Życie bez samochodu - osiedle z PRL-u

Nazbierało mi się kilka spraw do omówienia - są one głównie elementem polemiki z kolegą, którą toczę od dawna.


Blokowisko

Wychowałem się na PRL-owskim blokowisku średniej wielkości miasta - osiedlu zaprojektowanym tak, że posiadanie samochodu nie jest na nim absolutnie konieczne do wygodnego funkcjonowania. Obecnie po latach tułaczki znowu mieszkam na tym samym osiedlu, gdzie czuję się po prostu dobrze i "u siebie". Lubię tą przestrzeń i luz PRL-owskich blokowisk, choć nie jest to pozbawione negatywnych aspektów (o tym kiedy indziej).

Komunikacja

Co do transportu i komunikacji. Komunikacja miejska działa sprawnie, jest wygodna i czysta z nowoczesnym taborem, osiedle przecinają dwie trasy rowerowe, prowadzące do centrum. Odległości do centrum, w zależności od punktu to ok. 2-3 km, co umożliwia nawet rezygnację z komunikacji miejskiej i/lub roweru i poruszanie się żwawym krokiem.

Trzeba przyznać, że planiści epoki PRL wykonali swoją pracę dobrze w tym przypadku.

Ekolog

W takich warunkach nie trudno było mi wyrosnąć na zapalonego rowerzystę i anty-samochodziarza, do tego po zetknięciu się z tym ruchem - ekologa (i takim jestem dalej, oczywiście po rewizji wielu poglądów i podanych mi na tacy prawd, jak np. wielka mega-ściema z emisją CO2, zapędy socjalistyczne ekologów, itp.).

Negatywne nastawienie do samochodów.

Jak mówiłem, miałem kiedyś raczej anty-samochodowe nastawienie - to się zmieniło jednak, kiedy powoli zacząłem wychodzić ze studiów - w realne życie. W końcu kupiłem auto - które w rewelacyjny sposób wykorzystałem.

Argumenty anty-samochodowe mnie obecnie nie przekonują - ja chcę mieć komfort i wolność poruszania się po kraju, a może i dalej, które daje tylko samochód. Nie przekonuje mnie zieleń na osiedlu i w mieście - chcę gór, morza, jezior - w weekend. Chcę możliwości zapakowania się z rodziną do auta - bez zgniłych kompromisów i ograniczania się i pojechania w miejsca, gdzie nie dojedzie cuchnący autobus PKS czy pociąg. Tu i teraz, nawet jeszcze dziś, jeśli podejmiemy w domu taką decyzję.

Z resztą posiadanie auta nie zmusza mnie do zaniechania spacerów i jazdy rowerem - a taki klimat czuje z wielu anty-samochodowych wypowiedzi. Nie dorabiajmy do tego ideologii.


Jak to się u mnie zmieniło?

Zmieniło się zdecydowanie nie w moim rodzinnym mieście, ale w Poznaniu, gdzie przemieszkałem ok. 10 lat. Zdecydowałem się na posiadanie samochodu, mimo wszelkich negatywnych aspektów związanych z tym, szczególnie w dużym mieście.

Oczywiście - poruszanie się autem w godzinach szczytu - to masakra - ale jako wieczny freelancer na ogół potrzebowałem transportu poza godzinami szczytu. Parę razy bardzo negatywnie przejechałem się, na poleganiu na komunikacji miejskiej i taksówkach w dojeździe do klientów - transporcie "towarów" - natomiast rower w wielu przypadkach był wykluczony - wjechanie cały spocony do biura klienta, w sportowych ciuchach, nieeee dziękuję.

Pewnego razu pod moje home office (łał, jak to patetycznie brzmi po angielsku :P) podjechał podwykonawca w moim wieku, po spotkaniu zaciągnął mnie na dół i pokazał swój nowy nabytek - starego kaszlaka. Oglądaliśmy tego malucha z godzinę z głowami w silniku i każdym elemencie. Dla normalnego człowieka - nic specjalnego - dla pasjonatów techniki - fajna zabawa.

Jednak kolega przekonał mnie przede wszystkim do swobody poruszania się tym autkiem w mieście. Swobody załatwiania spraw, dojazdu do klienta - zwłaszcza po godzinach, kiedy komunikacja jeździ rzadziej. A w niektórych peryferyjnych rejonach miasta - dość rzadko. W reszcie swobody wyrwania się poza miasto w weekendy.

Niebezpieczna komunikacja publiczna

Całe szczęście, że było mi to oszczędzone - nie jestem drobnej budowy, poza tym wyglądałem dość "treningowo" dla potencjalnych amatorów mojej własności - jednak szereg znajomych zaliczyło bardzo nieprzyjemne sytuacje w komunikacji miejskiej lub na przystankach. Łącznie z pobytami w szpitalu po ciężkim pobiciu. O częstej utracie portfela lub komórki nie wspomnę. A ja niedługo miałem zacząć jeździć z laptopem...

Nie wiem jak teraz - w owym czasie komunikacja miejsca w Poznaniu nie należała do bezpiecznych, to samo tyczyło się PKP. To kolejny argument, który mnie powoli przekonał.

O PKP i PKS oraz bezpieczeństwie tamże będzie najpewniej osobny wpis. Na dzisiaj wystarczy tych argumentów :)


Poprzedni post i seria argumentów na temat samochodu jest tutaj:
http://racjonalne-oszczedzanie.blogspot.com/2011/07/10-argumentow-za-posiadaniem-samochodu.html

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Oszczędny przepis: serca drobiowe dla smakoszy

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?