Drogówka, misiaczki, pułapki i batmani.
Dzisiejszy post nawiązuje do wczorajszego wpisu o rowerach i następującej po nim dyskusji.
Nasi dzielni funkcjonariusze w walce z niebezpiecznym stworzeniem!
Otóż dawno, dawno temu, za górami, za lasami, w pięknym kraju zwanym PRL, policja (wtedy milicja) egzekwowała takie coś jak oświetlenie roweru upomnieniami, ew. drobnymi mandatami (tak jest jakby nie patrzeć w przepisach). Co więcej! Istniało coś takiego jak karta rowerowa, której uzyskanie wymagało trochę wiedzy o ruchu drogowym, elementarnej inteligencji co do zachowania się na drodze i zapamiętania znaków...
Uczono np. przy okazji, że jeśli poruszasz się pieszo po drodze za miastem - robisz to z lewej strony i jeśli możesz nosisz odblask (np. na pasku plecaka). Dziś ta wiedza tajemna na prowincji zanikła.
Jeśli czytacie bloga dłużej - wiecie, że mam generalnie poglądy wolnościowe - jednak w takiej kwestii jak ruch drogowy - jestem za odrobiną zamordyzmu. Szczególnie jak podczas pewnych tras muszę robić manewry jak pilot viper'a z Battlestar Galactica, aby wyminąć, jak to piszecie, batmanów na rowerach (ubranych na ciemno, bez oświetlenia - jakby ktoś nie czytał). O batmanach na podwójnym gazie nie wspominam.
Co do policji - zamiast robić cyrk, aby napełnić portfele polityków i polować na kierowców przy tzw. pułapkach drogowych - mogliby częściej zacząć spełniać swoje rzeczywiste funkcje i zacząć wyłapywać batmanów na rowerkach, pieszych ubranych na ciemno idących złą stroną drogi. Uratowałoby to wiele żyć.
Co do pułapek, gdzie grasuje drogówka, czyli tzw. "misiaczki" to ostatnio miałem batalię np. za przejechanie linii ciągłej (niewidocznej i przysypanej śniegiem!!!), poprzednio za nielegalny skręt w pustą uliczkę (zakaz skrętu był na stałe przysłonięty konarem drzewa!!!)... kiedy nie wspomnę, chodziło o jakieś pierdoły, głównie parkingowe/wjazdowe, zupełne niegroźne dla innych użytkowników dróg... Tyle, że na nękaniu kierowców jest jakaś kasa.... no nie?
Można to samo powiedzieć o Straży Miejskiej / Straży Gminnej - to jest głównie gonitwa na szybkim napełnieniem portfela swojego i lokalnych prominentów, a nie dbanie o bezpieczeństwo.
Nasi dzielni funkcjonariusze w walce z niebezpiecznym stworzeniem!
Otóż dawno, dawno temu, za górami, za lasami, w pięknym kraju zwanym PRL, policja (wtedy milicja) egzekwowała takie coś jak oświetlenie roweru upomnieniami, ew. drobnymi mandatami (tak jest jakby nie patrzeć w przepisach). Co więcej! Istniało coś takiego jak karta rowerowa, której uzyskanie wymagało trochę wiedzy o ruchu drogowym, elementarnej inteligencji co do zachowania się na drodze i zapamiętania znaków...
Uczono np. przy okazji, że jeśli poruszasz się pieszo po drodze za miastem - robisz to z lewej strony i jeśli możesz nosisz odblask (np. na pasku plecaka). Dziś ta wiedza tajemna na prowincji zanikła.
Jeśli czytacie bloga dłużej - wiecie, że mam generalnie poglądy wolnościowe - jednak w takiej kwestii jak ruch drogowy - jestem za odrobiną zamordyzmu. Szczególnie jak podczas pewnych tras muszę robić manewry jak pilot viper'a z Battlestar Galactica, aby wyminąć, jak to piszecie, batmanów na rowerach (ubranych na ciemno, bez oświetlenia - jakby ktoś nie czytał). O batmanach na podwójnym gazie nie wspominam.
Co do policji - zamiast robić cyrk, aby napełnić portfele polityków i polować na kierowców przy tzw. pułapkach drogowych - mogliby częściej zacząć spełniać swoje rzeczywiste funkcje i zacząć wyłapywać batmanów na rowerkach, pieszych ubranych na ciemno idących złą stroną drogi. Uratowałoby to wiele żyć.
Co do pułapek, gdzie grasuje drogówka, czyli tzw. "misiaczki" to ostatnio miałem batalię np. za przejechanie linii ciągłej (niewidocznej i przysypanej śniegiem!!!), poprzednio za nielegalny skręt w pustą uliczkę (zakaz skrętu był na stałe przysłonięty konarem drzewa!!!)... kiedy nie wspomnę, chodziło o jakieś pierdoły, głównie parkingowe/wjazdowe, zupełne niegroźne dla innych użytkowników dróg... Tyle, że na nękaniu kierowców jest jakaś kasa.... no nie?
Można to samo powiedzieć o Straży Miejskiej / Straży Gminnej - to jest głównie gonitwa na szybkim napełnieniem portfela swojego i lokalnych prominentów, a nie dbanie o bezpieczeństwo.