Czy opłaca się brać AC (ubezpieczenie autocasco)?
Podam wam dziś prosty sposób na podjęcie decyzji czy brać AC czy też nie. Oczywiście nie posiadam definitywnych i perfekcyjnych rozwiązań, ale mam nadzieję, że mój post pozwoli podjąć decyzje czy brać AC czy też sobie darować, a może istnieją jakieś alternatywy? Czy może warto brać coś w stylu MiniAC/Minicasco?

Pierwsza sprawa to prosta kalkulacja wartości samochodu w stosunku do naszych zasobów finansowych, naszej zamożności. Ponieważ to czysto subiektywny wskaźnik, każdy sam musi to sobie skalkulować i porównać. Inaczej: czy utrata równowartości samochodu w gotówce w radykalny sposób wstrząsnęłaby moimi finansami? Jeśli nie - to jest to argument przeciw AC. Jeśli jeździsz samochodem zbyt drogim jak na swoją zamożność (efekt zajechania dobra furą pod kościół) - ubezpieczaj definitywnie.
Utrata równowartości całego samochodu jest mało prawdopodobna - większość szkód to drobne i średnie szkody - stłuczki, itp. Trzeba sobie zadać pytanie jak często jeździmy, w jakich warunkach, czy mamy tendencje do częstych stłuczek, itp. Czyli: jakaś kalkulacja ryzyka.
Druga sprawa to obliczenie potencjalnej składki AC do zapłacenia w ciągu najbliższych lat posiadania samochodu. Jaka to suma? Jaki % wartości auta? Przy poprzednim samochodzie ten wskaźnik wyszedł mi dość niekorzystnie - więc z AC zrezygnowałem zdecydowałem o corocznym przeznaczeniu wyliczonej sumy AC na fundusz rezerwowy - wydzielone subkonto oszczędnościowe w banku. Uzbieranej sumy nie ruszałem do czasu zakupu nowego samochodu.
Ten sposób wymaga jednak samodyscypliny finansowej.
Warianty minicasco/mini AC w moim przypadku okazały się niewiele tańsze od pełnego AC, poza tym można zastosować je jednorazowo, tzn. tylko na rok - po drugim roku bez pełnego AC anulują się nam uzyskane zniżki.
Kalkulacje dla nowego auta sprawiły, że jednak kupiłem ubezpieczenie AC. Jednak moje kalkulacje powtórzę za około roku i zdecyduje czy brać pełne AC, minicasco czy zrezygnować zupełnie z AC.

Pierwsza sprawa to prosta kalkulacja wartości samochodu w stosunku do naszych zasobów finansowych, naszej zamożności. Ponieważ to czysto subiektywny wskaźnik, każdy sam musi to sobie skalkulować i porównać. Inaczej: czy utrata równowartości samochodu w gotówce w radykalny sposób wstrząsnęłaby moimi finansami? Jeśli nie - to jest to argument przeciw AC. Jeśli jeździsz samochodem zbyt drogim jak na swoją zamożność (efekt zajechania dobra furą pod kościół) - ubezpieczaj definitywnie.
Utrata równowartości całego samochodu jest mało prawdopodobna - większość szkód to drobne i średnie szkody - stłuczki, itp. Trzeba sobie zadać pytanie jak często jeździmy, w jakich warunkach, czy mamy tendencje do częstych stłuczek, itp. Czyli: jakaś kalkulacja ryzyka.
Druga sprawa to obliczenie potencjalnej składki AC do zapłacenia w ciągu najbliższych lat posiadania samochodu. Jaka to suma? Jaki % wartości auta? Przy poprzednim samochodzie ten wskaźnik wyszedł mi dość niekorzystnie - więc z AC zrezygnowałem zdecydowałem o corocznym przeznaczeniu wyliczonej sumy AC na fundusz rezerwowy - wydzielone subkonto oszczędnościowe w banku. Uzbieranej sumy nie ruszałem do czasu zakupu nowego samochodu.
Ten sposób wymaga jednak samodyscypliny finansowej.
Warianty minicasco/mini AC w moim przypadku okazały się niewiele tańsze od pełnego AC, poza tym można zastosować je jednorazowo, tzn. tylko na rok - po drugim roku bez pełnego AC anulują się nam uzyskane zniżki.
Kalkulacje dla nowego auta sprawiły, że jednak kupiłem ubezpieczenie AC. Jednak moje kalkulacje powtórzę za około roku i zdecyduje czy brać pełne AC, minicasco czy zrezygnować zupełnie z AC.