienie do tych linii elektrycznych, wywalali pod nogi kłęby miedzianych, niepotrzebnych drutów. Wystarczyło zapytać, pod którym słupami, wziąć wykrywacz metali i w godzinkę zarobić 100 zł, wydobywając jeden taki zwój. Cena miedzi obecnie to ok 20 zł za kilo. Jaka to radocha! To jakby znaleźć stówkę na ulicy :-)
    Z puszkami po piwie jeździmy co kilka tygodni. Tutaj pomagają nam turyści, gdyż spędzanie wieczorów przy piwie należy do formy wypoczynku czy relaksu. Jako, że musimy segregować śmieci i później coś z tym robić, puszki sprzedajemy i zawsze z kilku worków takich puszek, kilkanaście złotych jest (na piwo :-) W domowych warunkach, bazując na swojej rodzinie, raczej puszek nie opłaca się zbierać. No, chyba, że rodzina mocno alkoholowa, czego nikomu nie życzę :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wydaje mi się, jak już pisałem kiedyś, że jeśli płacisz za swoje śmieci zależnie od ilości (szczególnie na wsi) to opłaca się segregacja puszek także z jednego gospodarstwa.

    Do standardowego ładunku dodajesz puszki po coli, red bullach, dezodorantach

    Worek uzbiera się nie w miesiąc, ale np. w pół roku. To mała ulga dla budżetu domowego - wielka ulga dla przyrody (produkcja nowego aluminium to straszny bajzel).

    Jedynym problemem jest miejsce gdzie te puszki trzymać.

    OdpowiedzUsuń
  14. Żur Riannon na naturalnym zakwasie: Jest to coś wspaniałego i danie nawet kreatywne, bo...
    1/można żurek podać czysty z grzankami
    2/ Można z jajeczkiem
    3/Można z białą kiełbaską
    4/Można dodać ze skwarkami z boczku czy innej kiełbaski,która
    np się już kończy
    5/ albo zrobić w chlebku tj Riannon(jadłam u Niej delicje!-sama jeszcze takiego chlebka nie piekłam,żur robię dość często)
    6/albo z ziemniaczkami na dwa sposoby:
    ugniecione lub pokrojone w kostkę plus skwareczki.
    Jak ktoś chce przepis, to dać znać( ale z informacji od Riannon: to jest przepis od innej blogerki, która takowy Jej udostępniła.
    Tani bardziej niż barszcz a jaki smaczny i naturalny.
    Ja robię go nawet z mąki bezglutenowej.
    Polecam
    Tanie danie, treściwe i smaczne nie tylko na Wielkanocny Stół.
    Mam jeszcze naście tanich patentów na tani i smaczny obiad nie zawsze aż taki pracochłonny.

    OdpowiedzUsuń
  15. Odnośnie pieczonego chlebka....Danie tanie, wykorzystujące nadmiar pieczywa jakie jest aktualnie w domu ,bardzo smaczne( jadałam takie przysmaki, ojciec często robił Mi na kolację )Do takich kanapeczek na ciepło(danie dobre na zimowe dni) zrobisz barszczyk i danie pierwyj sort!
    Pasuje tu barszcz czerwony na własnym zakwasie.
    Przepis prosty i mało kłopotliwy.
    Jest jeszcze mnóstwo przepisów np na wykorzystywnie ZIEMNIAKÓW co zostały z obiadu.
    Zauważyłam, że jak nie ma kasy na jedzenie a trzeba coś jeść, to wtedy człowiek jest tak kreatywny, że sam jest dla Siebie pełen podziwu, a jak kasa jest, to idziemy na łatwiznę,bo przecież zawsze jest jakiś powód:a to nie ma czasu, a to nie ma chęci, zmęczenie i takie tam pierdu pierdu.
    Dopiero w obliczu katastrofy finansowej zaczynamy myśleć i działać.
    U Mnie nigdy jedzenie się nie marnuje.
    Mam jedynie inny problem: gotuję za dużo i potem jemy kilka dni przygotowane potrawy.Wynika to z tego, że kiedyś gotowałam na więcej osób.Może z tego wyrosnę.Wykorzystuję też w gospodarstwie domowym opcję mrożenia jedzenia oraz robię w miare możliwości przetwory.
    Niestety w tym roku jak nie masz swoich albo od kogoś owoców czy warzyw przetwory wychodzą dość drogo-drogi cukier, drogie żel fixy- ale trochę warto zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ostatnio smażyłem w jajku czerstwy chleb razowy na zakwasie. Mimo iż miał prawie tydzień nie zepsuł się, nie spleśniał.

    Po odsmażeniu w jajku był przepyszny i jak prosto z piekarni.

    Odświeżam ten post. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. To samo można zrobić z pieczarkami. Fakt, że drobne i ciężko się obtacza ale wystarczy wrzucić razem z jajkiem do garnka, wytrząsnąć (oczywiście z pokrywką) i siup na patelnię. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?

Jeep Grand Cherokee - spalanie i oszczędność.