Oszczędzanie na jedzeniu. Jak to robić z głową.
Jak dla mnie jest kilka sposobów oszczędzania na jedzeniu, wyróżnię tu trzy: żulerski, racjonalny, racjonalnie-analityczny.
1. Sposób żulerski: jemy wszystko to co najtańsze, kiełbasę śląską z marketu po 6,99 zł, chleb z marketu, zupki chińskie, na drugie danie sos z torebki z ryżem, chleb z supermarketu.... długo wymieniać - oczywiście nie żałujemy sobie na markowe ciuchy, markowe kosmetyki, lans i snobizm pokazywany publicznie. Zgodnie z tą filozofią nie ważne co w środku, bo tego nie widać, ważne to co na zewnątrz. Bardzo często spotykałem się z tym podczas studiów w jednym polskim mieście słynącym z oszczędności - nie napiszę jakim, aby się jego mieszkańcy nie poczuli obrażeni.
2. Sposób racjonalny: jemy na zasadzie MŻWR (mniej żreć, więcej ruchu) czyli raczej mało, oszczędzamy kupując i wciskając w siebie trochę mniej jedzenia niż poprzednio - strategia oczywiście nie dotyczy dzieci, mężczyzny ciężko pracującego fizycznie, itp. - weźmy to na logikę. Oczywiście jemy mniej, ale staramy się jeść zdrowo - produkty dobrej, albo i nawet wysokiej jakości. Nie koniecznie musi to być drogie, a finalnie o wiele zdrowsze (i tańsze) niż jedzenie po żulersku - zupek chińskich i kiełbasy po 6,99. Zamiast zupki chińskiej możemy zjeść owsiankę z orzechami i bakaliami a zamiast kilku kawałków taniej kiełbasy jeden kawałek łososia.
3. Sposób racjonalnie-analityczny to właściwie cwana modyfikacja sposobu nr 2. Tutaj po prostu bardziej wgłębiamy się w analizę wartości odżywczych i źródła pochodzenia produktów. Dochodzimy po krótkim przeszukaniu internetu, że łosoś jest mniej wartościowy odżywczo/ekologicznie niż np. taki pospolity śledź, lub makrela. (Nie mówiąc już o rutynowym mistrzowskim odświeżaniu tej droższej ryby w sklepach rybnych i marketach!) Odkrywamy, że niektóre drogie orzechy możemy zastąpić prażonym siemieniem lnianym. Odkrywamy, że odpowiednio parzona, dobrej jakości herbata czarna z listkiem świeżej, hodowanej samemu mięty, może zastąpić fikuśne egzotyczne napary, itp. itp.
Łatwo się domyślicie, że nie toleruję sposobu 1. natomiast jak najbardziej uznaję sposoby 2. i 3. - osobiście najbardziej mi imponuje i dążę do sposobu 3. jednak i w nim powinien od czasu do czasu zagościć jakiś smakołyk i rarytas - już niekoniecznie tani i oszczędny.
W końcu życie ma mieć ciekawy smak.
1. Sposób żulerski: jemy wszystko to co najtańsze, kiełbasę śląską z marketu po 6,99 zł, chleb z marketu, zupki chińskie, na drugie danie sos z torebki z ryżem, chleb z supermarketu.... długo wymieniać - oczywiście nie żałujemy sobie na markowe ciuchy, markowe kosmetyki, lans i snobizm pokazywany publicznie. Zgodnie z tą filozofią nie ważne co w środku, bo tego nie widać, ważne to co na zewnątrz. Bardzo często spotykałem się z tym podczas studiów w jednym polskim mieście słynącym z oszczędności - nie napiszę jakim, aby się jego mieszkańcy nie poczuli obrażeni.
2. Sposób racjonalny: jemy na zasadzie MŻWR (mniej żreć, więcej ruchu) czyli raczej mało, oszczędzamy kupując i wciskając w siebie trochę mniej jedzenia niż poprzednio - strategia oczywiście nie dotyczy dzieci, mężczyzny ciężko pracującego fizycznie, itp. - weźmy to na logikę. Oczywiście jemy mniej, ale staramy się jeść zdrowo - produkty dobrej, albo i nawet wysokiej jakości. Nie koniecznie musi to być drogie, a finalnie o wiele zdrowsze (i tańsze) niż jedzenie po żulersku - zupek chińskich i kiełbasy po 6,99. Zamiast zupki chińskiej możemy zjeść owsiankę z orzechami i bakaliami a zamiast kilku kawałków taniej kiełbasy jeden kawałek łososia.
3. Sposób racjonalnie-analityczny to właściwie cwana modyfikacja sposobu nr 2. Tutaj po prostu bardziej wgłębiamy się w analizę wartości odżywczych i źródła pochodzenia produktów. Dochodzimy po krótkim przeszukaniu internetu, że łosoś jest mniej wartościowy odżywczo/ekologicznie niż np. taki pospolity śledź, lub makrela. (Nie mówiąc już o rutynowym mistrzowskim odświeżaniu tej droższej ryby w sklepach rybnych i marketach!) Odkrywamy, że niektóre drogie orzechy możemy zastąpić prażonym siemieniem lnianym. Odkrywamy, że odpowiednio parzona, dobrej jakości herbata czarna z listkiem świeżej, hodowanej samemu mięty, może zastąpić fikuśne egzotyczne napary, itp. itp.
Łatwo się domyślicie, że nie toleruję sposobu 1. natomiast jak najbardziej uznaję sposoby 2. i 3. - osobiście najbardziej mi imponuje i dążę do sposobu 3. jednak i w nim powinien od czasu do czasu zagościć jakiś smakołyk i rarytas - już niekoniecznie tani i oszczędny.
