Minimalizm - trudna droga minimalisty

Dziś coś na popularny ostatnio temat, którym jest minimalizm, ale jak zwykle u mnie na blogu bez słodzenia i zupełnie szczerze.

Nie da się ukryć, że minimalizm stał się ostatnio popularny, napowstawało dużo blogów na ten temat*, minimalizm zobaczyliśmy w telewizji śniadaniowej oraz w mediach, co niektórzy zakasali rękawy i zaczęli nerwowo liczyć do 100, jeśli chodzi o stan posiadania i zastanawiać się, w długich, filozoficznych przemyśleniach, czy szczotka do zębów, pasta i kubek to jeden przedmiot, czy może rzeczywiście trzy...

Śmieję się trochę z tego, moda w mediach przeminie i znajdzie się inna moda. Jeden z drugim, dumnie kroczący drogą minimalisty przestanie pisać i zajmie się....nie wiem czym.... może drogą samuraja...



...co w sumie nie byłoby takie złe. :)

Ponieważ ja jestem minimalistą mocno umiarkowanym, ale za to nie sezonowym, tylko takim rasowym prostym skurczybykiem - powiem wam, że droga minimalisty bywa rzeczywiście trudna.

Generalnie cała właściwie trudność podejścia minimalistycznego to układanie sobie relacji z otoczeniem. W praktyce zasada - "ja szanuje twoje poglądy i sposób życia, a ty szanuj moje" zupełnie nie działa, ludzie pozostaną ludźmi.

Trzeba także ułożyć sobie relacje z bliższą i dalszą rodziną, co trwa latami i jest i tak nieskuteczne. Np. zawsze ta sama irytująca rozmowa u teściów na temat mojego niejedzenia tortów i ciast. W pocie czoła własnoręcznie kupionych w cukierni.

Trzeba ułożyć sobie relacje z otoczeniem prywatnym i biznesowym... ale i tak ludzie zerkają na moja komórkę jak na UFO... bo jak można nie mieć teraz smarftona, albo jakiegoś iGadżetu na moim stanowisku - aaa pewnie komórka się Panu zepsuła i jest w serwisie? Nie, kurde, nienawidzę smartfonów i iGażdzetów, bo nie lubię być przyklejony do ładowarki i gniazdka elektrycznego jak pies łańcuchowy do budy. Moją komórkę ładuję raz w tygodniu i to i tak dla mnie za dużo!

Jak można nie lubić markowych produktów, jak można ich nie ubóstwiać i nie trząść się nad ich zdobyciem, toż to po prostu nienormalne. To tak jakby nie lubić małych piesków i kotków.

Jak można nie oglądać Euro 2012 przy talerzu pieczonych kiełbas i zakąsek oraz 0,7 czegoś mocniejszego? Ano można, bo zupełnie nie jara mnie oglądanie grupki facetów biegających za piłką po zielonej trawie - ja sam wolę biegać, ćwiczyć ruszać się - i głównie to mnie emocjonuje...

...i tak dalej....

To jest generalnie sztuka robienia swojego i uczenie się, aby ignorować to co myśli otoczenie (tak aby sobie zbytnio nie zaszkodzić).


*niektóre blogi "obrażone" na mnie, z powodu pisania wprost i bez popierdólki, niektóre zaprzyjaźnione, chyba dokładnie z tego samego powodu

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Oszczędny przepis: serca drobiowe dla smakoszy

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?