A co TY robisz dla oszczędności?
Kolega z bloga Jaś Wędrowniczek pochwalił mnie ostatnio za zabójczą regularność w publikowaniu, ale dziś posta na konkretny temat tutaj nie będzie. Nie będzie i tyle, bo rozmyślam.
Rozmyślam nad kilkoma sprawami związanymi raczej z zagadnieniami informatycznymi oraz blogiem komputerowym (który jest absolutnie niepopularny w porównaniu do R-O, ale przecież nie dla popularności go posiadam, tylko dla przyjemności).
Tymczasem mam pytanie do czytelników: A co TY robisz dla oszczędności?
Pochwalcie mi się własnymi patentami na racjonalne oszczędzanie w domach i firmach, zdradźcie pomysły na drobne inwestycje - lokatę drobnych środków, aby przyniosły przyjemny efekt, pomysły na zainwestowanie wolnego czasu, aby mieć satysfakcję i korzyści :)
Przecież ja nie mam monopolu na "racjonalne oszczędzanie" a bloga de facto współtworzycie WY, pomagając mi, inspirując, podając w komentarzach swoje własne patenty, które ja potem wypróbowuję i opisuję.
P.S. #1 Nawiązując do którejś z rozmów, ten blog nie przynosi mi żadnych korzyści finansowych (bezpośrednich)! Może coś tak się kiedyś uklepie z google ads... wielkie i wątpliwe "może"... natomiast jak najbardziej korzystam z niego tak jak i wy - wypróbowując i wdrażając niektóre pomysły w praktyce!
P.S. #2 Ponieważ tak się utarło, że regularnie polecam blogi czytelników i stałych bywalców, aby nie egoistycznie zgarniać "trafficu" i popularności w Google tylko dla siebie - dzisiaj polecam znów zaprzyjaźniony (od dawna) blog: http://www.blofi.pl/, gdzie sympatycy oszczędzania także znajdą coś dla siebie.
Rozmyślam nad kilkoma sprawami związanymi raczej z zagadnieniami informatycznymi oraz blogiem komputerowym (który jest absolutnie niepopularny w porównaniu do R-O, ale przecież nie dla popularności go posiadam, tylko dla przyjemności).
Tymczasem mam pytanie do czytelników: A co TY robisz dla oszczędności?
Pochwalcie mi się własnymi patentami na racjonalne oszczędzanie w domach i firmach, zdradźcie pomysły na drobne inwestycje - lokatę drobnych środków, aby przyniosły przyjemny efekt, pomysły na zainwestowanie wolnego czasu, aby mieć satysfakcję i korzyści :)
Przecież ja nie mam monopolu na "racjonalne oszczędzanie" a bloga de facto współtworzycie WY, pomagając mi, inspirując, podając w komentarzach swoje własne patenty, które ja potem wypróbowuję i opisuję.
P.S. #1 Nawiązując do którejś z rozmów, ten blog nie przynosi mi żadnych korzyści finansowych (bezpośrednich)! Może coś tak się kiedyś uklepie z google ads... wielkie i wątpliwe "może"... natomiast jak najbardziej korzystam z niego tak jak i wy - wypróbowując i wdrażając niektóre pomysły w praktyce!
P.S. #2 Ponieważ tak się utarło, że regularnie polecam blogi czytelników i stałych bywalców, aby nie egoistycznie zgarniać "trafficu" i popularności w Google tylko dla siebie - dzisiaj polecam znów zaprzyjaźniony (od dawna) blog: http://www.blofi.pl/, gdzie sympatycy oszczędzania także znajdą coś dla siebie.
odnoście inspiracji przez czytelników:
OdpowiedzUsuńzainspirowany waszymi sugestiami dot. postu o filmach wolnościowych właśnie jestem w przerwie "Easy Rider" rzekomo pierwszego wolnościowego "filmu drogi" z 1969 roku...
czyżby szykował się post: kino wolnościowe#2???
Dzięki za polecenie :)
OdpowiedzUsuńOdpowiadając na pytanie tytułowe, przede wszystkim inwestuję w siebie. Większe zarobki to większe oszczędności, bo z pustego i Salomon nie naleje. Na razie nie mam czasu na inwestycje kapitałowe, więc skupiam się na płynnych kontach oszczędnościowych. Ale już prawie pewne, że niedługo to się zmieni.
