Nauczyć się języka obcego
Gdzieniegdzie pojawiają się posty, jak to nauczyć się języka obcego najszybciej i najskuteczniej. Ponieważ przerobiłem ten proces z angielskim i niemieckim (ten drugi niestety porzuciłem dawno, świadomie, aczkolwiek bierna znajomość jest nadal) napiszę wam co myślę - prosto i na temat.
Western z Eastwoodem w oryginale, pożywka dla ducha i zdolności językowych...
Praktycznie niezależnie jaką metodą się uczymy i gdzie - zawsze będzie to dramatycznie za mało czasu na naukę. Można tak się dziabdziać na poziomie podstawowym/średnim latami - bez większych efektów.
Jedyną metodą skuteczną, według mnie, jest używanie języka i zanurzenie się w nim, przy czym wyjazd do danego kraju nie jest tak absolutnie konieczny jak to się mówi (a nawet można pojechać i nic się nie nauczyć).
Należy uczyć się języka codziennie, bez żadnych wyjątków typu wizyta rodziców albo impreza: czytanki, potem czasopisma, radio, tłumaczenia piosenek, tv, filmy.... mnóstwooooooo filmów oglądniętych wiele razy (kiedyś kwestie z Rambo lub Gwiezdnych Wojen, itp. po niemiecku powtarzałem na pamięć), do tych filmów absolutnie żadnych napisów, chyba że z początku w języku mówionym w filmie. Np. niemieckie napisy do niemieckiego filmu. Można stopniowo całkowicie np. zrezygnować z polskiej telewizji i mediów.
Należy uparcie próbować używać języka, choćby na czatach z obcokrajowcami, na Skype, itp., najlepiej poznać jakąś miłą dziewczynę/chłopaka z danego kraju i gadać do białego rana. Samo idzie. A poznać "na żywo"... ehhh... postęp błyskawiczny...
I na koniec, jedynie absolutna, hardkorowa, maniacka i żelazna systematyczność pozwoli opanować język w stopniu płynnym!!! Jeśli codziennie przez wieeeleee miesięcy, absolutnie codziennie nie poświęcisz językowi danego czasu (choćby 15min na intensywne wkuwanie słówek + 15-30 minut na mówienie/słuchanie i choćby oglądnięcie epizodu ulubionego serialu w j. obcym) to daj sobie spokój, bo nie ma to sensu. Zapomnij, poświeć czas na coś bardziej konstruktywnego - pobaw się z dzieckiem, wyjdź z psem, zrób mężowi/żonie kanapki...
P.S. Przy okazji mamy obiecane zdjęcie fajnego kolesia :)
Western z Eastwoodem w oryginale, pożywka dla ducha i zdolności językowych...
Praktycznie niezależnie jaką metodą się uczymy i gdzie - zawsze będzie to dramatycznie za mało czasu na naukę. Można tak się dziabdziać na poziomie podstawowym/średnim latami - bez większych efektów.
Jedyną metodą skuteczną, według mnie, jest używanie języka i zanurzenie się w nim, przy czym wyjazd do danego kraju nie jest tak absolutnie konieczny jak to się mówi (a nawet można pojechać i nic się nie nauczyć).
Należy uczyć się języka codziennie, bez żadnych wyjątków typu wizyta rodziców albo impreza: czytanki, potem czasopisma, radio, tłumaczenia piosenek, tv, filmy.... mnóstwooooooo filmów oglądniętych wiele razy (kiedyś kwestie z Rambo lub Gwiezdnych Wojen, itp. po niemiecku powtarzałem na pamięć), do tych filmów absolutnie żadnych napisów, chyba że z początku w języku mówionym w filmie. Np. niemieckie napisy do niemieckiego filmu. Można stopniowo całkowicie np. zrezygnować z polskiej telewizji i mediów.
Należy uparcie próbować używać języka, choćby na czatach z obcokrajowcami, na Skype, itp., najlepiej poznać jakąś miłą dziewczynę/chłopaka z danego kraju i gadać do białego rana. Samo idzie. A poznać "na żywo"... ehhh... postęp błyskawiczny...
I na koniec, jedynie absolutna, hardkorowa, maniacka i żelazna systematyczność pozwoli opanować język w stopniu płynnym!!! Jeśli codziennie przez wieeeleee miesięcy, absolutnie codziennie nie poświęcisz językowi danego czasu (choćby 15min na intensywne wkuwanie słówek + 15-30 minut na mówienie/słuchanie i choćby oglądnięcie epizodu ulubionego serialu w j. obcym) to daj sobie spokój, bo nie ma to sensu. Zapomnij, poświeć czas na coś bardziej konstruktywnego - pobaw się z dzieckiem, wyjdź z psem, zrób mężowi/żonie kanapki...
