Nie po to kończyła studia, by w supermarkecie siedzieć...

Co? No tak. Radzą sobie. On pracuje w zakładzie... ona? ...nie... ano nie... czeka aż coś się trafi.... może się trafi.... no... jest oferta?.... nieeee! Nie po to kończyła studia, by w supermarkecie siedzieć!

To jest cytat świeżuteńki jak ciepły jeszcze chleb, po który właśnie wyskoczyłem do pobliskiej piekarni. Tekst, a jakże, usłyszany właśnie pod tą piekarnią.


Przypominają mi się tutaj własne posty (głównie: maj-czerwiec) o przedsiębiorczości i pracy, oraz próbie znalezienia pracowników, przypomina mi się przedwczorajsza rozmowa na blogu Firma Mikro (na liście blogów) zerkam także na post o Francuzie i dzikich jabłkach (jak ktoś ma ochotę proszę to sobie przewertować). Wniosek jest taki, młodym ludziom w Polsce się ostatnio w d*** poprzewracało. Z mojej perspektywy - człowieka, który z części dzieciństwa jeszcze pamięta siermiężną komunę, i takie smaczki jak np. stanie w kolejce 1,5 h aby kupić mały kawałek boczku i salcesonu... ehh...

Wróćmy do przypadku tej panienki z cytatu - nie wtrącałem się w rozmowę starszych Pań, jednak chciałbym się dowiedzieć jaki kierunek to ona skończyła - czy były to jakieś studia specjalistyczne-branżowe, czy jakaś pierdologia na prywatnej uczelni, gdzie jeśli się płaci czesne - to się na ogół zdaje, a pracę dyplomową, z reguły pisze na zamówienie student z państwowej uczelni?

Jakie studia - taka praca. Nie mówię tu tylko o kierunku, ale tez o podejściu i motywacji!

Druga sprawa - co do cholery jest złego w tym, aby panienka która zapewne ma doświadczenie równe zeru i kumatość równą minus jeden poszła do marketu, do handlu, czy w podobne miejsce? Wiem - płaca pewnie słaba, warunki pracy średnie, lub gorzej, ale jednak jakiś kontakt ze środowiskiem pracy jest. Jest okazja do nauczenia się czegoś więcej, poobserwowania relacji "na żywo" - dla ambitnych czasem nawet w takich sieciówkach są kursy dodatkowe, wyjazdy integracyjne. Pracując w handlu, u prywaciarza, można się poduczyć "branży", można wyrobić sobie sieć znajomości u kontrahentów, co się może bardzo przydać w przyszłości...

...długo pisać... ale najważniejsze! Nie siedzi taka w kuchni u mamy i NIE NARZEKA... a jak jej świeżo upieczony mężuś wróci z pracy, to nie będzie mu fęfolić, że źle, że mało pieniędzy, że to i tamto... bo jak sama zmęczy d*** - uszanuje pieniądze, które zarabia ktoś inny!

Z bezczynności roją się w głowie głupie rzeczy.

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Oszczędny przepis: serca drobiowe dla smakoszy

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?