Studenci i absolwenci
Temat powracający jak bumerang - studenci, studia i rynek pracy. Już parę dobrych lat temu, jako student zetknąłem się z niechęcią pracodawców do mnie (z powodu takiego, że jestem studentem). Teraz sam to rozumiem, próbując zatrudniać lub dawać jakiekolwiek zajęcie młodszym od siebie kolegom.
Mój problem w latach studiów polegał na tym, że nie miałem pieniędzy. Owszem - dostałem pieniądze na miejsce do spania, podstawowe - bardzo podstawowe i bardzo skromne życie, ale po za tym w kieszeni pustka. Mogłem prosić rodzinę o więcej - ale jakoś czułem się dosyć źle prosząc o więcej niż potrzeba na minimum. Zacząłem zatem kombinować z drobnymi fuchami, itp. - trzeba było zarobić. Nie bałem się przyjąć roboty, która była poniżej godności studenta elitarnej uczelni - niestety nie miałem znajomości, więc mój początek to zmywak w pubie, czyszczenie w biurach, akwizycja ubezpieczeniowa. Według mnie praca to praca i tyle. Czułem się dobrze mając pieniądze, bez dopisywania ideologii do "zmywaka".
Dotychczas myśląc o daniu zajęcia młodemu człowiekowi myślałem o takich jak ja - młodych, ambitnych, podchodzących do pracy bez pitolenia się... często próbowałem zatrudnić, zlecić coś studentom/absolwentom - co z reguły kończyło się słabo, albo ktoś coś zrobił naprawdę z musu, z bólem na twarzy, że ma pracę, często nie pojawiając się więcej, albo nie pojawił się na umówione spotkanie. Co jest kurcze nie tak?
Zacytuję dwie wypowiedzi:
"Studenci mają zbiorczą chorobę: ambicje. Studiują po to, by być 'kimś', kimś w garniturku z korpo-krawacikiem z rekrutacyjnego plakatu uczelni, na pewno kimś innym niż zamiatacz biura w jedno-dwu-trzy osobowej firmie. Oczywiście ambicje można realizować i w takim biznesiku, ale tego studentom nikt nie pokazał.
(...)
Jednym z problemów polskiego rynku pracy jest (a to kontrowersja) brak głupich i biednych ludzi. Wszyscy są zbyt mądrzy..."
To z blogu Firma Mikro, fragment wypowiedzi użytkownika o nicku Marcin.
"...taki młody człowiek, który ukończył politologię, albo coś na kształt dzisiejszych gender studies – już nie pójdzie na tokarza ani na urzędnika: widzi się co najmniej jako wicepremier!
(...)
...wielu dyplomowanych zasila szeregi bezrobotnych. Najnowsze dane resortu pracy pokazują, że w końcu września bezrobotnych z wyższym wykształceniem było 213 tys., czyli o ponad 22 tys. więcej niż rok temu. Wśród absolwentów pozostających bez pracy sporo jest ekonomistów, pedagogów, specjalistów od marketingu i handlu, politologów oraz socjologów.”
Cytat z wypowiedzi JKMa.
Mój problem w latach studiów polegał na tym, że nie miałem pieniędzy. Owszem - dostałem pieniądze na miejsce do spania, podstawowe - bardzo podstawowe i bardzo skromne życie, ale po za tym w kieszeni pustka. Mogłem prosić rodzinę o więcej - ale jakoś czułem się dosyć źle prosząc o więcej niż potrzeba na minimum. Zacząłem zatem kombinować z drobnymi fuchami, itp. - trzeba było zarobić. Nie bałem się przyjąć roboty, która była poniżej godności studenta elitarnej uczelni - niestety nie miałem znajomości, więc mój początek to zmywak w pubie, czyszczenie w biurach, akwizycja ubezpieczeniowa. Według mnie praca to praca i tyle. Czułem się dobrze mając pieniądze, bez dopisywania ideologii do "zmywaka".
Dotychczas myśląc o daniu zajęcia młodemu człowiekowi myślałem o takich jak ja - młodych, ambitnych, podchodzących do pracy bez pitolenia się... często próbowałem zatrudnić, zlecić coś studentom/absolwentom - co z reguły kończyło się słabo, albo ktoś coś zrobił naprawdę z musu, z bólem na twarzy, że ma pracę, często nie pojawiając się więcej, albo nie pojawił się na umówione spotkanie. Co jest kurcze nie tak?
Zacytuję dwie wypowiedzi:
"Studenci mają zbiorczą chorobę: ambicje. Studiują po to, by być 'kimś', kimś w garniturku z korpo-krawacikiem z rekrutacyjnego plakatu uczelni, na pewno kimś innym niż zamiatacz biura w jedno-dwu-trzy osobowej firmie. Oczywiście ambicje można realizować i w takim biznesiku, ale tego studentom nikt nie pokazał.
(...)
Jednym z problemów polskiego rynku pracy jest (a to kontrowersja) brak głupich i biednych ludzi. Wszyscy są zbyt mądrzy..."
To z blogu Firma Mikro, fragment wypowiedzi użytkownika o nicku Marcin.
"...taki młody człowiek, który ukończył politologię, albo coś na kształt dzisiejszych gender studies – już nie pójdzie na tokarza ani na urzędnika: widzi się co najmniej jako wicepremier!
(...)
...wielu dyplomowanych zasila szeregi bezrobotnych. Najnowsze dane resortu pracy pokazują, że w końcu września bezrobotnych z wyższym wykształceniem było 213 tys., czyli o ponad 22 tys. więcej niż rok temu. Wśród absolwentów pozostających bez pracy sporo jest ekonomistów, pedagogów, specjalistów od marketingu i handlu, politologów oraz socjologów.”
Cytat z wypowiedzi JKMa.