Oszczędnościowa autobiografia, czyli ile kasy daje oszczędzanie? Michał Szafrański.


Od zawsze umiem zachować umiar w wydawaniu pieniędzy i od zawsze wydawałem mniej niż zarabiałem. Może dlatego, że bardzo wcześnie zacząłem zarabiać i nauczyłem się szanować pieniądz. Wiem ile kiedyś kosztowało mnie zdobycie 5000 zł (tych starych 5000 zł czyli dzisiejszych 50 groszy) i wiem ile teraz kosztuje mnie zarobienie 30 zł.

Z drugiej strony dopada mnie los klasy średniej – wraz ze wzrostem przychodów rosną wydatki. Stały koszt utrzymania naszej 4-osobowej rodziny (ja mam koło 40-tki a dzieciaki w okolicach 10 lat), razem z kosztami kredytu, wynosi 11 546 zł miesięcznie (w tym kredyt 5215 zł). Na pierwszy rzut oka widać, że to dużo. Bardzo dużo w porównaniu z tymi, którzy zarabiają istotnie mniej.

Dlaczego o tym piszę? Chcę pokazać, że bez względu na to czy zarabiacie dużo czy mało, to tak to się jakoś składa, że jesteśmy tylko ludźmi. Jeśli zarabiamy mało, to wydajemy mało (przynajmniej tak powinno być). A gdy dostajemy podwyżki, premie i nasze przychody rosną, to w naturalny sposób zaczynamy pozwalać sobie na więcej i więcej wydajemy. Smutna prawda jest często taka, że te osoby, które zarabiają relatywnie dużo, rzadko kiedy skłonne są oszczędzać. Wśród moich znajomych rzadko spotykam takie osoby, które inwestują część zarabianych pieniędzy lub po prostu wpłacają je na lokaty. Bez względu na to czy zarabiacie 3000 zł, 8000 zł czy 20 tys. miesięcznie – problem ten może Was dotknąć. Weźcie swój ostatni roczny PIT do ręki, spójrzcie w lustro i powiedzcie z ręką na sercu: „zaoszczędziłem 15% mojego sumarycznego rocznego wynagrodzenia na moją lepszą przyszłość”. Zaoszczędziliście?

Oszczędzanie bez konkretów

Sądzę, że podstawowym krokiem do oszczędzania a także pomnażania majątku, jest świadomość ile tak naprawdę zarabiamy, ile wydajemy i jakie są nasze dochody netto po odliczeniu wszystkich kosztów. Dla mnie sposobem na zdobycie tej wiedzy było spisywanie wydatków i ich akumulowanie w skali miesiąca i roku. Robię to od kilkunastu lat. I wiecie co mi to dało? Na początku tylko głęboką frustrację na temat tego, ile pieniędzy wydawanych jest zupełnie bez sensu. Doskonale rozumiem te osoby, które mówią „ja nie chcę wiedzieć ile wydaję”. Ale prawda jest taka, że przyjmując taki punkt widzenia, skazujemy się tylko na zjazd po równi pochyłej i to nie w kierunku bogactwa.

Znając moje wydatki mogłem rozpocząć ich „restrukturyzację” – czyli naprawę chorych przyzwyczajeń zakupowych. To, jak to robić, to temat na oddzielną serię publikacji. Ale dzisiaj chcę napisać o czym innym: jest wiele takich wydatków, które bardzo trudno sobie uświadomić, np. wydatki na media (prąd, wodę). Po pierwsze rachunki za nie przychodzą do nas nieregularnie, a po drugie – nikt o zdrowych zmysłach (ja chyba nie zaliczam się do tej grupy) nie patrzy co chwilę na licznik energii i nie weryfikuje ile kosztuje go 5 minut działania czajnika bezprzewodowego, jedno pranie itp.

