Filozofia treningowa vs racjonalne oszczędzanie. Inwestowanie.
Ostatnio minimum dwie/trzy osoby mi zasugerowały, że moje pisanie wszędzie o treningach robi się nudne, itp. więc spróbuję dziś znaleźć w tym coś ciekawego dla osób które tak uważają. Głębokiego i filozoficznego. Na poważnie.
Otóż od moich trenerów oraz z literatury wiem, że chłopaki, którzy zabierają się za sporty siłowe, sporty walki, itp. mają generalną tendencję, aby ćwiczyć TYLKO tzw. "zestaw dyskotekowy" inaczej mówiąc tylko to co widać przez większą część roku, na imprezach, na ulicy i to czym można zaimponować kolegom - jest to głównie klata i biceps, czasem w wariancie ambitnym także brzuch i plecy.
Bez silnej podstawy (nóg) ten sportowiec szybko skończy "na glebie" - zamiast w objęciach swojej dziewczyny, czekającej na dole.
Filozofia treningowa mówi tu: STOP chłopie, postępujesz źle! Jeśli chcesz zrobić dobrą "górę" musisz najpierw zabrać się za podstawę, solidną bazę = nogi. Trening mało widocznych nóg jest dla ludzi z reguły nieprzyjemny i monotonny, ale ważny. Bez dobrej "bazy" łatwo o problemy, kontuzje - poza tym przy za małej stymulacji od podstawy - góra nie chce się rozwijać. Jest albo słabizna, a jeśli nawet to takiego chłopa wyćwiczonego tylko od pasa w górę - chuch... dmuch... i taki leży na glebie w pierwszym starciu.
Odnieśmy to do racjonalnego oszczędzania oraz inwestowania:
Czy mając trochę gotówki ludzie nie zabierają się przede wszystkim za "to co widać"? Ignorując ważną "podstawę"?
Czasem obserwuje postępowanie ludzi, którym wpadnie trochę grosza (np. spadek, awans). Pierwsze co robią to zakup nowego lepszego samochodu, zakup sprzętu hi-fi, w ostrzejszym wariancie kupno/budowa domu (przy jednoczesnym zapożyczeniu się).
Generalnie jest to pompowanie "zestawu dyskotekowego" którym cwaniakujemy przed sąsiadami i kolegami. Konsumpcja, marka, prestiż - puszenie pawiego ogona i syndrom "większego członka".
A potem po jakimś czasie tacy ludzie toną w długach, wędrują po rodzinie i lombardach zaciągając pożyczki - kończą czasem bankructwem i stanem posiadania/inwestycji - jeszcze mniejszym niż na początku.
Należy więc w oszczędzaniu i inwestowaniu przede wszystkim "ćwiczyć bazę"!
Pierwsze co należy robić to inwestycja w siebie. Przede wszystkim w edukację i zwiększanie swojego potencjału w zakresie wiedzy finansowej, zawodowej, języków obcych, komunikacji interpersonalnej...
Drugie co należy zrobić to inwestycja w elementy, które (prawdopodobnie) dadzą nam dodatni przepływ finansowy. Jak zainwestować właściwie?
Hmm... tego właśnie możecie się dowiedzieć, między innymi, czytając blogi oszczędnościowe i finansowe, których nam nie brakuje. Właśnie jeden z nich czytacie.
Otóż od moich trenerów oraz z literatury wiem, że chłopaki, którzy zabierają się za sporty siłowe, sporty walki, itp. mają generalną tendencję, aby ćwiczyć TYLKO tzw. "zestaw dyskotekowy" inaczej mówiąc tylko to co widać przez większą część roku, na imprezach, na ulicy i to czym można zaimponować kolegom - jest to głównie klata i biceps, czasem w wariancie ambitnym także brzuch i plecy.
Bez silnej podstawy (nóg) ten sportowiec szybko skończy "na glebie" - zamiast w objęciach swojej dziewczyny, czekającej na dole.
Filozofia treningowa mówi tu: STOP chłopie, postępujesz źle! Jeśli chcesz zrobić dobrą "górę" musisz najpierw zabrać się za podstawę, solidną bazę = nogi. Trening mało widocznych nóg jest dla ludzi z reguły nieprzyjemny i monotonny, ale ważny. Bez dobrej "bazy" łatwo o problemy, kontuzje - poza tym przy za małej stymulacji od podstawy - góra nie chce się rozwijać. Jest albo słabizna, a jeśli nawet to takiego chłopa wyćwiczonego tylko od pasa w górę - chuch... dmuch... i taki leży na glebie w pierwszym starciu.
Odnieśmy to do racjonalnego oszczędzania oraz inwestowania:
Czy mając trochę gotówki ludzie nie zabierają się przede wszystkim za "to co widać"? Ignorując ważną "podstawę"?
Czasem obserwuje postępowanie ludzi, którym wpadnie trochę grosza (np. spadek, awans). Pierwsze co robią to zakup nowego lepszego samochodu, zakup sprzętu hi-fi, w ostrzejszym wariancie kupno/budowa domu (przy jednoczesnym zapożyczeniu się).
Generalnie jest to pompowanie "zestawu dyskotekowego" którym cwaniakujemy przed sąsiadami i kolegami. Konsumpcja, marka, prestiż - puszenie pawiego ogona i syndrom "większego członka".
A potem po jakimś czasie tacy ludzie toną w długach, wędrują po rodzinie i lombardach zaciągając pożyczki - kończą czasem bankructwem i stanem posiadania/inwestycji - jeszcze mniejszym niż na początku.
Należy więc w oszczędzaniu i inwestowaniu przede wszystkim "ćwiczyć bazę"!
Pierwsze co należy robić to inwestycja w siebie. Przede wszystkim w edukację i zwiększanie swojego potencjału w zakresie wiedzy finansowej, zawodowej, języków obcych, komunikacji interpersonalnej...
Drugie co należy zrobić to inwestycja w elementy, które (prawdopodobnie) dadzą nam dodatni przepływ finansowy. Jak zainwestować właściwie?
Hmm... tego właśnie możecie się dowiedzieć, między innymi, czytając blogi oszczędnościowe i finansowe, których nam nie brakuje. Właśnie jeden z nich czytacie.