Czym się pobudzić w jesienne dni? Kawa, herbata, mate, ziółka...

Dni są coraz bardziej jak tani papier do celów wiadomych: szare i za krótkie. Większość znanych mi osób ma mniejsze lub większe problemy z ruszeniem i aktywnym działaniem. Nie ma co - trzeba się doładować. Pytanie czym?


Tradycyjnym ziołowym dopalaczem jest żeń-szeń w różnych postaciach - działa jednak raczej na ogólną poprawę naszych zasobów energetycznych (szczególnie u facetów) a nie na chwilowe pobudzenie - europejskim odpowiednikiem żeń-szenia jest tribulus, natomiast bardzo dobrym polskim i tanim ekwiwalentem jest kozieradka - do kupienia w sklepach zielarskich - kozieradka ma rekordową zawartość saponin - czyli substancji sprawiających, że ziółka w stylu źeń-szenia dają power.

Kawa, herbata, yerba mate - czyli kofeina... hmmm.. jaki koń jest każdy widzi... czyli działanie kofeiny nie jest nikomu z nas obce. Według mnie jednak najlepsza i najstabilniejsza kofeina jest w mocnej odmianie yerba mate wypitej z bulwy. Nieźle dopala, szybko i na długo, może nawet lepiej niż zdelegalizowana niedawno efedryna.

Alkohol - mała, naprawdę mała dawka alkoholu - jedno małe piwo lub kieliszek wódki mnie pobudza, poprawia apetyt i skłania do działania. Niestety jeśli się przesadzi - efekt odwrotny do zamierzonego. Z uwagi na to, że ostatnio dużo trenuję wódki nie piję - a piwo jeśli już to max. jedno - i to z reguły w najmniejszej butelce - generalnie na alkohol mam ostatnio post. Wbrew obiegowej opinii zauważyłem, że wino nie działa na mnie zbyt dobrze - wątpię aby mi poprawiało zdrowie. Kwestia indywidualnej reakcji lub słowiańskiej krwii. Wina nie pijam.

Sam trening i sport to rewelacyjny sposób na jesienną szarość, ale w dni beztreningowe jest jakoś nieciekawie.

A jakie wy macie patenty?

Popularne posty z tego bloga

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Avatar a ekonomia - kilka prawdziwych refleksji.