Przyznaję, że długo szukałem w Internecie źródeł informacji o prawdziwych kosztach życia, ale mało kto potrafi proste rady przełożyć na konkretne kwoty oszczędności. Bardzo dużo jest informacji „gaś światło w pokojach, w których Cię nie ma”, „wyłączaj ładowarki”, „rzuć palenie papierosów”, „odkładaj 10% co miesiąc”, ale nikt nie pisze ile to daje złotych w ręku. Uznałem, że trudno oszczędzać i nauczyć oszczędzania moje dzieci, jeśli nie ma się dokładnego wyobrażenia o tym, ile co nas kosztuje.

4 piwa czy duża Pepsi?

W trakcie mojego życia przeliczyłem wiele codziennie wykonywanych operacji na pieniądze. Gdy byłem na studiach wszystko potrafiłem w locie przeliczyć na butelki piwa. Prawie wcale go nie piłem, ale porównanie było bardzo „medialne” i każde „Tomek - zastanów się czy chcesz to kupić - to aż 86 piw” wywoływało uśmiech na twarzach kumpl.

Dzisiaj przeliczam na pieniądze i podejmuję świadome decyzje. Zdecydowałem się też dzielić tymi wyliczeniami z innymi. Zacząłem od znajomych i moich dzieci, a w końcu zachęcony zostałem do stworzenia bloga na ten temat. Dziś chcę Was zachęcić do bycia precyzyjnymi w Waszym oszczędzaniu więc za chwilę przejdę do przykładów. Pochwalę się tylko, jaki to daje efekt: mam ogromną satysfakcję, że moje dzieci (a przynajmniej starszy syn) wie, że:

- Klocki LEGO nie są za darmo
- Rodzice mogą mu kupić klocki, ale to oznacza, że pieniędzy nie będzie na coś innego (np. inwestycje lub inne zakupy)
- Potrafi planować zakupy, np. umówiliśmy się, że jeśli całkowity koszt wakacji zamknie się kwotą poniżej 10 000 zł, to kupimy konkretny zestaw LEGO – dzięki temu dziecko już kilkanaście razy pytało mnie w te wakacje jak daleko nam do limitu i przed każdym zakupem „pamiątki” w odwiedzanych miejscach, zadaje mi pytanie na ile to zmniejsza szanse na zmieszczenie się w limicie.
- Potrafi samodzielnie wyliczyć oszczędności w wykorzystaniu wody w dom.

Koszty z życia wzięte

Długo zastanawiałem się czy ujawniać nasze prawdziwe koszty na blogu. Miałem wiele obaw. Co pomyślą o mnie te osoby, które nie mają za co przeżyć do pierwszego i zarabiają niedużo. I co pomyślą te osoby, które uważają, że wcale nie powinienem oszczędzać, albo że moje sposoby oszczędzania są głupie – bo według nich nie warto walczyć o każdą złotówkę.

Miałem trochę takich dylematów, ale najważniejsze było to, że nie musiałem sam siebie przekonywać o własnej wartości i o tym, że metoda „ziarnko do ziarnka” naprawdę działa. Mam na to dowody

Ja już dawno przekonałem się, że 1 zł oszczędności dziennie daje aż 365 zł oszczędności rocznie. Że głupie zrobienie sobie kanapek do pracy (zawsze mi je przygotowuje moja Żona za co jestem jej bardzo wdzięczny) pomaga mi zaoszczędzić kilkanaście złotych na lunchu dziennie (policzmy: 20 dni pracy w miesiącu * 11 miesięcy bo odliczam urlop * powiedzmy 14 zł = 3080 zł rocznie). Nie mówiąc o oszczędności czasu bo przecież lunch trzeba zamówić albo na niego wyjść.

Mamy dzisiaj solidny stan posiadania i staram się go powiększać: dwa mieszkania (jedno jeszcze w kredycie), dwa samochody (niepotrzebnie dwa), jedna działka (którą próbujemy sprzedać), lokaty. Nasza wartość netto (czyli wartość rynkowa tego co mamy minus nasze zobowiązania i kredyty) = 1 768 531 zł. Szczegółowe zestawienie finansowe wkrótce opublikuję na moim blogu w rozbiciu na detale.