Easy Rider dobrym filmem wolnościowym jest, aczkolwikek trochę wieje nudą.
Osobiście już dawno porzuciłem myślenie rewolucyjne na rzecz ewolucyjnego. Choć jestem świadom, że mógłbym wprowadzić na raz wiele kroków prowadzących do poprawy jakości życia to wiem, że energia poświęcona na utrzymanie reżimu wielokrotnie będzie przekraczała korzyści.
OdpowiedzUsuńDlatego ważnym słówkiem w moim życiu jest "kaizen". Wiele drobnych kroków prowadzi do ciągłego ulepszania mojego życia nie narażając mnie jednocześnie na stres drastycznych zmian.
Po drugie - mój wewnętrzny minimalizm, towarzyszył mi od zawsze. Lubie rzeczy wielofunkcyjne, sprytne. I tylko tyle ile mi ich potrzeba.
Po trzecie - nie ustaję w poszukiwaniu nowych inspiracji, nowi filozofowie, metody działania, pomysły, innowacje.
Po czwarte - wykorzystuję technologię nie dając wykorzystywać się jej. Ludzie tracą godziny w służbie facebooka (generując ruch itd.), to nie facebook służy im. Staram się od tego uciekać.
Po piąte - wszystko jest inwestycją. Piwo wypite ze znajomym, kawa w mcdonaldzie. Żadnego wydatku nie traktuję w kategorii straty. Nie idąc na piwo, do mac'a, zostając w domu odbieram sobie szansę na spotkanie wydarzenia, osoby, która skłoni mnie do przemyśleń, nowych pomysłów. Nawet jeśli podczas wypadu nie wydarzy się absolutnie nic, to suma sumarum - jedno wydarzenie wynagradza wszystkie wydatki.
Te kroki prowadzą w powolny sposób, aczkolwiek pewny (i tak jestem przed wieloma różnymi ludźmi dzięki konsekwencji, która zaczęła się w liceum i ciągnęła przez całe studia) zmierzam moją (to też ważne - MOJĄ, nie powielając cudzej) drogą do wizji mojego przyszłego życia.
Wizji, która jest elastyczna i zmienia się wraz z rozwojem wydarzeń.
I może w tych krokach nie widać konkretnych oszczędności to po prostu ostateczna wizja zawsze wiązała się z efektywnością i ekonomicznością mnie, jako jednostki, a te drobne kroki doprowadziły mnie do miejsca w którym jestem. Jakie to miejsce jeśli chodzi o oszczędzanie? Nawet gdybym zarabiał minimalną krajową byłbym w stanie odkładać pieniądze na przyszłość. Chyba całkiem nieźle.
wiesz, kiedyś się kręciło inaczej, w epoce kina klasycznego...
OdpowiedzUsuńweź wyobraź sobie scenę jak w klasycznych westernach, gdzie dosłownie przez kilka minut facet siedzi... siedzi..., myśli...myśli, patrzy się w pustynię i pali papierosa... po prostu
ta scena ma jednak sens, i buduje klimat tego filmu
to niewyobrażalne teraz, kiedy wszystko się przelicza na hajs $$$
w co drugiej scenie jest product placement...
gościu siedzi na kiblu i dzwoni w tym samym czasie z iPhone (po co marnować czas), a po chwili ogląda pornola na iMac'u czy innym iSprzęcie... popijając whishey z dobrze widoczną etykietą...
widoczną dobrze, niezależnie z którego kąta jest ujęcie sceny...
