Rezygnacja z telewizora i filmów? Higiena psychiczna?

W poprzednim poście skrytykowałem wielkiego "znaffce fymowego" Raczka co wyjeżdża internautom od frajerów. Ja jednak się z tym nie zgadzam, kto tu jest frajerem ten jest - i to doskonale wiemy. Natomiast dziś poznęcam się nad przemysłem i środowiskiem filmowym i artystycznym w szczególności.

Powiem tak: Zupełnie się nie dziwię niektórym z was, którzy podjęli decyzję o rezygnacji z posiadania telewizora w domach, czy raczej telewizji i dobierają sobie materiał do oglądania/czytania wedle własnej preferencji. Popieram was!

Pewnego niedawnego sobotniego wieczoru byłem dość zmęczony i znużony, nie na tyle jednak by pójść spać i zacząłem znów strzelać pilotem po głównych kanałach. Wszędzie leciał jakiś film co chwilę przerywany reklamami, wkurza mnie to, zwłaszcza że przemysł filmowo-telewizyjny się ostatnio wycwanił i zsynchronizował przerwy reklamowe. Jak pisałem jednak i w kinie nie jesteśmy od tego wolni, bo mimo zapłacenia dużo za bilet musimy oglądnąć przydługi blok reklam i zapowiedzi.

Pomijając przerwy reklamowe, przez które nie mogłem absolutnie wczuć się w żaden film w TV (przerywałem oglądanie, szedłem po coś do kuchni, albo przełączałem inny kanał - po czym w zmęczeniu właściwie zapominałem co oglądałem) zaobserwowałem jedną rzecz. Ilość trupów, scen morderstw, scen przemocy, itp.... taki wypełniacz, który zastępuje treść.



Ponieważ filmów naoglądałem się w życiu stosunkowo dużo jestem w stanie zaobserwować nieustannie powtarzające się te same wątki, dość podobne i powtarzalne scenariusze, identyczny "układ" filmu, dużą przewidywalność. Nuda Panie... nuda...

Tzw. kino ambitne nie jest lepsze - kilku niestabilnych emocjonalnie reżyserów na krzyż uzewnętrznia swoje dylematy, wtóruje im medialny "chór wujów" i krytycy, aż w końcu, gdy sezon festiwali alternatywnych się kończy nikt już nie pamięta o ich "wybitnych inaczej" dziełach.

Oczywiście w kupie obornika czasem zdarzy się rodzynek - jednak czy to aż tak smacznie jeść rodzynek z kupy obornika? Bueee...



P.S. Jeśli ktoś szuka koniecznie czegoś na odmóżdżenie polecam film powyżej. Jest hardkorowo, trochę przewidywalnie jak to a amerykańskiej komedii, ale przynajmniej nie ma żadnych trupów, scen gwałtu, flaków i posoki... można wrzucić na ruszt.

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Oszczędny przepis: serca drobiowe dla smakoszy

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?