Dlaczego podaję te liczby tak wprost? Bo chcę wszystkich przekonać, że każdy może zaoszczędzić mniejsze lub większe kwoty, które w miarę upływu lat daje się pomnażać (to też temat na inny cykl artykułów). Nie robię niczego nadzwyczajnego w swoim życiu poza rozsądnym oszczędzaniem, które tak promuje R-O Admin.

Jednocześnie ja nie wierzę w to, że nie podając konkretnych kwot, da się kogokolwiek nieprzekonanego przekonać do oszczędzania (ale zakręciłem to zdanie). Ja bym się nie dał przekonać. Ale prawdziwe kwoty do mnie przemawiają. Przejdźmy więc do konkretów. Oto moje stałe koszty miesięczne:

Podatek za wynajem mieszkania (wynajmuję komuś jedno z mieszkań i płacę za to regularnie podatki) = 107 zł
Spłata kredytu hipotecznego = 5 215 zł
Czynsz mieszkanie 1 = 635 zł
Czynsz mieszkanie 2 = 999 zł
Abonament za telefon Żony (ja mam firmowy) = 75 zł
UPC - kablówka, internet, telefon = 140 zł
Zajęcia koszykarskie Syna = 120 zł
Prąd – mieszkanie 2 = 150 zł
Prąd – Działka = 11 zł
Gaz – Działka = 10 zł
Woda – mieszkanie 2 (nadmiarowe zużycie) = 100 zł
Ubezpieczenie indywidualne Pramerica = 185 zł
Ubezpieczenie indywidualne mBank = 25 zł
Opłaty za kartę Citibank = 19 zł
Opłaty za kartę mBank = 0 zł
Jedzenie = 2 133 zł
Higiena = 191 zł
Książki = 100 zł
Samochód Żony - paliwo = 270 zł
Samochód Żony - parking = 12 zł
Samochód mój - paliwo = 347 zł
Samochód mój - parking = 15 zł
Kupony Lotto (szczęściu trzeba dawać szansę) = 15 zł
Opieka zdrowotna = 117 zł
Bilety MZK = 28 zł
Relaks - basen, kręgle, teatr, kino = 100 zł
Darowizny i datki = 45 zł
Zabawki dla dzieci itp. = 40 zł
Świetlica dla dzieci = 20 zł
Zajęcia muzyczne dla Córki = 100 zł
Inne wydatki (art. papiernicze i inne) = 222 zł

Powyższe koszty miesięczne, to prawdziwe, uśrednione koszty za okres styczeń-czerwiec 2012. Czy poza jedzeniem i spłatą kredytu któryś z tych kosztów wydaje się Wam wygórowany? Nie wyglądają groźnie, prawda? Ale sumują się łącznie do 11 546 zł wydawanych miesięcznie. I nie ma tu uwzględnionych kosztów nieregularnych takich jak wydatki na przeglądy aut, prezenty dla innych, ubranie, ubezpieczenia aut i mieszkań, zajęcia dodatkowe dla dzieci opłacane nieregularnie, podręczniki, wakacje, podatki i inne nieplanowane wydatki!

Co by się stało gdybym stracił pracę? Jak długo, utrzymując tak wysoką stopę życiową, przeżylibyśmy na oszczędnościach? Ja to wiem, bo policzyłem i mam trochę oszczędności (ale niedużo bo kupiłem w zeszłym roku mieszkanie pozbywając się dużej ilości gotówki). A ile Ty byś przeżył bez pracy? Albo co by się stało jeśli Twoja płaca spadłaby o 20%?

Na takie pytania trzeba umieć sobie odpowiedzieć. I trzeba być przygotowanym na sytuacje awaryjne. Dlatego walczę o oszczędności na każdym kroku. Opracowałem plan zmniejszenia kosztów miesięcznych o 646 zł / m-c i planuję, jak bez szkody dla samopoczucia, dalej obniżać koszty. Warto i trzeba to robić.

