Układy, układziki, sitwa, korupcja... czyli Polska po prostu.

Riannon, ten post piszę w odpowiedzi na twój mail. Niestety masz rację, nasz kraj działa na dziwnych (nieformalnych) podstawach, a kwestie urzędniczo polityczne to osobny rozdział jakiegoś thrillera. Niestety te postępowanie przenosi się też na inne obszary, także do sfery prywatnej i prywatno-biznesowej, o czym pisałem w tamtym miesiącu.



Nieruchomość pana J.

Generalnie mam przykład osoby z dalszej rodziny (J.) walczącej o możliwość budowy domu (i kilku obiektów), pod miastem. Kilka lat walki urzędniczej, pisma, odwołania od decyzji, odwołania od odwołań. Teoretycznie J. miał rację, prawo było po jego stronie, ale... Przez te różne "ale" sprawa obiła się o kilka różnych szczebli, dochodząc nawet chwilowo do sfer okołorządowych... Jednak przez czynnik taki jak zwyczajne zmęczenie materiału J. powoli zaczął odpuszczać.

Dziwnym obrotem losu po jednych z wyborów samorządowych J. zajął stanowisko w jednostce samorządowej i w jednej z komisji samorządowych. Jak pisałem sprawa nieruchomości była już prawie odpuszczona, w gorączce spraw J. chyba nawet o tym zapomniał, ale po jakimś czasie J. zapytał kogo trzeba o co chodzi. Trybiki ruszyły i wkrótce znalazł się urzędnik - winowajca całego zastoju ze skruszono... zdziwiona miną... "To Pan? No wie Pan, nie wiedziałem, że...." Po dalszej rozmowie urzędnik wyznał coś w tym stylu "A tak właściwie gdyby Pan z nami rozmawiał inaczej, polubownie, no wie Pan, to dużo dałoby się pchnąć, niech mi Pan za złe nie ma, to po prostu tak działa, Po co Pan tak walczył, nie wiedzieliśmy o co chodzi...".

Tak jak sprawa wcześnie bez wyraźnych powodów prawnych była blokowana, tak nagle bez niczego została załatwiona na korzyść J. Blokowanie sprawy, wynajdywanie kruczków, odwlekanie, nieuzasadnione decyzje odmowne były po prostu sygnałem, że układ chce położyć rękę na inwestycji i odkroić sobie słuszny kawałek tortu. Skoro J. znalazł się przypadkiem w orbicie układu... a to inna sprawa, nie wiadomo przecież na jakie stanowisko wskoczy J. po następnych wyborach.

Upór

Mimo przykładu pana J., gdzie upór zamiast prostego wyłożenia kasy pod stołem poskutkował uporem ze strony urzędu, widzę że generalnie upór w dążeniu do swojego popłaca. Czy to urzędnicy, czy sfera korporacyjno-prywatne (np. moje sprawy reklamacyjne) ma tendencje odrzucać wszelkie sprawy w pierwszym podejściu. Z zasady.

Dopiero w drugim, trzecim podejściu sprawy udaje się załatwić i przepchnąć swoją rację. Oczywiście do tego etapu nie dojdzie 90% petentów - oni poddadzą się po pierwszej odmowie (sam nie raz w przeszłości tak postępowałem).

Obecnie jednak walczę, i nie poddaje się, praktycznie zawsze wygrywam, ale... prawie nigdy w pierwszym podejściu.

Tak więc upór i siła popłaca.

P.S. Na blogu o pracy nowy artykuł: Własna firma - przegrywasz i wygrywasz. Perfekcjonizm.

Komentarze

  1. aha, w głupiej reklamacji w sklepie/zwrot/ to tak działa, np jak dostarczono mi pralkę z mocno wykrzywioną obudową:

    Pracownik:

    - nie możemy przyjąć tego zwrotu ani wymienić produktu...

    - naprawdę nie możemy tego wymienić bo jest uszkodzony, a polityka marketu mówi że...

    - no dobrze, już wołam kierownika...