P.S. Przy okazji mamy obiecane zdjęcie fajnego kolesia :)
Ponoć najlepszy sposób na naukę obcego języka to... zakochać się. Kiedy kogoś kochamy to chłoniemy go a wraz z nią/nim i jej/jego język.
OdpowiedzUsuńDziała także w skali makro - przykładem jest pan Wojtek Cejrowski; kocha Amerykę Łacińską (sam mówi, że Polska to jego matka, a A.Ł. to żona) i gada w latynoskim hiszpańskim jak rodowity Latynos. BTW uratowało mu to kiedyś życie, kiedyś w czystym latynohiszpańskim bez śladu obcego akcentu obrzucił worem churew i kujów rzezimieszka w Mexico City, ten przeprosił, że wziął go za gringo, dorzucił coś o wypruciu flaków ss**wi co zbałamucił matkę i zniknął w tłumie.
chłoniemy bo cały czas rozmawiamy w tym języku z dziewczyną, kontakt częsty i intensywny
OdpowiedzUsuńa W.C. to ponadto gaduła - trochę jak i ja - więc nie dziwię się, że łatwo mu języki przychodzą
aha, oczywiście w tekście mówię o w miarę płynnym opanowaniu języka - np. do wyjazdu do pracy do Niemiec - a nie kilku słowach na krzyż w stylu: ein bier, bitte und wurst mit brot...
Zobaczcie, jak wiele jest dzisiaj możliwości. Jako nastolatka uczyłam się angielskiego nie tylko w szkole, ale właśnie nawiązując kontakt z ludźmi z całego świata. Korespondencja na papierze, oczekiwanie miesiąc na list z Brazylii, czy Meksyku. Lokalny folklor, kiedy pani na poczcie nie wiedziała, na jakim kontynencie leży Brazylia. A teraz wszystko idzie na bieżąco. Wtedy nam to pomagało w opanowaniu żywego języka, a teraz jest jeszcze łatwiej.
OdpowiedzUsuńMysle, ze teraz jest naprawde latwo uczyc sie jezyka obcego, trzeba tylko chciec.
OdpowiedzUsuńJa mam teraz zanurzenie w niemieckim, ktory rowniez porzucilam kilkanascie lat temu i wlasnie probuje odkopac odpowiednie szare komorki i przypomniec sobie jak najwiecej.
Zmienilam sobie ustawienia jezykowe w telefonie, ustawienia na niektorych stronach internetowych, codziennie trenuje slowka na aplikacji androidowej, slucham tez kursu jezykowego albo audiobookow w samochodzie. Czyli dziennie chlone co najmniej 2h jezyka. Sciagnelam tez specjalnie znane mi filmy z niemieckim dubbingiem.
Do tego mozna czytac obcojezyczne fora tematyczne i od razu wchodza slowka z danej dziedziny. Ja znam duzo dlugich slow motoryzaycjnych, bo kiedys robilam takie tlumaczenia.
"mnóstwooooooo filmów oglądniętych wiele razy"
OdpowiedzUsuńPrzeskoczyłem ze swoim angielskim ze słabego do komunikatywnego właśnie oglądając filmy w oryginale z napisami. South Park- jeszcze dwa, trzy lata temu, znałem na pamięć chyba każdą sekwencję. Oglądanie tego serialu traktowałem jak przyjemne z pożytecznym. Teraz już mija piąty rok w pracy, gdzie angielski stanowi 80% maili i 100% telco. Z pisaniem trochę gorzej, na szczęście dodanie słownika do przeglądarki jest łatwe;)
Pozdrawiam.
Mateyy
Filmy z napisami - TAK!
OdpowiedzUsuńAle napisy w jezyku filmu, nie angielskie, polskie ani inne.. Chyba ze jezyk znamy naprawde slabo...
Henryk zrobił na ten temat super wpis :-)
OdpowiedzUsuńHenryk pisał o unikaniu szkoły językowej - ja się nie zgodzę - jednak jakaś "rama edukacyjna" jest konieczna, możliwość spytania nauczyciela o pewne elementy, a wreszcie samo bycie w grupie osób mających podobny cel.
OdpowiedzUsuńTo jest tak samo jak samo ćwiczenie w domu, bez siłowni i trenera kontra zestaw: karnet na siłowni + ćwiczenie w domu.
Jednak jak pisałem, szkoła to tylko wisienka na torcie - uczysz się języka przez codzienny użytek, w szkole jedynie systematyzujesz wiedzę.