Ale żeby Was nie zamęczać przejdę do paru bardzo prostych przykładów ile nas kosztują oczywiste codzienne czynności.

Wanna czy prysznic? Zmywanie ręczne czy zmywarka?


Woda kosztuje, prąd kosztuje. Oszczędzajcie je. Ale co jest droższe w 4-osobowej rodzinie? Woda czy prąd? Woda. Woda jest bardzo droga. Ja bardzo lubię dużo wody podczas kąpieli, ale bardzo nie lubię, gdy przez otwór odpływowy w wannie wypływają pieniądze. Dlatego wdrożyłem program oszczędnościowy dzięki któremu zredukowałem rachunki za wodę z 351 zł / m-c do 209,67 zł / m-c.

Przede wszystkim ograniczyłem liczbę kąpieli w wannie, ale biorę też tańsze prysznice. Poniżej koszty:

Jedna kąpiel w wannie (mam dużą wannę o pojemności 320 litrów) daje u mnie koszt 6,28 zł. Kąpałem się 2x tygodniowo co dawało koszt roczny zużytej wody = 653,58 zł. Same kąpiele. Podaję koszt naprawdę zmierzonego przepływu ciepłej i zimnej wody. 202 litry ciepłej i 92 litry zimnej wody na kąpiel.
Jeden, ciepły 10-minutowy prysznic to zużycie 127 litrów wody i koszt 2,58 zł. Dużo taniej od wanny, ale szału nie ma bo przy codziennych prysznicach (a tak właśnie robię) daje to koszt 940,82 zł rocznie.
Przeszedłem na oszczędniejsze prysznice. Chłodniejsza woda i tylko 5 minut na szybkie umycie. Zużycie spadło do 41,5 litra wody a koszt wynosi 0,75 zł. Rocznie 272,20 zł. Jest oszczędność.

Czyli jedna kąpiel w wannie = 8 szybkich pryszniców. Jakieś pytania?

Oczywiście nie odmawiam sobie od czasu do czasu wanny, ale wydaję pieniądze świadomie. Odkręcając kurek wiem, że wydaję 6,5 zł.

Podam jeszcze kilka kosztów:

Ubikacja – w mojej mogę spuścić wodę mniejszym lub większym przyciskiem. Naciśnięcie mniejszego, to pożegnanie z 3 groszami. Naciśnięcie większego, to 7 groszy. Ile razy spuszczasz wodę rocznie? Ile możesz zaoszczędzić? Liczymy to aktualnie w skali miesięcznej w 4-osobowej rodzinie. Efektami liczenia podzielę się na blogu.
Mycie zębów = koszt wody 3 grosze.
Zmywarka puszczone z programem zmywania w 60 stopniach = zużycie wody za raptem 18 groszy, ale oczywiście należy do tego kosztu doliczyć jeszcze koszt prądu i tabletki.
Halogeny w przedpokoju = miałem do niedawna w przedpokoju w moim mieszkaniu 11 halogenów o mocy 50W każdy. Wymieniłem je na LED’y o mocy 5W. Każde 10 minut świecenia halogenów w przedpokoju kosztowało mnie 6 groszy. Niby nic. Ale jeśli założymy, że światło w przedpokoju pali się łącznie tylko godzinę dziennie (a u mnie pali się dłużej), to oznaczało, że halogeny o łącznej mocy 550W zużywają przez cały rok 200,75 kWh co kosztuje 120,45 zł brutto. Obecnie płacę 10x mniej.

Podsumowanie

Na złotówki da się przeliczyć wszystko. Nie warto na wszystkim oszczędzać, ale jako człowiek zadowolony ze swojej kondycji finansowej podkreślę jeszcze raz – każdy powinien oszczędzać. Oczywiście najprostszą drogą do zostania bogatym jest wygrana, spadek lub zwiększenie przychodów z naszej pracy, ale nawyk oszczędzania może nam bardzo pomóc w „przytrzymaniu” pieniędzy przy sobie. Istnieje wiele dróg do bogactwa, ale warto mieć świadomość, że każda codzienna decyzja, np. o wyborze przycisku na sedesie, przybliża nas lub oddala od finansowej wolności.

