Sport, siłownia i tłuszcz zwierzęcy
Wśród osób ćwiczących na siłowni (w tym u pań odchudzających się) obserwuję ciekawą paranoję, a mianowicie wielką niechęć do tłuszczu zwierzęcego. Oczywiście jestem zdania, że unikanie (czy raczej minimalizowanie) tłuszczu jest chore i szkodliwe dla zdrowia. Sam kiedyś uległem tej paranoi, za namową wielu mądrych i kompetentnych (mądrych inaczej) i lekturą kolorowych magazynów sportowych. Idiotyzmowi jaką jest unikanie tłuszczów zwierzęcych (np. masła) przypłaciłem osłabienie stawów (oraz ogólnej kondycji) i rezygnację z treningu na dłużej. (Dopiero od niedawna po poszukiwaniach, lekturze, myśleniu i testowaniu diety z większą ilością tłuszczu znam przyczynę.)
Skąd to szaleństwo się wzięło? Przypuszczam, że z zaklinania rzeczywistości i szamańskiego myślenia - bo skoro świnia ma duży brzuch, to jedząc jej sadło - ja też będę miał duży brzuch. Nic bardziej mylnego. Jestem obecnie zdania, że jeśli właśnie spożywam tłuszcz - to organizm uczy się go spalać, wykorzystywać jako rezerwę energii (tym samym spalać sadło z naszych ciał).
Sadło i tłuszcz w naszych brzuszyskach bierze się przede wszystkim z nadmiaru węglowodanów: ciast, słodyczy, cukru, piwa, białego pieczywa, chipsów... oraz siedzenia na czterech literach i wygrzewania fotela. (i dokładnie temu, na własne życzenie zawdzięczam ostatnie pogorszenie kondycji, które z każdym dniem i z każdym treningiem odchodzi już do przeszłości).
Tak więc nie żałuję sobie (w granicach rozsądku) smalcu, podrobów, tłustych mięs (np. golonka), tłustych ryb, a także tłuszczy roślinnych - np. oliwy z oliwek, oleju z pestek winogron, itp. (do tego oczywiście ruch, aby ten tłuszcz dobrze przepalić). Natomiast na rzeczy wymienione w poprzednim akapicie robię sobie post. (Tak jest zdrowiej i bardziej oszczędnie.)
Skąd to szaleństwo się wzięło? Przypuszczam, że z zaklinania rzeczywistości i szamańskiego myślenia - bo skoro świnia ma duży brzuch, to jedząc jej sadło - ja też będę miał duży brzuch. Nic bardziej mylnego. Jestem obecnie zdania, że jeśli właśnie spożywam tłuszcz - to organizm uczy się go spalać, wykorzystywać jako rezerwę energii (tym samym spalać sadło z naszych ciał).
Sadło i tłuszcz w naszych brzuszyskach bierze się przede wszystkim z nadmiaru węglowodanów: ciast, słodyczy, cukru, piwa, białego pieczywa, chipsów... oraz siedzenia na czterech literach i wygrzewania fotela. (i dokładnie temu, na własne życzenie zawdzięczam ostatnie pogorszenie kondycji, które z każdym dniem i z każdym treningiem odchodzi już do przeszłości).
Tak więc nie żałuję sobie (w granicach rozsądku) smalcu, podrobów, tłustych mięs (np. golonka), tłustych ryb, a także tłuszczy roślinnych - np. oliwy z oliwek, oleju z pestek winogron, itp. (do tego oczywiście ruch, aby ten tłuszcz dobrze przepalić). Natomiast na rzeczy wymienione w poprzednim akapicie robię sobie post. (Tak jest zdrowiej i bardziej oszczędnie.)