@Hubert
OdpowiedzUsuńmój minimalizm jest ograniczony w jakiś sposób przez otocznie i rodzinę, które to absolutnie minimalistyczne nie są - mimo wszystko.. tak.. jestem minimalistą.. jestem zdolny cieszyć się z tego co mam... i widzieć korzyśi i przyjemność z kawy w maku i browara z kolegą... i znajdować w tym korzyść
a może z tych parunastu zł wydanych w maku, czy w pubie ze znajomym, będzie 100x większy zysk niż we wpakowanie tych drobniaków w akcje czy inne finanse... ? nowe idee, nowe okazje biznesowe?
zależy co kto lubi...
a tak ogólnie
inwestycje w siebie uważam za jedną z najlepszych inwestycji
pieniądz jest żywy - pieniądz lubi pracować, żyć, cyrkulować... nie ma co dusić kasy w skarpecie... :)
Dysponuję jedynie studenckim budżetem, więc o szalonych inwestycjach nie ma mowy, ale oszczędzam przy pomocy ewnego psychologicznego triku. Zakładam, żę większość oszczędzających spisuje wydatki i ja również to czynię. Z tym, żę każdy wydatek zaokrąglam w górę np. kupiłem gazetę za 3,50 - wpisuję 4. Wtedy z ogólnej kwoty na życie ubywa - tak czy inaczej by ubyło przy kupnie gazety - ale naocznie widać, że ubyło ciut więcej niż powinno, ale nie na tyle, żeby wpadać w popłoch. Takie 50 gr plącze się wtedy po portfelu i w ciągu miesiąca czy tygodnia zawsze można zaoszczędzić na piwo czy jakiś mały wydatek. Oczywiście nie jestem na tyle skrupulatny, żeby z każdy paragonem lecieć do kompa i notować, ale na koniec dnia warto dokonywać bilansu :)
OdpowiedzUsuńDruga rzecz - płacę kartą za zakupy i zawsze, gdy zostaje np. 43,25 pln na koncie, przelewam "końcówkę" 3,25 na oszczędznościowe konto o nazwie "drobne". Czyli zaokrąglam w dół do pełnych dziesiątek. Na koniec miesiąca mamy albo małą rezerwę na życie, albo kilkadziesiąt złotych oszczędności :)
To nie są duże kwoty przede wszystkim, ale może i byłby z nich większy zysk pod kątem finansowym, ale ładowanie tych pieniędzy na lokaty, czy fundusze nie uczyniłoby mojego życia ciekawszym :)
OdpowiedzUsuńNie mam zobowiązań rodzinnych póki co, więc w moim modelu życia mogę myśleć kategoriami egoistycznymi.
Na finanse też patrzę pod innym kątem:
1. Mam świadomość, że sam muszę sobie zapewnić emeryturę, a od ZUS'u będę miał na lizaki. Ma to też bezpośredni związek z moim pragnieniem zostania rentierem w bardzo odległej przyszłości, acz przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Nie jestem więc utracjuszem, który o pieniądzach w ogóle nie myśli, ale nie mają dla mnie aż tak wielkiego znaczenia.
2. Nie mam niektórych, drogich potrzeb, w przeciwieństwie do większości społeczeństwa. Tutaj może rzucę Ci ciekawy temat - nie potrzebuję mieć własnego mieszkania. Kredyt na wiele lat z jakimś tam wkładem własnym, kontra wynajmowanie mieszkania, pokoju i praca tego "wkładu własnego" na lokatach czy funduszach, akcjach. Ja wybieram to drugie. Dom mam tam, gdzie sobie go zbuduję. 5 Lat mieszkania na cudzym, z ciekawymi ludźmi, sprawiło, że jest to dla mnie model całkiem ciekawy. Za granicą często jest standardem wynajmowanie mieszkania, a nie kupowanie go. To się po prostu lepiej kalkuluje. Uważam, że w Polsce też dojdziemy do tego momentu. Różnica jest taka, że na starość kończymy z mieszkaniem. To czy trzeba mieć własny kąt czy nie, jest długi i długo można dywagować.