Serdecznie zapraszam na mojego bloga i mam nadzieję, że R-O Admin się zgodzi się opublikować jego adres: http://jakoszczedzacpieniadze.pl (jak widać Admin się zgodził)

Dziękuję wszystkim, którzy doczytali ten tekst do końca. Jeśli chociaż troszkę zachęciłem Cię do oszczędzania, to powiedz mi o tym w komentarzu. Chętnie odpowiem na wszelkie pytania tutaj lub na https://www.facebook.com/JakOszczedzacPieniadze

Michał Szafrański



Komentarze

  1. moi drodzy - to już ostatnia wypowiedź konkursowa - jeśli ktoś wysłał coś jeszcze na mail, lub umieścił w komentarzach przed godz. 20.00 i "przepadło" alarmować!

    wedle tego co sprawdziłem wszystkie kanały komunikacji ze mną są już czyste i jak na razie oficjalnie zamykam konkurs

    jury musi się teraz naradzić - przewidywane wyniki - jutro wieczorem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff... jak to dobrze, że się sprężyłem. Dziękuję Adminie za opublikowanie mojego "tasiemca" :) Pozdrawiam serdecznie wszystkich oszczędzających

      Usuń
  2. Szczerze powiedziawszy, na początek bym przestał "dopomagać szczęściu" i grac w lotto, oraz wymienił kartę na przynajmniej darmową. Poza tym, ja na Twoim miejscu wywaliłbym telefon stacjonarny i przejrzał dokładnie wydatki na jedzenie - 2100 na 4 osobową rodzinę to nieco dużo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie lotto to już tradycja, i teoretycznie jest to rodzaj inwestycji pokrewny giełdzie

      natomiast DL, 3 zł/kupon wymieniłem na Express Lotek czyli po nowemu Mini Lotto za 1,25 zł/kupon szansa wygranej kilkunastokrotnie wyższa, mimo że potencjalna wygrana mniejsza

      Usuń
    2. Rafał - dzięki za komentarz. Oczywiście masz rację. Historia telefonu stacjonarnego jest taka, że mam go w pakiecie z TV i Internetem i taniej było z telefonem niż bez niego. Ale ten pakiet i tak jest za drogi i jak tylko zakończy się okres umowy - zmieniam dostawcę.

      Wydatki na jedzenie - w czerwcu zredukowałem do 1700 zł. Oczywiście to nadal dużo. Bardzo duża ich część to soki, woda i słodycze. Dochodzi nasilenie okazji do wydawania na jedzenie: urodziny dwóch członków rodziny w I półroczu, przyjęcie I-komunijne córki itp.

      Lotto - prawda :)

      Karta Citi - powiązaną mam z programem zbierania punktów w LOTcie. We wrześniu planuję skonwertować te punkty na bilety (właśnie uzbierałem na 4 sztuki) i uciekam z tego banku.

      Z innych pozycji, które kryją się w planowanych oszczędnościach, to jeszcze:
      - redukcja kosztów prądu. Realnie wygląda zmniejszenie rachunków o dalsze 30 zł/m-c
      - zmiana ubezpieczenia na życie na inne niż obecnie posiadam
      - ograniczenie kosztów auta - na poczet podróży rowerem. Tu wstyd powiedzieć, ale mam do pracy niecałe 3 km a przemieszczam się najczęściej autem.

