Diesel zimą. Kilka sposobów na ruszenie auta. Depresator, benzyna, grzanie silnika... i co poradzić na wytrącenie parafiny.
Znów do postu natchnieniem są perypetie kolegi z Boskiej Woli, któremu wypasiona fura odmówiła posłuszeństwa - cudze nieszczęście co prawda nie pociesza, ale ja też dokładnie rok temu zaliczyłem podobną sytuację. Mnie załatwiła woda w filtrze paliwa - i ogólnie zawalony filtr paliwa, którego nie wymieniłem przed sezonem zimowym (zapomniałem!).
Na ogół jednak problemem jest wytrącenie się parafiny - parafina jest frakcją w oleju napędowym, która krzepnie w miarę szybko. Podstawowym sposobem aby zapobiec wytrąceniu się parafiny w paliwie jest dolanie do paliwa depresatora - obniża on temperaturę krzepnięcia parafiny. Starzy dieslowcy na bak ON dolewają litr benzyny w tym samym celu, jednak w nowszych maszynach ja bym tego nie zrobił - one są zbyt delikatne na taką kombinatorykę.
Co poradzić na wytrącenie się parafiny? Wstawić auto do ogrzewanego garażu i pozwolić parafinie na powrót się stopić - jednak niektórzy polewają filtr paliwa wrzącą/gorącą wodą z czajnika i jakoś im się udaje ruszyć auto (np. mój sąsiad z bloku dalej dzisiaj się tak poratował, kiedy mu diesel nie odpalił).
Grzanie silnika jest jednak najlepszym sposobem na uniknięcie problemów - auto, szczególnie diesel, który stoi nieruszony to proszenie się o kłopoty - ja moją brykę grzeje 2-3 razy dziennie przy tych temperaturach niezależnie od tego, że mam zimowe paliwo i innych możliwych sposobów awaryjnych (i pomocy zaprzyjaźnionego mechanika w razie kłopotów).
Aha, to co napisałem na Boskiej Woli: Znajomy w takie mrozy w ogóle nie gasi silnika na noc! Jak stary diesel ostygnie - będą problemy - a ile paliwa samochód spali przy włączonym silniku na parkingu? Za kilkanaście zł? Może nawet dwadzieścia kilka? Ale za to jaki komfort rano mieć od razu ciepły samochód, przyjemne wnętrze, odparowane szyby - i nie stracić pieniędzy przez unieruchomione auto!
Edycja: Mimo iż to już pełnia zimy - niektórym czytelnikom być może przyda się dyskusja która wywiązała się pod podobnym zimowym spisem - kliknij TUTAJ.
Edycja#2: Wielu początkujących dieslowców zimą popełnia podstawowy błąd - próbują odpalić auto tak, jak robili to w benzyniaku. Tymczasem tu należy przekręcić kluczyk w stacyjce do pierwszego kliku - zapalenia się wszystkich kontrolek, następnie kontrolki muszą się wyłączyć, wciąż jednak zapewne będzie włączona kontrolka świec żarowych, trzeba KONIECZNIE poczekać aż ona zgaśnie i dopiero wtedy można odpalać diesla.
Na ogół jednak problemem jest wytrącenie się parafiny - parafina jest frakcją w oleju napędowym, która krzepnie w miarę szybko. Podstawowym sposobem aby zapobiec wytrąceniu się parafiny w paliwie jest dolanie do paliwa depresatora - obniża on temperaturę krzepnięcia parafiny. Starzy dieslowcy na bak ON dolewają litr benzyny w tym samym celu, jednak w nowszych maszynach ja bym tego nie zrobił - one są zbyt delikatne na taką kombinatorykę.
Co poradzić na wytrącenie się parafiny? Wstawić auto do ogrzewanego garażu i pozwolić parafinie na powrót się stopić - jednak niektórzy polewają filtr paliwa wrzącą/gorącą wodą z czajnika i jakoś im się udaje ruszyć auto (np. mój sąsiad z bloku dalej dzisiaj się tak poratował, kiedy mu diesel nie odpalił).