Rzecz jasna wszystko może się zmienić, jak pojawią się poważne plany z drugą połówką, której przeszkadzałby koczowniczo-cygański tryb życia, który mi odpowiada. Wtedy, jak wyżej pisałem, nastąpi elastyczna zmiana priorytetów, na którą jestem gotów :)
A sens słowa "zbuduję" nie jest fizyczny, a psychiczny :) Teraz moim domem jest Wrocław, w którym świetnie się czuję. Więc ważne dla mnie jest żebym miał właśnie we Wrocławiu dach nad głową i miejsce do spania :)
OdpowiedzUsuńNie wydawanie pieniędzy jest formą pozyskiwania pieniędzy. Nauczyłam się tego mając nieregularne dochody. Jak jest przypływ gotówki, kasa nie jest natychmiast utopiona w zakupach, tylko idzie w obligacje lub niegdyś akcje. Teraz się już chyba nigdzie nie opłaca trzymać pieniędzy, ale w moim przypadku to konieczność. Na wsi nie wolno trzymać gotówki w skarpecie, zbyt łatwą jest zdobyczą dla złodzieja.
OdpowiedzUsuńJadąc na zakupy ustalam niezbędne wydatki i pobieram z bankomatu kwotę na styk. Często przyjeżdżam do domu nie mając ani 10 złotych, bo i tak nie mam koło domu sklepu, gdzie mogłabym je wydać. Nie używam kart płatniczych, ponieważ zakupy bezgotówkowe stwarzają iluzję, iż dostajemy rzeczy za darmo. Kupuje się wtedy zawsze więcej niż to konieczne. Nie zaciągam kredytów, aby nie płacić bankom prowizji. Jeśli czegoś nie mogę kupić za gotówkę, to znaczy, że mnie na to nie stać i już. Albo odkładam, albo sobie odpuszczam. Wyjątkiem są nagłe wydarzenia- np zepsuta lodówka, która musiała być nabyta natychmiast, konto akurat było chudziutko zasilone, a wyciągnięcie kasy z obligacji trwa kilka dni. Wtedy pierwszy i ostatni raz w życiu dokonałam zakupu na kredyt wybierając taki, gdzie oddaję bankowi najmniejszą możliwą prowizję.
Wiele rzeczy staram się robić sama- chleb, wędlinę, wino, etc.
Kupuję tylko podstawowe produkty, żadnych gotowych i robię z nich smaczne dania- dużo smaczniejsze i zdrowsze od gotowców ze sklepu.
Nie chodzę po knajpach i nie szukam wytłumaczenia dla upłynniania pieniędzy tą drogą. Wolę kupić piwo w sklepie i wieczorem napić się z Chłopem, a inspiracji i ciekawych ludzi poszukać w internecie.
Radośnie korzystam z tego, że Chłop jest ogarnięty manią poszukiwania skarbów, zatem dużo chodzi po terenie. Póki nie przyniósł do domu skarbu na miarę bursztynowej komnaty, poprosiłam, aby pochylał się w lesie nad złomem. Ze sprzedaży złomu sfinansowaliśmy niejedne zakupy żywnościowe i niejeden już tydzień na tym przeżyliśmy. A i las na tym skorzystał :-)
To z grubsza tyle, ale nadal szukam nowych inspiracji.
I jeszcze jedno... mądre inwestycje są również środkiem na oszczędzanie. 10 lat temu zakupiliśmy do naszego domu nowość- piec na gaz drzewny. Był nie dużo droższy od tych tradycyjnych, czy tych na olej opałowy. Przez lata oszczędzaliśmy na tym, że wykupywaliśmy za grosze drewno do samodzielnego wyrobienia. W tym roku przepisy się zmieniły, leśniczy nie wydaje pozwoleń. Wykarczowaliśmy więc z przydrożnych rowów siewki, które i tak musimy usunąć, bo są przy naszych polach. Podczas gdy ludzie wydają majątki na ogrzewanie zimą- my mamy ciepło w domu za darmo.
OdpowiedzUsuńAni ja, ani Chłop nie idziemy na łatwiznę, co możemy zrobić sami- to robimy.
Dla niewtajemniczonych dodam, że nie żyjemy jak pustelnicy bez udogodnień cywilizacyjnych. Wszystko co jest potrzebne do wygodnego funkcjonowania, to w domu jest. Nie mamy parcia, że musi być to nowoczesny sprzęt wymieniany, co kilka miesięcy. Właśnie się zastanawiam, czy nie przyszedł czas na nowy telewizor, tym razem LCD, bo jeszcze jedziemy na kineskopowym, a ten zaczął niepokojąco mrugać, jakby chciał się w końcu zepsuć :-)
W oszczędzaniu najważniejsza jest zmiana sposobu myślenia. Wielu ludzi popada zwykle z jedną z dwu skrajności. Albo żyją na kredyt, nie przemując się "jutrem", albo "żyje" dla pracy i pieniędzy. Praca jest po to, aby żyć, a nie życie jest po to, aby pracować. Życie z dnia na dzien jest głupotą, ale druga skrajność - praca i oszczędzanie za wszelką cenę, jest równie głupia.
