Office sharing, czyli współdzielenie biura. Biznes.
W postach w maju i czerwcu pisałem dużo o własnym biznesie i home office/biznesie w domu, po małej przewrotce z ideologiami i polityką na blogu wracamy do robienia kasiorki, finansów i praktycznych patentów.
Przyznacie sami, że znacznie przyjemniej się dyskutuje np. o minimalizmie w mieszkaniu, jeśli na przykład posiadamy kasiorkę na wymianę starego, wielkiego, hałaśliwego zestawu desktopowego PC, z plątaniną kabli na jakieś miniaturowe rozwiązanie z bezprzewodowymi bajerami (mini PC, wypasiony laptop)...
Wracając do tematu biura w domu - jeśli czytaliście moje posty - wiecie, że jest to rozwiązanie na ogół złe. Dom to po prostu dom, a nie biuro. Jeśli maluchowi dokleisz znaczek od BMW, założysz lepsze kołpaki oraz nasadkę na wydech - dalej to będzie maluch - i wprawne oko zobaczy od razu ściemę.
Naście lat temu, jako student, miałem ciekawą sprawę i dobrą małą transakcję na oku. Zrobiłem dobre wrażenie na kliencie Uzgodniliśmy sumę ok. 700 zł za usługę serwisową X. Klient jednak się uparł na odwiedziny w moim biurze (odpicowanym home office). Klient przyjechał i czar prysł - skumał, że ma do czynienia ze studenciakiem, a nie z profesjonalistą - zaczęło się różne ale... jednak nie... no.. nie jestem przekonany. No i co? W końcu zeszło do 400 zł za praktycznie analogiczną usługę. Co miałem zrobić? Honor schowałem pod stół i klnąc po cichu ile wlezie zrobiłem serwis za cztery stówy - inaczej nie zamknąłbym finansowo miesiąca.
Wiem, że biuro - jakby nie było - amatorszczyzna - zepsuło mi całkowicie wizerunek.
Ciąg dalszy posta przeniosłem na nowy blog: Założenie Firmy - Office Sharing
Przyznacie sami, że znacznie przyjemniej się dyskutuje np. o minimalizmie w mieszkaniu, jeśli na przykład posiadamy kasiorkę na wymianę starego, wielkiego, hałaśliwego zestawu desktopowego PC, z plątaniną kabli na jakieś miniaturowe rozwiązanie z bezprzewodowymi bajerami (mini PC, wypasiony laptop)...
Wracając do tematu biura w domu - jeśli czytaliście moje posty - wiecie, że jest to rozwiązanie na ogół złe. Dom to po prostu dom, a nie biuro. Jeśli maluchowi dokleisz znaczek od BMW, założysz lepsze kołpaki oraz nasadkę na wydech - dalej to będzie maluch - i wprawne oko zobaczy od razu ściemę.
Naście lat temu, jako student, miałem ciekawą sprawę i dobrą małą transakcję na oku. Zrobiłem dobre wrażenie na kliencie Uzgodniliśmy sumę ok. 700 zł za usługę serwisową X. Klient jednak się uparł na odwiedziny w moim biurze (odpicowanym home office). Klient przyjechał i czar prysł - skumał, że ma do czynienia ze studenciakiem, a nie z profesjonalistą - zaczęło się różne ale... jednak nie... no.. nie jestem przekonany. No i co? W końcu zeszło do 400 zł za praktycznie analogiczną usługę. Co miałem zrobić? Honor schowałem pod stół i klnąc po cichu ile wlezie zrobiłem serwis za cztery stówy - inaczej nie zamknąłbym finansowo miesiąca.
Wiem, że biuro - jakby nie było - amatorszczyzna - zepsuło mi całkowicie wizerunek.
Ciąg dalszy posta przeniosłem na nowy blog: Założenie Firmy - Office Sharing