W końcu życie ma mieć ciekawy smak.
Dobra i starą metodą jest samodzielne przerabianie półproduktów zakupionych w sezonie gdy są tanie (ogórki, owoce, warzywa, grzyby) i przerabianie ich wyrób przetworów i innych dających przechowywać się do następnego sezonu - ogórki kiszone, soki, wino, grzybki w słoikach, itp.
OdpowiedzUsuńTak, oczywiście - ja mam dużą zamrażarkę i czasem staram się mrozić większe porcje produktów.
OdpowiedzUsuńRaczej nie robimy przetworów - niestety - w domu rodzinnym żony nie było takiego zwyczaju, a to kobiety zazwyczaj przenoszą większość zwyczajów co do kuchni.
Tylko czy ma to sens z zamrażarką. Utrzymanie jej sporo kosztuje, więcej niż lodówki o takiej pojemności, a gdy nie będzie prądu przez kilka godzin, wszystko co w niej masz stracisz.
OdpowiedzUsuńPrzetwory i ja próbowałem robić z żoną, ale z marnym efektem. Za dużo było strat, to coś się popsuło, to sfermentowało, etc. Z winem za to idzie nam wybornie. Mamy zapasik win "made in home" ok. 800 butelek. :)
O domowej wódce nie piszę, bo w zimie nie dogrzewają cel, a koc jest za fajki. :)
P.S. Fajnie, że znowu nie trzeba się logować, trochę było to upie.dliwe.
Mam zamrażarkę zintegrowaną z lodówką - dość duże - pobór prądu nie jest radykalnie większy niż w mniejszych modelach - groszowe sprawy
OdpowiedzUsuńzamrożone potrawy do minus kilkunastu stopni przy braku prądu spokojnie utrzymają temperaturę ujemną przez ponad 24h w tym modelu, przy dobrym obładowaniu zamrażarki - ale nie wolno w czasie awarii otwierać zamrażarki
co do logowania - jest to raczej 'pozwolenie' tymczasowe - sprawy techniczne - natomiast jeśli rząd podpisze ACTA nie tylko przywracam od zaraz ograniczenia, ale jeszcze bardziej zaostrzę politykę komentarzy
OdpowiedzUsuńprawdopodobnie nie obejdzie się bez wprowadzenia ostrzejszej weryfikacji i moderacji komentarzy
trudno - prawo to prawo
częściowo ta moderacja jest już przeprowadzana 'po fakcie' - miałem także mnóstwo roboty z usuwaniem aktywnych linków powprowadzanych przez czytelników w przeszłości
Dobrym pomysłem może być też przyjrzenie się wyrzucanemu jedzeniu. Kiedyś w ramach oszczędzania kupiłem dużą puszkę kukurydzy, która w pół zużyta zepsuła się w lodówce. W takich przypadkach lepiej kupić dwie mniejsze i nieco droższe ale faktycznie je zużyć.
OdpowiedzUsuńSposób racjonalnie-analityczny vol.2. - wybieramy pracę w której to firma płaci za śniadanie i lunch :)
OdpowiedzUsuńZ doświadeczenia wiem, że takie fimy płacą Tobie za oszukiwanie bliźnich. Nie stety wszyscy nie mogą oszukiwać więc to raczej dla "wybrańców" rozwiązanie.
Usuń@Anonim
OdpowiedzUsuńnieruszoną za 1 razem kukurydzę można było zamrozić od razu - nie zepsułaby się
Przeżyłem już kilka takich okresów, kiedy wszystkich wokoło ta czy inna władza zmuszała do oszczędzania na jedzeniu. I to na kilka sposobów. I zawsze wtedy powtarzałem sobie, co mi mój Ojciec gadali, jakem był dzieckiem: "Co oscyndzisz u kuchorza, wydos trzikroć u likorza!" I to się tego podanego tu pierwszego sposobu jak najbardziej tyczy.
OdpowiedzUsuńSposoby 2 i 3 jak najbardziej - sama stosuję. Więcej mam czasu niż pieniędzy, a to korzystnie wpływa na to, co jemy w domu. Prawie wszystko robione "od podstaw", z podstawowych składników (mąka, jaja, warzywa, kasze itd.). Nawet orzechy łuskam w domu, bo dostałam kilka kg na jesieni od koleżanki - za darmo ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhmm, właśnie zagryzam migdały - ale sobie chyba na jutro kupię worek orzechów laskowych w łupinach i będę łupał - jak oszczędzać to oszczędzać :)
OdpowiedzUsuńBIDA, NĘDZA, STONKA, BIDRONKA, SMUTEK I ROZPACZ I KAŻDEGO DNIA CO RAZ GORZEJ, a polaczki z polandii nadal głosują na żołnierzy Kiszczaka z Magdalenki zamiast na Janusza Korwin-Mikke. Więc zapieprz.ać dalej do roboty za 1500zł o cwaniaka polaczka a na zakupy do bidronki, cerżula, polo czy innego dziadostwa po kiełbasice z solą przemysłową. Nie szkoda mi was wcale tępe wychowane na teleekspresie, tefałenie i polsacie ograniczone żebraki.
OdpowiedzUsuńA ja mam wesję 0. Tańsza i zdrowsza. Podpłomyki: woda z mąką żytnią smażona na patelni (pszenna dużo gorsza, a tortowa katastrofa, ale jak nie ma nic innego to trzeba się takimi "specjałami" stołować). Ryż z Kakao i specjalność kasza jęczmienna z sercami kurzymi. Brakuje witamin? Suszone jabłka trzaby się wybrać do gospodarza i nasuszyć na cały rok.
OdpowiedzUsuń