      Dziękuję za rady. Każda wskazówka mile widziana :)

      Usuń
    3. super tekst, dzięki!
      czytałem go z dużą przyjemnością, zwłaszcza, że Twoja historia i sytuacja jest niemal identyczna jak moja!
      jeśli mogę coś zasugerować, to koniecznie wsiądź na rower! ja również mam do pracy 3 km i tej wiosny zmobilizowałem się do przesiadki. najgorzej było zacząć, a teraz żałuję, że wcześniej do tego pomysłu nie dojrzałem! oczywiście nie umartwiam się i kiedy rano pada biorę po prostu auto... tu również łatwo wyliczyć, ile pieniędzy oszczędzisz (o zdrowym ruchy na świeżym powietrzu nie wspominając!) - np. ja dzięki temu robię miesięcznie około 100 km samochodem mniej. druga sprawa - jedzenie. ja również mam 4-osobową rodzinę (dzieci w podobnym wieku) i od kilku lat nie przekraczamy już 1.500 zł miesięcznie na jedzenie! średnia to około 1.300 zł. przede wszystkim staramy się nie jadać obiadów poza domem.
      co do karty, to polecam Dobre Konto w Millenium - cashback 3% (do 50 zł) miesięcznie, to działa!

      Usuń
  3. Musze stwierdzic, ze jednak w tej Anglii to mam dobrze, bo ani za podreczniki, ani za opieke zdrowotna placic nie musze. Nie zamierzam natomiast pchac sie w kredyty i ziemie przy wschodniej granicy bede kupowac za gotowke, w zwiazku z czym oszczedzam rowniez gotowke, wrzucam do puszek-skarbonek z ktorych kase mozna wydobyc jedynie za pomoca otwieracza. Mniejsze puszki mam na drobniaki, taka puszka pelna monet o nominale 1 funta = 500 funtow, a ja wrzucam jedno- i dwufuntowe. Potem wymieniam na papierowe w banku i wrzucam do duzej puchy. W totolotki nie gram, kart kredytowych nie posiadam, zmienilam samochod na mniejszy (mniej paliwa + nizsze ubezpieczenie), podstawowe warzywa hoduje pod folia, mam wlasne kury, staram sie gotowac w domu i nie kupowac posilkow gotowych, konie karmie tradycyjnie - glownie owsem, ktory jest tanszy od superpaszy. I szukam tez okazji zeby kogos pozwac do sadu o oszkodowanie :) Ostatnio przydarzyly mi sie az dwie takie okazje!
    Ziarnko do ziarnka, az zbierze sie miarka. Jak kupie ziemie w Polsce to nadal bede odkladac, tyle ze juz ze spokojniejsza glowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sposób oszczędzania do puszek sprawdził się również u mnie. Można do puszek wrzucać nadwyżki finansowe: reszty z zakupów, pieniądze które nieraz zostają w portfelu, drobne przychody za małe usługi - podwiezienie autostopowicza itp.
      Samochody w rodzinie (3 szt.) posiadamy na zasadzie oceny ich wartości użytkowej, staramy się kupować je dla siebie, a nie dla sąsiadów więc mamy używane i dobrze nam z tym.
      Mamy też dwa ogrody warzywne które nas żywią z sezonie, przy tym mamy zdrowe jedzenie.
      Nasze zdechlaki karmimy też w sposób który jest możliwie oszczędny ale zapewniający im zdrowie.

      Mam znajomego który mówi: co zaoszczędzone to zarobione - ja też staram się rozumować podobnie.

      Pozdrawiam, Tomek.

      Usuń
  4. Biorąc 1szy raz głos na blogu, witając wszystkich, chciał bym ocenić tą wypowiedź konkursową najwyższą oceną głosując 20-ma palcami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aPC - bardzo dziękuję za Twoją opinię. Daje mi kopa :)

      Zdecydowanie przeczytaj pozostałe wpisy. Konkursowa konkurencja jest bardzo zacna :)