OdpowiedzUsuńWażne jest to, czy należymy do osób, które mają zwyczaj wydawać wszystko co zarobiły, czy też nie. Jeśli należy się do tej pierwszej grupy - trzeba nauczyć się oszczędzać, zapisywać wydatki itp. Jeśli nie ma się tego problemu, to ważniejsze od oszczędzania jest zarabianie. Osobiście wybrałem drogę zwiększania dochodów (ale nie za wszelką cenę), gdyż nie mam problemów z rozrzutnością.
A mój skuteczny sposób na oszczędzanie - należy odciąć się od reklam (głównie telewizja), oraz znajomych mających zwyczaj kupowania wszystkiego jak leci. Szybko przestaniemy kupować zbędne i niepotrzebne nam rzeczy, tylko dlatego, że są modne.
od TV odciąłem się prawie zupełnie - sporadycznie coś oglądnę - czasem w sobotę lub piątak jakiś stary film
OdpowiedzUsuńkilka razy Bondy leciały ostatnio na tvp, więc bez reklam co 15 minut filmu
ja także wolę zwiększać dochody, pamiętając jednak o podstawach
Riannon, zamiast LCD pomyśl o plazmie - był artykuł w archiwum
OdpowiedzUsuńbędziecie bardziej zadowoleni z plazmy, pomijając fakt, że to ciężki grat - i złodziejowi trudniej wynieść
Plazma raczej nie wchodzi w rachubę, bo mam na ten cel około 1000 zł i zbyt małą sypialnię na wielkogabarytowe telewizory. 32 cale to i tak aż nadto. Czytałam tamtego posta wcześniej- myślałam nad tym.
OdpowiedzUsuńsą plazmy 32 cale - bez problemu
OdpowiedzUsuńno i za mało kasy
za 1000 zł z 32", słuchaj, to nie kupisz niestety nic dobrego z LCD, jedynie jakąś kiszkę - i będziesz tęsknić za ładnym obrazem na kineskopowcu :)
Najlepsze co moge zrobic dla swoich oszczednosci, to zarobic wiecej. Moge obcinac koszty do minimum, ale bez zarobkow nic nie odloze. Im wiecej zarabiam, tym wiecej sie odklada, poniewaz unikam inflacji kosztow zycia (kupowanie drozszych rzeczy, bo przeciez mnie stac).
OdpowiedzUsuńZ kolei na wysokosc zarobkow wplywa moja edukacja i wiedza, wiec inwestuje swoj czas i pieniadze w nauke.
@Richmond:
OdpowiedzUsuńOczywista oczywistość, że tak powiem - bez zarobków nic się nie odłoży. Co więcej - bez zarobków większych niż wydatki nic się nie odłoży.
Tylko trzeba pamiętać, że szczelne wiadro i wodą cieknącą z kranu się napełni, a dziurawego to i z jeziora nie zalejesz.
Jak to mawiał Rockefeller: Nie jest bogatym ten kto dużo zarabia, a ten kto dużo oszczędza.
A my tu właśnie tych uszczelnień poszukujemy :)
a konkretnie po głowie mi chodzi inwestycja w młynek do kawy :)
OdpowiedzUsuńdusza minimalisty mówi - nie... po co ci kolejny gadżet
dusza oszczędzającego mówi - hmm... policzmy ile na tym zaoszczędzimy... :)
Admin R-O
Wydatki mam juz zoptymalizowane, nie moge przyciac nic bez obnizania standardu zycia. Wiec jesli chce miec wieksze oszczednosci czy uzbierac na cos gotowke, to musze wiecej zarobic.
OdpowiedzUsuńRichmond