Lepszy jeden Tesco czy 30 małych sklepików?

Obiecałem wam, że zaprzestanę górnolotnych tematów i przestanę na jakiś czas spierać się ideologicznie z blogowymi kolegami, tym bardziej, że pewne rzeczy światopoglądowe zostały już wyjaśnione - pozostała mi jedna teza kolegi do obalenia - a mianowicie kwestia małych sklepików.

Nie, nie! Oczywiście słowa zamierzam dotrzymać i na razie dość ideologii i polityki. Nic nie będzie o kwestiach prawnych, nic nie będzie o wydrenowaniu lokalnej gospodarki, nic nie będzie o bilansie zatrudnienia po inwazji supermarketów, nie i tyle.

Popatrzę od strony konsumenta, klienta sklepów, który się polityką i ekonomią nie interesuje, ale musi po prostu kupić połeć mięsa czy butelkę piwa.

Otóż Tesco NIE JEST tani! Tesco (w centrum mojego miasta) był tani na początku, przez pierwsze dwa lata, może odrobinę dłużej - tyle trzeba było, aby w moim mieście wyrżnąć dziesiątki małych rodzinnych sklepików. Potem sytuacja wróciła do normy, bo przecież duża korporacja może jakiś czas jechać na zerowej marzy, znacznie dłużej niż drobny handel, ale w końcu musi wyrobić zysk i wyrównać dawne straty.

Nawet teraz, w nielicznych pozostałych sklepikach, mogę kupić produkty w cenach analogicznych, albo nawet tańszych niż w supermarkecie. Nie jest to regułą, ale trzeba patrzyć na ceny. Podam wam trzy przykłady.

1. Prawdziwy ocet jabłkowy 0,5l - w lokalnym warzywniaku kosztuje ok. 70 gr taniej niż markecie z gazetki i po promocji. Pytałem wlascicielki warzywniaka o ten ocet - czy to promocja? Nie, to cena regularna.

2. Prawdziwe piwo (nie mylić z podróbkami piwa reklamowanymi w TV): Namysłów "28 dni" za ok. 2,70 zł + kaucja nie jest dostępny w ogóle, ale jego rzekomy odpowiednik kosztuje ok. 5,20 zł, czyli 2,50 zł drożej na butelce. Lwówek Śląski kosztuje 4 zł w Tesco w but. bezzw., w sklepie między blokami 3,20+kaucja.

3. W ogóle w supermarketach, nawet tych lux i eko, nie mogę dostać świeżego królika (najlepsze jakosciowo mięso na polskim rynku), mogę kupić mrożonego, ale trochę drożej, ponadto nie ma prawdziwych kiełbas i wedlin - a lepsze podróby są często o wiele droższe niż prawdziwe produkty wędliniarskie z lokalnego zakładu.

Ok, starczy tego pisania... idę coś zalatwić do biura... Macie jakieś swoje przykłady cenowo/produktowe w tym temacie?

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Oszczędny przepis: serca drobiowe dla smakoszy

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?