    Kierownik:

    - jak kolega powiedział nie możemy bo...

    - nie możemy bo równie dobrze Pan mógłby to zepsuć i teraz....

    - taśmy ochrony? z godziny 14stej? aaaaaa, hmmm, jest Pan pewien, że pracownik ładował ten produkt sam i..., to nie możliwe, wbrew przepisom.... no zobaczymy...

    - no dobrze... właściwie możemy założyć że.... ok, dobrze... Danusia, wypisz dokumenty, zrobimy Panu zwrot.

    - Dobrze, tak, dobrze, przepraszamy za problem i życzymy udanych zakupow..

    OdpowiedzUsuń
  2. He he sytuację pana J znam z własnego przykładu z tym że u mnie nie było happy endu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie dali zezwolenia na budowę czy przekwalifikowania gruntu?

      Usuń
    2. znam lepszą historię z bardzo bliskiego otoczenia, że sprawę wbrew nastawionym negatywnie układzikom, wygrano. nastawienie negatywne głównie dlatego, że wnioskujący napytał sobie biedy i wszedł konflikt z inteligentnymi inaczej parę latek wcześniej.
      tylko trzeba się znać - w odróżnieniu od urzędników, którzy uważają większość petentów za nie znających się na rzeczy.

      Usuń
  3. Są sprawy, o które walczę do końca, i przeważnie mi się udaje.
    Są jednak i takie, że czasem szkoda czasu, energii w to włożonej i zwyczajnie nerwów.
    Do tych ostatnich należą próby rozłożenia na raty zaległości podatnika wobec ZUS lub US.
    W pierwszej wersji walczyłam o swoje, dokumentowałam, złożyłam wszystkie konieczne dokumenty, ale i tak nie wygrałam (chodziło o jakieś zaległe nieopłacone pół miesiąca, które zapomniałam zapłacić zawieszając działalność), wreszcie okazało się, że nie mam szans, więc odpuściłam i zapłaciłam.
    Straciłam w sumie ponad tydzień, najeździłam się, zmarnowałam mnóstwo czasu czekając w urzędach na swoją kolej, a i tak nic nie osiągnęłam.

    Teraz musiałam w wyniku kontroli zapłacić pewną sumę, jak na ten moment dla mnie sporą, bo mam remont i wszystko mi się zwaliło na raz.
    Kiedy zobaczyłam stertę dokumentów do wypełnienia ... i usłyszałam, czego wymagają do osiągnięcia rozłożenia na raty, pożyczyłam pieniądze od Mamy i zapłaciłam od razu z odsetkami.
    Oszczędziłam siły i od razu skończyłam zalegające zlecenie, a zaraz będą kolejne i pewnie odbiję sobie tę sumę w ciągu miesiąca dwóch.
    W takich przypadkach uważam walkę za bezzasadną, ale o słuszne reklamacje - jak najbardziej trzeba walczyć.
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co do zus i us masz rację,
      mi tu bardziej chodziło o kwestie zależne od woli urzędnika

      czasem także walka jest na granicy opłacalności jeśli uwzględnisz swój czas

      warto przeliczyć co to da

      a co do firmy to mam nowy wpis - może ci się spodoba:
      http://zalozenie-firmy.blogspot.com/2012/07/wasna-firma-przegrywasz-i-wygrywasz.html

      Usuń
  4. Żyjemy w dziwnym kraju, gdzie układy stoją ponad prawem. Na szczęście sądy administracyjne naprawdę dobrze działają i warto się czasem do nich odwoływać. Jeśli mamy rację, wystarczy postraszyć sądem i być gotowym złożyć pozew, a sprawy przybierają zupełnie inny obrót :-) Przekonałam się o tym w życiu już dwukrotnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nasz kraj to dżungla urzędnicza - gąszcz i walka to realia życia...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Kresowa Zagroda - przeprowadzka z miasta na wieś.

Oszczędna dieta - oszczędne żywienie - 200 zł na osobę na miesiąc. Jak przeżyć tanio?