Płatne reklamówki w sklepach - jak oszczędzić

Męczę was ostatnio polityką i futurologią, a z pewnością wolelibyście więcej praktycznych porad oszczędnościowych, znajduję jednak ostatnio jakąś wredną satysfakcję z obalania filarów Martix'a który nas otacza. Dosyć ściemy - my Polacy nie jesteśmy idiotami!

Kluczowym elementem robienia nas w balona jest niekwestionowana wiara w (pseudo)ekologię, dajmy na to rzekomo negatywną emisję CO2 - i ściągania z nas podatków za produkcje tego faktycznie cennego dla roślin i niezbędnego dla środowiska gazu. Gdzie idą te podatki za CO2? Na nawóz dla roślinek, na karmę dla zwierzątek, czy do kieszeni polityków?


Reklamówki foliowe - wróg ekologów (ale nie mój).
Jednym z elementów eko-ściemy, który jednak dotyka mnie na co dzień, jest temat darmowych reklamówek w sklepach. Na skutek rzekomej eko-kampanii i w trosce o środowisko wiele sklepów wycofało się z rozdawania reklamówek do zrobionych zakupów. Teraz te reklamówki są płatne.

To jest ściema - jedynym powodem wprowadzenia płatnych reklamówek była poprawa bilansu finansowego wielkich korporacji - tych samych korporacji, które niszczą lokalną produkcje i handel - mając głęboko w poważaniu nasze lokalne środowisko - i naturalne, i ekonomiczne.

Korporacje mają przyrodę gdzieś.
Nie wierzysz, że mają gdzieś przyrodę? To odpowiedz mi na pytanie, dlaczego te same supermarkety, które rzekomo w trosce o ekologię wycofały się z foliowych reklamówek - jakoś uparcie tydzień w tydzień zarzucają moją skrzynkę pocztową tonami papierowych gazetek i folderów, robionymi bynajmniej nie z makulatury. To jest dopiero masakra dla środowiska. Gdyby im naprawdę zależało na naturze - mogliby po prostu opublikować aktualne promocje na swoich stronach www, znanych każdemu zainteresowanemu, ewentualnie zlecić kampanię reklamową z geolokalizacją. Bez produkcji (w skali kraju) milionów ton papierowych odpadów - toksycznych odpadów (farba drukarska, barwniki, chemia, wybielacze papieru...). Liczy się tylko ich bilans finansowy.

Jak oszczędzam na płatnych reklamówkach i tzw. torbach ekologicznych?
Po prostu nie kupuję ich - nie uczestniczę w tej eko-ściemie, która dodatkowo obciąża mój portfel. Po wejściu do supermarketu od razu rozglądam się za jakimś wolnym kartonem lub drewnianą skrzynką po warzywach. W najbliższym sklepie wejście mam od razu przy dziale warzywnym - zbędnych kartonów i pudeł jest dostatek. W innych sklepach po rozglądnięciu się także nie trudno o wolny karton - z reguły mają je pracownicy rozpakowujący towar. Czasem wożę takie pudło lub skrzynkę drewnianą w samochodzie i biorę ze sobą - jeśli wiem, że w danym sklepie obsługa nie zostawia kartonów.

Tak czy inaczej zawsze wygodnie pakuje moje zakupy, bez ich miętolenia i ściskania, co ma znaczenie w przypadku owoców i warzyw. Bez ryzyka potłuczenia szklanych opakowań - słoików, butelki piwa, itp., kiedy genialna płatna eko-reklamówka zechce się przerwać.

Polecam to samo wam. Komfort zakupów - ulga dla portfela.

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Oszczędny przepis: serca drobiowe dla smakoszy

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?