Nie oglądać telewizji... nie czytać blogów...

Sieczka

Kontynuuję wczorajszy wątek telewizyjny:Kłamanie na Śniadanie i różne telewizje poranne, zwłaszcza z udziałem celebrytów czy polityków, to mieszanina product placement (lokowania produktów) i różnego lansu.

Ukryty przekaz: "Kup, kup, kup - idź tu i tam - zrób to i tamto - jak nie jesteś gorsza/y i bezwartościowa/y".

I to wszystko właściwie można powiedzieć o reszcie telewizyjnej sieczki.

Wojciech Cejrowski

Tak - można się czasem czegoś ciekawego dowiedzieć z niedzielnej ramówki TV, np. z programu Cejrowskiego, choć jego protekcjonalna osobowość i podejście do ludzi już z lekka wkurza. Zabawienie się z Wielkiego Białego Ojca z głową do góry z czasów kolonializmu jest czasem zabawne, ale w nadmiarze robi się nudne. Mimo tych drobnych wad programu - czasem oglądam.

Świadomość i psychologia

Ale o ile człowiek ogląda to wszystko świadomie, jest świadomy niesamowitego prania mózgu i psychomanipulacji sączonej non stop, może coś skorzystać, dowiedzieć się czegoś ciekawego.

Jednak jak świadome przekazu jest społeczeństwo? My wszyscy? No powiedzmy, że ci, którzy czytają takie blogi jak ten są nieco bardziej przytomni. Jednak czasem mam wątpliwości: na przykład jakiś czas temu, przy okazji posta, w którym nie zgadzam się z narzekaniem na kraj ojczysty praktykowanym przez niektórych emigrantów odzywa mi się sympatyczny młody człowiek, który twierdzi, że postem jest urażony.. z jakiego powodu? Bo on nie czuje się Polakiem, nie jest związany z Polską... i co mają zrobić tacy ludzie jak on? Myślę sobie: gdzie sens, gdzie logika, tego co on pisze, ale z szacunku dla was - czytelników grzecznie odpowiadam, że fakt mojego braku akceptacji do zachowania niektórych emigrantów, NIE oznacza wrogości do wszystkich emigrantów. Gdzie tam! Czytelnik się obraża na amen.

Niedawno jedna przesympatyczna i inteligentna blogowa koleżanka obraża się faktem, że na parkingu pod moim biurem często parkują drobne pupiaste blondynki i farbowane brunetki w kozaczkach...Jeepami... cały problem w tym, że nasza przyjaciółka też ma Jeepa i czuje się urażona moim postem... bam... bam... i po sympatycznej konwersacji.

Niestety obrażenie się i zerwanie tej znajomości nie sprawi, że te brunetki nagle zamienią kozaczki na glany i przefarbują się na rudo, a pupiaste blondynki z parkingu ubiorą długie wełniane swetry.


Ot, uroki blogowania... Natomiast tak czy inaczej jestem przekonany, że po roku pisania bloga coraz lepiej rozumiem blogowo-internetową psychologię i coraz lepiej odnajduję się w internetowym towarzystwie, obejmuje to świadomość miejsc, w których lepiej się szczególnie nie udzielać bo człowiek jest tam z założenia persona non grata. No cóż, ale jeśli człowiekowi wyszło w życiu coś więcej niż włosy - tak musi być. Sukces budzi niechęć i zazdrość.

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Oszczędny przepis: serca drobiowe dla smakoszy

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?