Przysługi za friko? Nie bądźmy frajerami!

Zacytuję dziś swobodnie Wojciecha Cejrowskiego - mówił on w którymś ze swoich programów na TVN Style o "darmowych" przysługach wśród rodziny i znajomych. Według niego należy ich unikać.

Przedstawiony przykład był bodajże taki - siedzi rodzina na zjeździe (np. z okazji Świąt) i Rychu wypytuje szwagra Antka - radcę prawnego - o postępowanie w trudnej sprawie. Według W.C. postępowanie powinno być takie - szwagier Antek mówi: "Rychu, jesteśmy rodziną więc ja ci dam 50% zniżki na konsultację, ale nie teraz bracie - wybacz nie jestem teraz w pracy - przyjdź do mnie po niedzieli - zerkniemy spokojnie na twoje dokumenty, na twoją sprawę - zrobi się". Po czym ucina się kwestię.

Podoba mi się takie podejście.
Po latach okazjonalnego frajerowania także dochodzę do wniosku, że specjalista powinien się szanować i tak załatwiać sprawy w stylu "Antek, doradź, co mam robić???". Prawda psychologiczna jest taka, że ludzie nie szanują tego, co jest za darmo. Nie szanują człowieka, który zawsze świadczy usługi za darmo.

Może w pierwszej chwili nasi znajomi i krewni będą na nas źli, że nie chcemy im świadczyć naszych zawodowych usług za friko, jednak myślę, że długoterminowo, po przemyśleniu sytuacji i uspokojeniu się wyjdzie to nam na dobre - także jeśli chodzi o relacje psychologiczne z nimi. Szczególnie jeśli udzielimy im zniżek, potraktujemy ich sprawy preferencyjnie/priorytetowo.


Gdy mimo wszystko wyświadczamy przysługi...

Oczywiście nie widzę nic głupiego w dawaniu drobnych usług i przysług znajomym, rodzinie i przyjaciołom za darmo, ALE jeśli to się choćby częściowo bilansuje. Tzn. jeśli oni okazują nam za to wdzięczność, cieszą się z tego oraz są gotowi pomagać nam (i rzeczywiście pomagają) w naszych sprawach. Nie mówię tu o szumnych deklaracjach, ale o realnej pomocy w razie potrzeby. Jak dla mnie nie musi się to nawet bilansować finansowo (praca pracy nierówna), a choćby jednak czasowo.

Natomiast jeśli ktoś z rodziny/znajomych zaczyna ewidentnie "naciągać nas" przy każdej okazji, nie dając NIGDY nic w zamian - trzeba postawić sprawę jasno. Chcesz - płać. Jeśli nie - koniec frajerstwa.

Komentarze

  1. Ja bym tu jednak wyraźnie odciął rodzinę od znajomych. Co innego pomagać rodzeństwu, rodzicom czy dzieciom, a nawet kuzynom, a co innego kumplowi ze studiów.
    Zresztą zapewne zależy jaką się ma rodzinę. W jednej można mieć wsparcie, choćby w zwiększonej zdolności kredytowej, pomocy finansowej czy świadczeniu usług, a w innej można spodziewać się co najwyżej podkładania kłód pod nogi.
    Jeżeli już trzeba brać pieniądze za usługi, a nie barter, lepiej mówić że potrzebujemy na zwrot jakiś kosztów (konsultacje, narzędzia, pomoc innych osób itp.) a sami na tym nic, a nic nie zarabiamy. Trochę to naiwne, ale w większości jest łykane przez ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. przyznaję ci rację, doskonale tu rozwinąłeś moją myśl

    no i właśnie zależy jaką się ma rodzinę, dobry argument, hmm, ja w każdym razie podjąłem decyzję, że w swojej rodzinie przestaję robić przysługi/usługi za free (oczywiście poza starszym pokoleniem, które nas wychowało i istotnie potrzebuje pomocy młodszego pokolenia - matką, ojcem, teściami...)

    właśnie wczoraj się bardzo negatywnie przejechałem na tym - w ramach wdzięczności za bardzo dużo pomocy i przysług ktoś bliski zrobił mnie w interesie w przysłowiowego ch****

    no i dlatego mamy koniec frajerowania w moim życiu, przypomniałem sobie słowa WC

    OdpowiedzUsuń
  3. Mysle, ze trzeba odroznic udzielanie drobnych porad od czasu do czasu, od stalego naciagania. Ja nie mam nic przeciwko dzieleniu sie wiedza, jesli nie kosztuje mnie to zbyt wiele (psychicznie, czasowo, itp). Ale na pewno nie bede odwalac brudnej roboty za kogos i dawac mu rybe.

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepiej twardo postawić sprawę oddzielenia kwesti zawodowych od towarzyskich. Jeżeli Ja-kolega i Ja-specjalista będzie traktowany jak dwie różne osoby nie będzie problemu, tym bardziej jak ja-specjalista da jakieś zniżki itp.

    Najlepiej jakby temat się pojawił od razu ucinać "Wybacz, ale oddzielam moje kwestie towarzyskie od zawodowych" i jasno dać do zrozumienia, że możemy spokojnie udzielić porady zawodowej, z bonusami typu wcześniejszy termin, zniżka czy jeszcze inne, ale stanowczo oddzielić pracę od relacji towarzyskich.

    I jeszcze jeden błąd który dużo ludzi robi (zresztą ja też) - rozpoczyna temat. Jeżeli jest to lekka wymiana zdań to jeszcze ok, ale udzielenie ściślejszych informacji może sprawić, że rozmówca się obrazi za brak usługi po znajomości. Najlepiej po prostu unikać temat w towarzystwie, nawet jeżeli udzielamy porady darmowej, to wpierw się umówmy na to.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. na pewno to co piszesz jest pomocne (i dla mnie będzie)

    rzeczywiście w towarzystwie czasem wchodzimy (sami) w temat - niejako sami sobie psując późniejszą sprawę

    tak, zdecydowanie - od początku sprawiać sprawy jasno

    człowiek stary, a głupi,

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?

Jeep Grand Cherokee - spalanie i oszczędność.