      Usuń
  5. konkurs trwa już od ponad tygodnia, dlatego też zachęcam zerknięcie wstecz do archiwum i zapoznanie się z innymi wypowiedziami

    dzięki za opinię

    OdpowiedzUsuń
  6. Kredyty kosztują i to dużo...Ja wybudowałam dom razem z mężem metodą gospodarczą przy użyciu siły naszych rąk, w cenie M-3.
    Przez kilka ładnych lat mieliśmy rozwiązany problem weekendów, długich weekendów, wakacji oraz innego czasu wolnego. Nie było czasu na nudę, kondycja była gwarantowana, a jaka satysfakcja...Teraz, gdy znajomi oglądają owoce naszej pracy nie chcą uwierzyć, że my to wszystko sami zrobiliśmy.To był nasz największy sukces i mega oszczędność!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są dobre kredyty i złe kredyty. Te, które idą na konsumpcję (np. zakup mieszkania dla siebie) generalnie uznawane są za złe. Generują koszty a nie dają przychodów. Ale już zakup mieszkania na wynajem - to inny temat :)

      Gratuluję samozaparcia. Ja samodzielnie jedynie zaprojektowałem mieszkanie. I też jestem z efektu bardzo zadowolony. W kieszeni zostało ok. 6000-8000 zł, które musiałbym wydać na projektanta (rozmawialiśmy z kilkoma ale nie mogliśmy się zrozumieć). Projekt mieszkania wykonałem w Google SketchUp włącznie z trójwymiarowymi modelami. Ekipa wykończeniowa była zachwycona szczegółowością projektu :) Plan z dokładnością do pojedynczych kafelków :)

      Patrząc jednak z drugiej strony - nasz czas to najcenniejszy zasób, jaki posiadamy. Cenniejszy od pieniędzy. Pieniądze można stracić i zarobić na nowo. A czasu się nie kupi - za żadne pieniądze... ale to temat na oddzielny artykuł :)

      Serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Co do halogenów analiza ma trochę a przynajmniej może mieć kilka wymiarów:
    - żarówki LED są droższe - do niedawna zwracały się tylko te które się świeciły kilka godzin dziennie
    - Czasami trzeba było wymienić transformator - zwykły transformator palił zwykłe LEDy - myślę ze całkiem nieźle działałby kondensator za tradycyjnym transformatorem (ale przyznam że nie sprawdzałem)
    - najtańsze żarówki LED dawały światło zimne (powyżej 2400K) co powoduje że jeśli jest to oświetlenie główne (np w kuchni) może być szkodliwe dla oczu. Zdarzało mi się że oświetlenie LED mrugało (50Hz) co również jest szkodliwe dla oczu, polecam albo markowe LED albo oświetlenie energooszczędne (świetlówki kompaktowe).

    Temat na oddzielny artykuł :-)

    Czy ktoś sprawdzał oszczędne paliwa Shell Fuel save? Przyznam że moim wypadku przejechałem jakieś 200km więcej na jednym baku ON.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak milo przeczytac wpis kogos, kto faktycznie posiada zasoby finansowe. Wiekszosc blogow to teoretycy piszacy o 100zl oszczednosci albo studenci rozpoczynajacy swoja kariere.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam, Bardzo się cieszę, że trafiłam na ten blog (co prawda przypadkiem). Daje do myślenia o stopniowym ograniczaniu zbędnych kosztów, które w zasadzie mogły by powiększać moje oszczędności. Dzięki za takie rozpisanie tematu i pokazania tego na liczbach, jest to bardzo zrozumiałe, pomocne i czuje, że da mi motywację do zrobienia czegoś w tym kierunku na szerszą skalę. Z chęcią poczytam inne artykuły, jak widzę są bardzo trafne.
    Ogólnie bardzo ciekawy blog i pomysł, masz stałego czytelnika ;p Wpisy, rewelacja. Cieszę się, że ludzie myślą w ten sposób o oszczędzaniu oraz robieniu "kroku" w tym kierunku. Gratuluje.
    Pozdrawiam,
    Ewelina ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Polsat cyfrowy - multiroom - problemy i pozorna oszczędność?

Jak sprzedać niepotrzebne przedmioty?

Jeep Grand Cherokee - spalanie i oszczędność.