Fast food po mojemu.

Nie ma czasu, nie ma czasu na zrobienie tego po mojemu, czyli pójście po zakupy i upichcenie sobie obiadu tak jak mam dziś ochotę - a miałem dziś ochotę na wątróbkę z cebulką. Teraz mam chwilę na kawę, ale za chwile hejka do pracy.

Przypomniałem sobie jak to było najczęściej w czasach szkolno-studenckich, gdzie czasu na samodzielne gotowanie było jeszcze mniej. Jeśli byłem w towarzystwie - większość z nas kierowała się do różnych barów i w szczególności fast foodów, ale ja bardzo często wybierałem inną opcję.

Skoczenie do warzywniaka, albo na targowisko (Rynek Jeżycki, Poznań) i kupienie surówki, warzyw, kiszonej kapusty, szybki wlot do piekarni/sklepiku po pieczywo i/lub kupno dobrej wędliny, kabanosa, albo wędzonej ryby.

Czasem wariant bezmięsny - dobre pieczywo i jakiś nabiał. Kaloryczny owoc, np. banan.

Konsumpcja trochę po partyzancku, czyli na ulicy, na ławce lub w parku - albo po prostu najwygodniej i na szybko w domu, czasem prosto z opakowania ze sklepu (z reguły mieszkałem w centrum Poznania). Potem dalej do boju.

Taki to miałem (i czasem mam dalej) sposób na fast food, czyli szybkie żarełko :)

Dziś opędzlowałem wędzonego dorsza i marynowaną paprykę nadziewaną kapustą + marynowaną papryczkę chili + pełnoziarnisty chleb. Wszystko kupione nieopodal.


Czy zawsze szybkie żarełko musi wyglądać jak na załączonym obrazku?

Komentarze

  1. Pewnie, że nie musi :) Mój domowy fast-food to makaron z kawałkiem sera lub świeżym pomidorem. Poza domem - jakiś owoc + wafle ryżowe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje danie w domu, którego przygotowanie zajmuje mi najmniej czasu to jajecznica. Tylko po tym zostaje brudna patelnia :)
    A jedzenie po studencku miało swój urok. Ja na przykład zamiast talerzy używałem torebek foliowych :P Po studiach oduczenie się tego zwyczaju zajęło mi prawie 2 lata.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój inny patent - ryba podgotowywana/podduszona w mikrofalówce - smakuje jak ryba na parze - kilka minut na programie do gotowania kawy - w przerwie odlewam soki - na koniec polewam oliwą z oliwek, sosy, przyprawy + surówki.

    i jest fast food

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż się głodny zrobiłem :). A tak serio, moim zdaniem w fast foodach nie ma nic złego, o ile to nie jest norma. Po pierwsze, z punktu widzenia naszego zdrowia, a po drugie, z punktu widzenia finansów.
    Niemniej jednak dobry kebab z kebabowni albo hambugs z maca nie jest zły. Oczywiście z umiarem.
    A domowy fast food? Makaron z byle czym. Jest to tak rewolucyjny produkt, że można go zrobić ze wszystkim. Na słodko, na słono, jak się chce.

    OdpowiedzUsuń
  5. Makaron się długo robi - a ja chcę wlot, am am, wylot :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Brudna patelnia --> zmywarka i problem znika ;-)

    Jak wspominalam wczesniej, wiekszosc rzeczy gotuje na parze i to wlasnie w kuchence mikrofalowej, bo mam taka funkcje. Wrzucam co tam chce zjesc (zapasy w zamrazalce), wracam za pare minut i jedzenie gotowe.

    Inne szybkie danie, to tortilla z zawartoscia tego co jest akurat w lodowce, a jak w lodowce jest glownie swiatlo, to na pewno bedzie tunczyk w puszce w szafce, bo ten jest zawsze. Przygotowanie lacznie z podpieczeniem w kuchenke mikrofalowej max 4 minuty.

    W miescie kupuje kanapke lub salatke. Hamburgery nie sa na mojej liscie preferencji.

    Ostatnio w gorach jechalam na jogurcie i salami pakowanych indywidualnie. Do tego batoniki bialkowe i mozna spokojnie przezyc dzien.

    OdpowiedzUsuń
  7. Inne szybkie danie, to gotowy ryz z dodatkami smakowymi Uncle Ben i innych firm. Podgrzewa sie w mikrofalowce 2 minuty i mozna jesc. Jednak jak bylam w PL, to nie moglam tego nigdzie znalezc. Ktos mi powiedzial, ze pojawiaja sie tylko w sezonie letnim, a potem znikaja. U mnie to popularne szybkie danie i kilka firm konkuruje ze soba.

    Zawsze biore taki ryz na urlop i mam szybkie posilek jak wracam ze zwiedzania.

    OdpowiedzUsuń
  8. Surowe warzywa + warzywa strączkowe. Poświęcam na to tyle, co na zrobienie herbaty (gotuje się dłużej). A do tego jest to zdrowe.

    OdpowiedzUsuń
  9. Niedaleko rynku Jeżyckiego masz też bar mleczny. Dość szybki w obsłudze. Aczkolwiek ten na Podgórnej i na Pigalaku są chyba lepsze.

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem tak, z usług barów mlecznych, w tym też tego koło Jeżyckiego, korzystałem może kilkanaście razy max. i to na samym początku studiów.

    Rzut oka na zaplecze - kilka razy w 2 barach zaglądnąłem - jakoś ogólnie mnie zniechęcił - nie abym widział coś szczególnie szokującego, ale nie spodobało mi się.

    Towarzystwo mnie jakoś zniesmaczało też - trudno mi było jeść obok kogoś, kto nie przestrzega higieny osobistej.

    Do samych potraw nic nie miałem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamiętam ze studiów świeżą bułkę popijaną maślanką albo kefirem. Mniam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Kresowa Zagroda - przeprowadzka z miasta na wieś.

Oszczędna dieta - oszczędne żywienie - 200 zł na osobę na miesiąc. Jak przeżyć tanio?