Grzanie silnika jest jednak najlepszym sposobem na uniknięcie problemów - auto, szczególnie diesel, który stoi nieruszony to proszenie się o kłopoty - ja moją brykę grzeje 2-3 razy dziennie przy tych temperaturach niezależnie od tego, że mam zimowe paliwo i innych możliwych sposobów awaryjnych (i pomocy zaprzyjaźnionego mechanika w razie kłopotów).
Aha, to co napisałem na Boskiej Woli: Znajomy w takie mrozy w ogóle nie gasi silnika na noc! Jak stary diesel ostygnie - będą problemy - a ile paliwa samochód spali przy włączonym silniku na parkingu? Za kilkanaście zł? Może nawet dwadzieścia kilka? Ale za to jaki komfort rano mieć od razu ciepły samochód, przyjemne wnętrze, odparowane szyby - i nie stracić pieniędzy przez unieruchomione auto!
Edycja: Mimo iż to już pełnia zimy - niektórym czytelnikom być może przyda się dyskusja która wywiązała się pod podobnym zimowym spisem - kliknij TUTAJ.
Edycja#2: Wielu początkujących dieslowców zimą popełnia podstawowy błąd - próbują odpalić auto tak, jak robili to w benzyniaku. Tymczasem tu należy przekręcić kluczyk w stacyjce do pierwszego kliku - zapalenia się wszystkich kontrolek, następnie kontrolki muszą się wyłączyć, wciąż jednak zapewne będzie włączona kontrolka świec żarowych, trzeba KONIECZNIE poczekać aż ona zgaśnie i dopiero wtedy można odpalać diesla.
Wiem, że taka jest rzeczywistość i sprawa konieczności, ale czytając dwa ostatnie (niemniej, przydatne!) akapity czuję się szczęśliwy, że nie posiadam i nie muszę na razie posiadać samochodu.
OdpowiedzUsuńNiemniej, wpis jest dobrą wskazówką dla dieslowcó na _racjonalne oszczędzanie_ w zimie.
Diesel rzeczywiście jest problemowy z definicji, benzyna w zimie zachowuje się lepiej, jednak i tu warto zamienić akumulator na mocniejszy (im mocniejszy tym lepiej, ale w racjonalnych granicach dla danego modelu auta).
OdpowiedzUsuńNatomiast tak, przyznaję, zima to ciężki okres przy posiadaniu auta - jednak z drugiej strony jak już je doprowadzisz do stanu używalności - o ile przyjemniej jechać własnym, ciepłym autem niż stać i marznąć na przystanku autobusowym lub PKS?
Rower jest możliwy - o ile się nie zatrzymujesz na trasie z punktu A do B.
A mi załatwili lusterka w Poznaniu bo jestem na innych blachach. Ot twoja R-O przewaga Wielkopolski nad kongresówka. Pfuuu !!!
OdpowiedzUsuńTo prawda - W Poznaniu jak w paru miejscach Polski czuje się różnice i dystans między miejscowymi - poznaniakami z dziada pradziada i przyjezdnymi. Obcego się otrąbi na ulicy, skradnie lusterka, podłoży kłodę pod nogi.
OdpowiedzUsuńWojna polsko-polska.
Ale i u mnie teraz nie jest idealnie - Zagłębie Miedziowe walczy z Wrocławiem i za blachy z dawnego legnickiego można zaliczyć po ryju od meneli i kiboli - od tak 4 na jednego, aby było po wrocławsku (=czyli według nich uczciwie).
Jednak w Poznaniu ta różnica się utrzymuje na wszelkich warstwach "społeczeństwa" - we Wrocku dotyczy jedynie marginesu, meneli i kiboli.
Czytając o perypetiach dieslowców cieszę się, że mam samochód benzynowy, który stoi w indywidualnym ogrzewanym garażu.
OdpowiedzUsuńpowiem tak: moje następne auto to będzie raczej benzyna
OdpowiedzUsuńdodałem na końcu artykułu ważne info dla dieslowców, którzy zaliczają swoją pierwszą zimę
OdpowiedzUsuńMnie mój diesel zamarzł po zatankowaniu na Neste. Pewnie parafina się wytrąciła w filtrze.
OdpowiedzUsuńNie wspomniałeś o dodatkach do paliwa, które można kupić na stacji. One powinny pozwalać zabezpieczyć się przed taką sytuacją.
no właśnie te dodatki to jest depresator, o którym wspomniałem
OdpowiedzUsuń